Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rodzina z Jełowej straciła dorobek życia. Potrzebna pomoc

Edyta Hanszke
Dom z 2006 roku niemal w całości został strawiony przez ogień. Zostały jedynie ściany zewnętrzne.
Dom z 2006 roku niemal w całości został strawiony przez ogień. Zostały jedynie ściany zewnętrzne. Archiwum prywatne
Z domu zostały zgliszcza z resztkami zalanych mebli i dziecięcych zabawek. Trwa zbiórka pieniędzy dla poszkodowanej, nieubezpieczonej rodziny.

W jednej części bliźniaka mieszkało małżeństwo z trojgiem dzieci, w drugiej - dziadkowie.

- Ogień wybuchł na poddaszu, gdzie mieszkali rodzice. Sąsiedzi wezwali straż i wyciągnęli z domu szwagra z dziećmi, w pidżamach - opowiada Elżbieta Portka-Krebs, która zainicjowała zbiórkę pieniędzy dla poszkodowanych rodziców. - Rodzice pojechali w tym czasie coś załatwić.

Nie mieli już dokąd wrócić. Spłonął cały dorobek ich życia, który, niestety, nie był ubezpieczony. Z pierwszą pomocą przyszli sąsiedzi, przyjaciele i rodzina. Pomagali odkopać i wydobyć spod zgliszczy, co się dało. Małżeństwo z dziećmi dostało wsparcie od swoich pracodawców i dyrektorów szkół.

Dla rodziców pani Ela zorganizowała zbiórkę pieniędzy na portalu zrzutka.pl (hasło: „Pomoc dla Marii i Tadeusza Portka...”). Do wczoraj wpłacono tam niemal 13,5 tys. zł.

- Chcę podziękować za każdą złotówkę, która ułatwi im odbudowanie domu. Są zbyt skromni i nie poprosiliby o pomoc - mówi.

Pogorzelców można też wesprzeć przelewając datki bezpośrednio na konto: Maria Portka, Millennium Bank nr rach. 30 1160 2202 0000 0001 8365 2304.

Dom, który spłonął, był wybudowany w 2006 r. Ogień strawił niemal wszystko - została tylko zewnętrzna konstrukcja: wnętrze od dachu przez pierwsze piętro jest wypalone. Ostał się parter, ale w budynku nie można mieszkać. Rodzice pani Eli mieszkają na plebanii, a rodzinie siostry znajomy udostępnił swój dom.

Ze wstępnych ocen wynika, że przyczyną pożaru mogło być zwarcie instalacji elektrycznej wywołane uderzeniem pioruna.

- Tato zaczął odgruzowywać i zabezpieczać dom, bo obok mieszkają sąsiedzi z dziećmi i martwił się, żeby przy jakimś wietrze spalone pozostałości dachówki nie poleciały na sąsiednie posesje - dodaje pani Elżbieta.

Z pomocą przyjaciół i mieszkańców wsi rodzina wywozi spalone części dachu. - Namówiłam krewnych do sprzedaży domu w takim stanie, bo raczej mało prawdopodobne jest, żeby udało im się go odbudować - dodaje Elżbieta Portka-Krebs.

Jakby nieszczęść było mało, szwagier pani Elżbiety doznał udaru i trafił do szpitala.

OPOLSKIE INFO - 15.06.2018

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto