Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rowerowy Harley to jest to!

Teraz Opole
Teraz Opole
fot. Archiwum.Witold Chojnacki
fot. Archiwum.Witold Chojnacki Teraz Opole
Jeżdżąc poziomymi rowerami, zwiększamy wiarę w narodzie. Ludzie jak nas widzą, to na ogół krzyczą: O Boże!!! - mówi Sławomir Szota.

Mimowolnie opolanie Sławomir Szota i Bruno Kochanek stali się osobami rozpoznawanymi przez wielu mieszkańców Opolszczyzny. To dzięki oryginalnym rowerom, którymi na co dzień jeżdżą.
Przypominają one bardziej motocykle niż klasyczne „koła". Nazywają je rowerami poziomymi.Ich „maszyny" są dłuższe i niższe od tradycyjnych. Kierownica umieszczona jest na wysokości głowy, ale najważniejszy element to wielki, wygodny fotel z oparciem. Dzięki niemu rowerzysta jedzie w pozycji półleżącej.
- Ludzie, których mijamy, od razu zauważają tę wygodę - mówi Sławomir Szota. - Słyszymy często zdanie: „tak to ja mógłbym też jeździć". Na zwykłym rowerze człowiek siedzi okrakiem, jak Azja Tuhajbejowicz nabity na pal, a na rowerze poziomym podróżuje się po prostu komfortowo.
Szota pierwszy rower poziomy zbudował ponad 20-lat temu na podstawie planów wydrukowanych w jakimś radzieckim magazynie modelarskim.
- Tak mnie to zafascynowało, że zacząłem uczyć się rosyjskiego, żeby lepiej wszystko rozumieć. Ten rower był wówczas spełnieniem marzeń o podróżach.
Drugi egzemplarz skonstruował pięć lat temu, kiedy po latach postanowił wrócić do turystyki rowerowej.
- No, nie był to udany rower - przyznaje. Miał krzywą ramę i mnóstwo wadliwie działających części - przyznaje Szota.
Prawdopodobnie do dziś jeździłby krzywym „harleyem" gdyby nie spotkał Bruno Kochanka, konstruktora niewielkich żaglówek i rzeźbiarza amatora.
- Budowanie łódek zarzuciłem, bo było zbyt kosztowne, ale od dawna chodziła mi po głowie budowa roweru poziomego - przyznaje Kochanek. Nie miałem jednak żadnych planów technicznych czy rysunków. Dopiero gdy na własne oczy zobaczyłem model Sławka, wziąłem pomiary i zacząłem budować.
Już po dwóch tygodniach powstał pierwszy model. Potem kilka następnych. Dziś w garażu Bruna stoi pięć maszyn. Jeździ nim jego rodzina i przyjaciele.
- Najtrudniej było zbudować pierwszą - mówi Kochanek. - Jeden błąd w pomiarze i okazywało się, że jadąc - mogę zawadzać kolanami o kierownicę albo z trudem dosięgać stopami do pedałów. Kolejne modele powstawały szybciej. Ostatni zbudowałem w kilka dni - opowiada.
W Polsce żadna fabryka nie produkuje takich pojazdów. Ponoć Czesi robią je na zamówienie, ale cena może osiągać nawet 5 tysięcy złotych. Rowery Bruno Kochanka powstają z gotowych stalowych profili. - Kosztów nie liczę, bo nie buduję rowerów dla zarobku - zastrzega Kochanek.
Co w rowerach poziomych jest najfajniejsze?- Łatwość podróżowania - mówi Kochanek. - W ciągu jednego dnia mogę przejechać nawet 200 kilometrów i nie czuję się szczególnie zmęczony.
Podczas jazdy na rowerze poziomym odpoczywa kręgosłup. Na tradycyjnym jedziemy pochyleni. Jeżeli chcemy oglądać krajobrazy musimy podnieść głowę. Bardzo wtedy obciążamy górną część kręgosłupa. Na modelu poziomym rowerzysta siedzi wyprostowany i ma doskonały przegląd sytuacji. Żadnego bólu kręgosłupa - tłumaczy Kochanek.
- Wszystkim rowerzystom podczas długich wypraw cierpną dłonie - dodaje Sławomir Szota. - My z tym problemu nie mamy, bo ręce jedynie lekko opieramy o kierownicę.
Rowerowy „harley" łatwiej pokonuje opór powietrza, jest więc szybszy. - Przy odpowiednim wytrenowaniu można długimi okresami utrzymywać na nim średnią prędkość powyżej 30 km/h. - Najszybciej jechałem 70 km/h. Wyprzedziłem wówczas zjeżdżających z Góry św. Anny kolarzy. Byli w zwyczajnym szoku - wspomina Bruno Kochanek.
- Ale najlepsze są reakcje ludzi - zapewnia Szota. - Albo się dziwią, albo z sympatią śmieją. W Czechach właścicielka jednego lokalu koniecznie chciała stawiać wódkę, bo tak jej się nasze rowery podobały. Odmówiliśmy grzecznie, czym znów wprawiliśmy ją w zdziwienie. Nie mogła uwierzyć, że są Polacy którzy odmawiają wódki.
Podróżując po opolskich wsiach, Bruno Kochanek setki raz odpowiadał na pytania dotyczące konstrukcji rowerów.- Czasem jestem już zmęczony ciągłym mówieniem o tym samym - przyznaje.
Pierwsze rowery poziome zaczęto konstruować na początku XX wieku. Mimo swoich niewątpliwych zalet, nie zyskały one popularności.
- Prawdopodobnie największą przeszkodą były względy obyczajowe - mówi Szota. - Jazda z nogami uniesionymi do góry była uznawana wówczas za nieco obsceniczną. Dla kobiet noszących spódnice taki pojazd był nie do przyjęcia.
Karierę zrobił więc rower uznawany dziś za tradycyjny, na którym rowerzysta przyjmuje ogólnie szanowaną sylwetkę jeźdźca. Kochanek i Szota należą do opolskiego klubu rowerowego „Rajder". Stworzyła go grupa opolan, którzy promują turystykę rowerową.
Co niedzielę spotykają się o godzinie 9 rano na placu Mickiewicza w Opolu i ruszają na wyprawę.- Każdy może się do nas przyłączyć - zaprasza Szota. - Nie trzeba być nawet wytrawnym rowerzystą. Podczas wyjazdu dzielimy się na grupy, które pokonują trasy o różnej długości. Jest więc miejsce dla zaawansowanych i początkujących rowerzystów.
Najtwardsi jeżdżą nawet podczas lekkich zim.- Promujemy w ten sposób turystykę rowerową. Poznajemy Opolszczyznę, która jest naprawdę piękna. I żeby było jasne: uważamy, że jazda na każdym rowerze jest dobra. Tyle że na poziomym jest ciekawiej - kwituje Szota.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rowerowy Harley to jest to! - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto