Powodem skarg mieszkańców są dwie stare pralnie, połączone wąskim korytarzem z budynkiem, w którym mieszka kilka rodzin z dziećmi. Wszystko zaczęło się dwa lata temu, kiedy silna wichura zrzuciła komin jednej z nich. Od tego zaczęła się sypać reszta budynku. Druga pralnia, która stoi kilka metrów dalej, jest w nie lepszym stanie.
Dzieci mają zakaz zbliżania się do tych ruder, ale trudno je upilnować - mówi pani Marzena, mama 16-miesięcznej Wiktorii, i dodaje, że o nieszczęście tu nietrudno, bo dzieci wcale nie muszą wchodzić do rozsypującego się budynku, żeby oberwać cegłą.
- Od pralni zaczął się sypać przylegający do niej korytarz, przez który przechodzimy, żeby wejść do klatki schodowej. Dziecko sąsiadów, wchodząc do domu, dostało w głowę kawałkiem odpadającego tynku. Żeby wyrzucić śmieci, ludzie muszę biegać do drugiego wyjścia, bo boją się, że jakaś cegła na nich poleci - tłumaczy.
Mieszkańcy zgłaszali problem w urzędzie miasta, który jest zarządcą budynku. Usłyszeli, że na razie miasto nie ma pieniędzy, aby rozebrać pralnie.
- Uznaliśmy z sąsiadami, że nie ma co narażać życia i chcieliśmy rozebrać je na własny koszt. Sąsiad z dołu ma firmę budowlaną, więc obiecał pomóc. Chcieliśmy też sami zapłacić za wywóz gruzu, ale miasto powiedziało, że nie da nam zgody na rozbiórkę - skarży się pani Marzena. - Tego to już zupełnie nie rozumiem, bo jeśli faktycznie chodziłoby o pieniądze, to takie rozwiązanie byłoby miastu na rękę - przekonuje.
Zofia Twarduś, naczelnik wydziału zarządzania zasobami komunalnymi opolskiego ratusza, jest zaskoczona taką informacją.
- Mieszkańcy nie deklarowali, że sfinansują rozbiórkę, więc trzeba było czekać, aż będą pieniądze - tłumaczy. - Uwzględniliśmy to zadanie w tegorocznym budżecie. Na razie priorytetem jest dla nas rozbiórka przychodni na Metalchemie, ale kiedy tylko się z nią uporamy, zabierzemy się za pralnie. Myślę, że stanie się to jesienią - dodaje.
Mieszkańcy liczą na to, że miasto zrobi to jednak szybciej, bo od kilku miesięcy, muszą zmagać się nie tylko z odpadającymi cegłami i tynkiem, ale również ze szczurami. - Ludzie z innych części miasta zrobili sobie u nas śmietnik. Podjeżdżają w środku nocy i wrzucają do tych starych pralni po kilka worów ze śmieciami. Nie dość, że podczas upałów śmierdzi na podwórku strasznie, to jeszcze szczury biegają. Tylko czekać, jak nas pozarażają jakąś chorobą - mówią.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?