Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

10 afer, które wstrząsneły III Rzeczpospolitą

Wiktor Świetlik
Czasem afery wybuchają same, ale czasem też z inspiracji
Czasem afery wybuchają same, ale czasem też z inspiracji FOT. MATEUSZ TRZUSKOWSKI
Jan Tomaszewski dowodząc wyższości piłki nad polityką, powiedział kiedyś, że afera Rywina przy zatrzymaniach w PZPN to będzie jak spłuczka klozetowa przy wodospadzie Niagara. Pomylił się. Polacy, a spora w tym zasługa naszych piłkarzy, preferują politykę i aferami z nią związanymi żyją przede wszystkim - pisze Wiktor Świetlik

Istnieją dwie metody na przejęcie władzy. Pierwsza bardziej kosztowna to przekonanie do siebie milionów osób i wygranie wyborów, druga tańsza to znalezienie lub wymyślenie kompromitujących faktów dotyczących przeciwników politycznych i wywołanie solidnej afery. Czasem wywołanie afery uderza w samego wywołującego, czasem wybuchają one same. Afery mają jeszcze jedną cechę: całej prawdy o nich dowiadujemy się po latach albo nie dowiadujemy się wcale.

Michnik prekursorem CBA, czyli nie było afery

Afera, której nie było - przynajmniej tak orzekły niezawisłe sądy RP oraz kilka autorytetów naczelnych z redaktor Janiną Paradowską na czele. Choć jej nie było (afery, nie Paradowskiej), to miała wpływ na życie wielu ludzi. Dzięki niej Jan Rokita uwierzył, że będzie premierem, a Zbigniew Ziobro chyba nawet, że kimś wyżej. Pozbawiona samokrytyki Anita Błochowiak na stałe nabrała niestety przekonania, że może się zajmować polityką. Jerzy Urban został na jakiś czas kimś w rodzaju autorytetu moralnego, a Adam Michnik nauczył się obsługiwać dyktafon.

Choć jej nie było, jest królową polskich afer politycznych i matką komisji śledczych. Jej zapomnianymi pozytywnymi bohaterami, którzy pierwsi o niej napisali, byli koledzy Mazurek i Zalewski. Ale wszystko eksplodowało dopiero wtedy, kiedy sam Adam Michnik w pół roku po rozmowie z Lwem Rywinem przyznał się, że ową pogawędkę nagrywał, i że producent przyszedł do niego z pomysłem na ciut nielegalny biznes. Michnik okazał się wówczas protoplastą CBA, bo wszystko nagrał na starannie ukryty dyktafon.

Co ciekawe, patrząc na to wszystko z perspektywy, chodziło o niezbyt wielkie pieniądze - mniej więcej półtora najwyższej kumulacji Dużego Lotka. Ale po tej aferze (której nie było) już nic nie było takie samo. Leszek Miller, który miał rządzić do dziś dnia, w niecałe półtora roku po ujawnieniu całej sprawy przestał być premierem, a jego partia nie dość, że zaczęła się sypać, to jeszcze zaczęła się go wypierać. Od czasów afery Rywina jakby sympatyczniejsi za to stali się działacze SLD. Spokornieli, stali się mniej nadęci, aroganccy, bardziej ludzcy.

Tu "Brzoza", czyli pan Antoni sieje burzę

W czerwcu 1992 roku okazało się, że niektórzy z polskich polityków mają imiona nie tylko od aktu urodzenia, chrztu i bierzmowania, ale także jeszcze jedno albo więcej, nadane przez troskliwego opiekuna z bezpieki. Janusz Korwin-Mikke poprosił ministra spraw wewnętrznych Antoniego Macierewicza, by sporządził listę owych imion, pomysł poparł Sejm, minister skwapliwie przystąpił do dzieła. W efekcie ówczesny rząd został utrącony nawet szybciej niż dziś Mariusz Kamiński, a kamery sejmowe nakręciły dzieło życia Jacka Kurskiego, czyli film o nerwowej nocnej naradzie, podczas której decydowano o odwołaniu premiera. Warto to dziś obejrzeć choćby po to, by zobaczyć jak oni wówczas wyglądali i się ubierali. Młodego Waldemara Pawlaka, który tak samo jak podczas obecnej afery milczał, uczcił także w jednym z utworów Kazik Staszewski ("z kamienną miną siedzę przy stole, przy nim ludzie, których troszeczkę się boję").

Dramat godny Hamleta rozegrał się wówczas jednak w klubie ZChN, którego członkiem był Macierewicz, a którego szefa Wiesława Chrzanowskiego umieszczono na liście.

Mallorka and extasy, czyli robimy kuku Oleksemu

Afera ważna, bo bez niej kluczową rolę na lewicy mógłby odgrywać przez kilka lat nie Leszek Miller, a Józef Oleksy, swoją drogą późniejszy funfel od kieliszka wielu prawicowych dziennikarzy i polityków. W 1996 roku przestał być premierem, gdyż został oskarżony, że przekazuje sowieckiemu szpiegowi Władimirowi Ałganowowi rozmaite informacje. Animatorem całego przedstawienia był człowiek Lecha Wałęsy, ówczesny minister spraw wewnętrznych Andrzej Milczanowski - facet o wyjątkowo sympatycznej twarzy i usposobieniu.

Historia okazała się dość skomplikowaną intrygą wywiadów, a ponieważ nasi chcieli sobie też trochę podróżować, kluczowe wcześniejsze rozmowy odbywały się na słonecznej wyspie Majorce. Całość nikomu nie wyszła na zdrowie: Milczanowski zakończył karierę polityczną, Wałęsą zaczęto straszyć dzieci (autorytetem został dopiero, gdy zastąpili go bracia Kaczyńscy), Oleksy nie zrobił kariery, a Ałganow został zdekonspirowany.

Tylko bez skojarzeń, czyli lepiej nie wspominać

Świętokrzyskie Starachowice kiedyś kojarzyły się z najpopularniejszą polską ciężarówką. Stara już się nie produkuje, ale Starachowice za to dorobiły się afery swojego imienia, choć rozegrała się ona tak naprawdę w Warszawie. Czytelnikom urodzonym po 2003 roku przypominamy: otóż kilku wysokich urzędników państwowych ostrzegło swoich kumpli, że toczy się przeciwko nim śledztwo, są podsłuchiwani, planowane są zatrzymania. Autorów przecieku przykładnie ukarano: jeden dostał trzy i pół roku, drugi dwa lata, trzeci półtora roku. Wszyscy poszli siedzieć.

Kup pan ziemię, czyli nie działka bywa szkodliwa

Afera, którą zapamiętano przede wszystkim ze względu na odlotową grę komputerową prezentowaną na konferencji przez prokuratora Jerzego Engelkinga, w której małymi kropeczkami imitującymi ludziki ściga się inne ludziki na mapie warszawskiego hotelu Marriott. Gra nie weszła co prawda do produkcji, ale skutki całej sprawy były wiekopomne. Historia zaczynająca się od odrolnienia działki gdzieś pod Mrągowem skończyła się aresztowaniem kilku znanych osób, a także tym, że kilka innych zdecydowało się jakiś czas spędzić za granicą. A pokłosiem afery było nie tylko zarzucenie Andrzejowi Lepperowi próby przyjęcia łapówki, ale i rozpad koalicji PiS - Samoobrona - LPR, koniec rządów Jarosława Kaczyńskiego, sejmowa komisja śledcza i tak dalej.

Seks po polsku, czyli wiocha na maksa

Seks afera po polsku była rodzimym odpowiednikiem słynnych seks skandali w stylu słynnej brytyjskiej afery ministra wojny Johna Profumo, który sypiał z domniemaną sowiecką agentką. Miała się do nich tak, jak pijana rodzinka z piosenki zespołu Big Cyc pt. "Kręcimy pornola" ma się do wysublimowanego francuskie

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: 10 afer, które wstrząsneły III Rzeczpospolitą - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto