Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Katastrofa śmigłowca w Domecku. Jest wstępny raport Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych

Sławomir Draguła
Sławomir Draguła
Do katastrofy w Domecku doszło11 lipca 2018 r.
Do katastrofy w Domecku doszło11 lipca 2018 r. Mario (O)
Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych przedstawiła wstępny raport dotyczący katastrofy śmigłowca Robinson R44 w Domecku pod Opolem, w której zginęli ojciec i syn. Drugi syn został ciężko ranny.

Jak wynika z dokumentu przygotowanego przez Państwową Komisję Badania Wypadków Lotniczych pilot śmigłowca nie zgłaszał żadnych problemów technicznych z maszyną ani związanych z warunkami pogodowymi.

Zresztą według raportu sytuacja pogodowa w dniu wypadku spełniała minimalne obostrzenia do wykonywania lotów, umożliwiających nawigację za pomocą punktów odniesienia w terenie.

Dalej czytamy w raporcie, że maszyna poderwała się do lotu 11 lipca tego roku z prywatnego lądowiska w okolicach Koszęcina w powiecie lublinieckim o godz. 9.08. Lot był zaplanowany na trasie Koszęcin - Ziębice na Dolnym Śląsku.

- Swoje zamiary pilot zgłosił do Służby Informacji Powietrznej w Krakowie - informuje Wojciech Misiak z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.

O godz. 9.25, czyli około 25 kilometrów przed Opolem, pilot śmigłowca zgłosił się do Służby Informacji Powietrznej w Poznaniu i przekazał meldunek pozycyjny. Następnie zgłosił chęć przelotu nad strefą lotniska w Polskiej Nowej Wsi na jego częstotliwości.

Jednak około godziny 9.36 śmigłowiec runął na ziemię w podopolskim Domecku. Maszyna uległa całkowitemu zniszczeniu. Na jej pokładzie były trzy osoby. Dwie zginęły na miejscu. Ofiary śmiertelne to 57-latek i jego 31-letni syn, obaj z gminy Boronów w województwie śląskim. Drugi z synów - 21-latek - został ciężko ranny.

Śledczy ustalili też, że jedyną osobą na pokładzie z licencją lotniczą był zmarły 57-latek.

Cały czas trwa ustalanie, dlaczego śmigłowiec spadł na ziemię. Może to potrwać jeszcze kilka miesięcy. Natomiast Prokuratura Rejonowa w Opolu prowadzi śledztwo w kierunku sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym zagrażającej życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu wielkich rozmiarów.

- Wiemy, że 57-letni pilot licencję zrobił w 2017 roku i do dnia katastrofy miał wylatane 180 godzin, w tym też roku kupił śmigłowiec - informuje Stanisław Bar, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Opolu. - Dzień przed wypadkiem odbył razem z żoną lot do Krakowa i z powrotem, podczas którego maszyna spisywała się bez zarzutu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto