Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Regionalny Puchar Polski. TOR Dobrzeń Wielki: rezerwy są równie ważne jak pierwszy zespół

Łukasz Baliński
Rezerwy TOR-u (zielone stroje) potrafią "namieszać" w Pucharze Polski.
Rezerwy TOR-u (zielone stroje) potrafią "namieszać" w Pucharze Polski. Łukasz Baliński
Było w historii Pucharu Polski kilka sensacji, jak zdobycie tego trofeum przez grajacą na drugim poziomie wówczas Miedź Legnica czy awans do finału 3-ligowych Czarnych Żagań. Pewnie niewiele osób też pamięta, ale 25 lat temu do ostatecznego boju dotarła też... druga drużyna Ruchu Chorzów. Parafrazują klasyka: "Opolszczyzna nie gorsza i równiez swoje rezerwy ma"... które zawsze starają się namieszać na etapie wojewódzkim.

- To są ciekawe rozgrywki, jest o co grać, tym bardziej, że na etapie wojewódzkim można trafić na bardzo fajne drużyny, po za tym zawodnicy z drugiej drużyny też mają ambicje, żeby pokazać tym z pierwszej, że nie są gorsi - nie kryje Wojciech Morka, prezes TOR-u Dobrzeń Wielki.

Co ważne to zaplecze jego klubu w ostatnich latach prezentowało się chyba najlepiej w tych zmaganiach jeśli weźmie się pod uwagę drużyny rezerw z regionu. Największym sukcesem tego zespołu był półfinał wojewódzki w sezonie 2010/11, podczas gdy główny zespół odpadł już na etapie 1/16 finału. Walczący wtedy w klasie B team najpierw wygrał puchar terytorialny, a potem po drodze wyeliminował m.in. solidne OKS Olesno i Rolnik Wierzbica Górna, który wtedy walczył o awans do 3 ligi. Na ostatniej prostej przed finałem został powstrzymany dopiero przez Start Namysłów, który koniec końców triumfował w całej rywalizacji i reprezentował nasz region na etapie centralnym przegrywając w pierwszej rundzie z Miedzią Legnica.

TOR II wywalczył też w ostatniej dekadzie choćby kolejne trofea na szczeblu powiatowym i potem udawało mu się m. in. wyeliminować 3-ligową wówczas Swornicę Czarnowąsy czy mierzyć się z Ruchem Zdzieszowice lub Małąpanwią Ozimek, która odprawiła ten zespół dopiero w 1/8 finału, a potem sięgnęła po główne laury.

- Zespół rezerw funkcjonuje też dlatego, że mamy bardzo dużo miejscowych, którzy wciąż chcą grać w piłkę - tłumaczy Morka, sternik klubu, a jednocześnie jego zawodnik. - Szkoda by było, żeby ludzie, którzy trenowali tutaj "od małego", rozchodzili się po okolicznych rywalach, kiedy tak na dobrą sprawę mogą grać w swoim macierzystym klubie praktycznie co niedziela. Tym bardziej, że to nie jest duży koszt, jeśli chodzi o poziom klasy A, gdzie przecież też występujemy. Póki mamy swoich zawodników, miejscowych to będziemy grać - dodaje i podkreśla, że ci, którzy stanowią teraz drugi zespół, kiedyś w znacznej mierze współtworzyli też pierwszy. - Wiadomo, że doszła praca i prywatnego czasu już nie ma tyle co kiedyś, ale zawsze można pograć dla przyjemności - tłumaczy.

Z ciekawszych przypadków w ostatnich latach warto także odnotować choćby wyczyn Skalnika Tarnów Opolski, którego rezerwy w sezonie 2009/10 wyeliminowały z gry... pierwszą drużynę, a odpadły dopiero w drugiej rundzie wojewódzkiej.

W tym sezonie również do zmagań przystąpiło kilka drużyn stanowiących zaplecze pierwszego składu. Na etapie wojewódzkim mieliśmy choćby Po-Ra-Wie II Większyce, które odpadło w drugiej rundzie. Z kolei na poziomie terytorialnym do rywalizacji przystąpiły też m. in. rezerwy Agroplonu Głuszyna, MKS-u Gogolin, Piasta Strzelce Opolskie, LZS-u Walce, Startu Dobrodzień czy Starowic i Victori Chróścice, choć na wiosnę grać już będą tylko te dwie ostatnie.

To wszystko jest to o tyle ciekawe, że najlepsze kluby na Opolszczyźnie rezerw nie mają. Takowych nie posiadają bowiem Odra Opole, Ruch Zdzieszowice, Stal Brzeg czy MKS Kluczbork. Natomiast powodów dla którego w tak małym klubie jak TOR są dwie ekipy seniorów jest kilka, jak choćby względy logistyczne.

- Gdy rozpadał się nam parę lat temu zespół w 4 lidze, to gdyby nie rezerwy to nie dogralibyśmy do końca tamtejszych rozgrywek, tak jak choćby teraz miało to miejsce z klubem z Kup - obrazuję sytuację Morka. - Cztery lata temu przechodziliśmy kryzys finansowy, były próby rozwiązania drugiej drużny, ale ja byłem przeciwny, bo to są chłopcy miejscowi, to jest też podstawa do tego żeby była pierwsza drużyna - wyjaśnia trener rezerw Jarosław Draguć, który prowadzi również pierwszy zespół. - Proszę popatrzeć na okoliczne miejscowości. Choćby po ekipie z Kup było widać, że nie było tam zawodników miejscowych i zespół się praktycznie posypał. Próbują to teraz odbudować i nie wygląda to za dobrze.

Obaj panowie nie kryją też, iż ogólna filozofia klubu jest taka, że spory procent zawodników mają stanowić wychowankowie albo mieszkańcy gminy. Co ciekawe czasami w grę rezerw zaangażowani są zawodnicy z pierwszej kadry, ale to zdarza się już coraz rzadziej.

- Czasami dwóch, trzech takich piłkarzy, którzy w sobotę nie wystąpią w spotkaniu 4 ligi lub grają mniej, powołuje na niedzielę, żeby byli w rytmie meczowym... tym bardziej, że z rezerwami to różnie bywa, czasem jest 18 ludzi do wyboru, czasem "goła jedenastka" - wyjaśnia Draguć, tym bardziej żałuje, że pucharowa przygoda TOR-u I jak i TOR-u II w tym sezonie dobiegła końca.

- Były większe nadzieje, chcieliśmy dobrze zakończyć słabą jesień. Ta runda zresztą w wykonaniu pierwszej i drugiej drużyny jest słabsza niż w poprzednich latach, choć nie zmieniły się za bardzo ich oblicza kadrowe, dlatego będziemy musieli poprawić swoją grę, ale już to wszystko przeanalizowałem i wiem na co teraz trzeba zwrócić uwagę - tłumaczy Draguć, który w rezerwach jest grającym trenerem, a do tego też przecież prowadzi pierwszą drużynę. - Mam ambicję i ochotę do gry. Cztery lata temu była podobna sytuacja i dałem radę to wszystko pogodzić.

Co ciekawe w rezerwach na boisku nastąpiła pewnego rodzaju zamiana ról, bo tu szefem jest Draguć, a jego podopiecznym prezes Morka.

- W czasie mecze trzeba sobie czasem ostrzej coś powiedzieć, nie ma że prezes czy kolega, ale kończy się spotkanie i wtedy jest czas, żeby sobie wytłumaczyć wszystko na spokojnie - tłumaczy Draguć, a w podobnym tonie wypowiada się Morka.

- Obaj jesteśmy wybuchowi i bywa, że w trakcie Jarek coś krzyknie na mnie, ja na Jarka, ale potem te emocje opadają - nie kryje Morka. - Ogólnie jednak nie jest wskazane by w pierwszej drużynie, gdy jest większe ciśnienie na wynik, występował trener albo prezes, choć swego czasu to robiłem i nadszedł jeden taki mecz, że przegraliśmy przeze mnie i jak potem mogłem czegoś wymagać od trenera i zawodników? Wtedy to był chyba mój ostatni raz i dałem sobie spokój z pierwszym zespołem. Wolę przyjść w niedzielę, bez presji pograć. Podenerwuje się trochę i gramy dalej. Tutaj przecież jest mój klub, moje miejsce, tu się wychowałem.

REGIONALNY PUCHAR POLSKI w SPORTOWY24.PL

**Wszystko o

Regionalnym Pucharze Polski - newsy, ciekawostki, wyniki i tabele!

**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Regionalny Puchar Polski. TOR Dobrzeń Wielki: rezerwy są równie ważne jak pierwszy zespół - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto