Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Spadające gwiazdy reprezentacji

Rafał Romaniuk
Ebi Smolarek to typ samotnika,który wolny czas najchętniej spędza z psem.
Ebi Smolarek to typ samotnika,który wolny czas najchętniej spędza z psem. Fot. Grzegorz Jakubowski
Mówisz reprezentacja Polski, myślisz Artur Boruc i Euzebiusz Smolarek. Tak było jeszcze 1,5 ro-ku temu, gdy piłkarze Leo Beenhakkera awansowali do finałów ME. W piłce zmiany następują jednak często szybciej niż w Formule 1.

Dzisiejszy mecz Polski z Czechami dwaj gwiazdorzy obejrzą przed telewizorem. Piłkarze, o których licytowali się reklamodawcy, zostali przez tymczasowego selekcjonera Stefana Majewskiego odstawieni na boczny tor. Z rozmaitych przyczyn.

Dyrektor w szoku

O kłopotach Boruca, tych sportowych i prywatnych, rozpisywały się tabloidy nie tylko w Polsce. Nasz bramkarz, który jako jedyny nie musiał spuszczać głowy po fatalnych mistrzostwach Europy, o którym mówiono, że futbolowy świat leży u jego stóp, z meczu na mecz bronił coraz gorzej. Trener Majewski pozbył się kłopotu. Nie chciał mieć w kadrze zawodników niepokornych.

Zresztą ostatnimi występami Boruc zasłużył na skreślenie. To on przegrał nam eliminacje MŚ w RPA. Za dużo miał wpadek. I to tych znaczących, w meczach decydujących o być albo nie być. Zawalił spotkanie ze Słowacją, puścił gola w meczu z Irlandią Płn, którym rozśmieszył Europę. Nie trafił w piłkę, a ta przeleciała mu nad nogą i wpadła do bramki.

Zdecydowała jednak nie tylko fatalna forma. Kłopoty Boruca w kadrze zaczęły się od towarzyskiego meczu we Lwowie z Ukrainą jesienią zeszłego roku. "Borubar" stał się bohaterem afery alkoholowej. Z dwoma kolegami i dziennikarzem urządził w hotelu zakrapianą imprezę. Do prasy zaczęły przeciekać szczegóły, jak pochłonięty w wir zabawy Boruc przekręcał do góry nogami wiszące w holu obrazy, jak połamał fotel, jak ukraińska tłumacz-ka skarżyła się kierownictwu reprezentacji, że dostawała niedwuznaczne propozycje. Niektóre anegdoty przeszły już do klasyki. Ponoć do pokoju, w którym odbywała się impreza, wszedł zaniepokojony dyrektor kadry Jan de Zeeuw. Boruc serdecznie go przywitał i powiedział, by zamknął drzwi. Gdy ten zrobił krok do przodu, nasz bramkarz z klasycznym dla siebie humorem dodał: "Ale z tamtej strony". De Zeeuw był w takim szoku, że potulnie spełnił prośbę.

Zrugał trenera

Posypały się kary. Boruc wraz z Dariuszem Dudką i Radosławem Majewskim zostali wyrzuceni z reprezentacji. Na krótko. Beenhakekr uważał, że nawet mający kłopoty z dyscypliną bramkarz jest lepszy niż wszyscy jego konkurenci razem wzięci.

Stefan Majewski na każdym kroku podkreśla, że Boruca nie wyłączył z kadry ostatecznie. Jedynie by pozwolić mu zrozumieć, na czym polega rola reprezentanta. Zostawiając na boku dyplomatyczne frazesy, Majewski skreślił Boruca, bo uznał go za przewodniczącego grupy bankietowej. Za kogoś, kto nawet przed decydującymi meczami nie ma dość zabawy.

Znany z dyscypliny Majewski bał się konfrontacji z niepokornym Borucem. Trudno sobie wyobrazić, by selekcjoner, jak ma w zwyczaju, podszedł do bramkarza i zabronił mu chodzenia w klapkach czy picia czarnej herbaty. Mógłby spodziewać się ciętej riposty. Jak choćby były trener Celticu Gordon Strachan. Podczas jednej z odpraw przedmeczowych próbował strofować naszego bramkarza. Boruc trzasnął bidonem o ziemię. Szatnia zamarła, a Polak zaczął swój wykład, zwracając się do menedżera per "głupi rudzielcu". Gdyby w ten sposób odpowiedział Majewskiemu, konflikt gotowy.

Dziewczyna gangstera

Boruc swoich typowo męskich pokus nigdy nie ukrywał. Lubi mocny alkohol, szybkie samochody, taniec i oczywiście kobiety. Jeden z tabloidów nazwał go polskim Georgem Bestem. Często testował swoje ekskluzywne audi Q7, przekraczając 200 km/h. To, że w relacjach z kobietami posuwał się dalej niż przystoi żonatemu mężczyźnie, było tajemnicą poliszynela. Jego żona Katarzyna, miłość z dzieciństwa, wytrzymywała słabości męża. Niejednokrotnie zapłakana wracała do Polski, by wyżalić się rodzinie. Separacja trwała za-zwyczaj nie dłużej niż dwa tygodnie. W końcu powiedziała dość.

Rozwiedli się w momencie, gdy urodził im się długo oczekiwany syn Aleksander. Katarzyna była zresztą w ciąży dużo wcześniej, ale poroniła. Wtedy Boruc poznał Sarę, byłą kobietę poznańskiego gangstera, i zakochał się bez opamiętania. Niby był szczęśliwy, ale zamieszanie z rozwodem wpłynęło na jego formę. Katarzyna była osobą, która porządkowała jego prywatny świat. Płaciła rachunki, zajmowała się domem - pilnowała spraw, do których piłkarze nie mają głowy.

Sam sobie sterem

Nasz bramkarz to indywidualista. Gdy pojechał na rozmowy do Glasgow z przedstawicielami Celticu, towarzyszył mu znany menedżer Radosław Osuch, który chwali się do dziś, że pomagał gwiazdorowi przy negocjacjach. Prawda jest inna. Gdy agent wyszedł z gabinetu prezesów Celticu i podsunął bramkarzowi dokument do podpisu, ten powiedział: "Chwileczkę". Choć słabo znał angielski, zorientował się, że kwoty się nie zgadzają. Kazał menedżerowi wracać, skąd przyszedł. Sam uzyskał to, co chciał. Wtedy uznał, że żaden menedżer nie jest mu potrzebny.

O swoje interesy sam potrafi zadbać. - Nie dam sobie w kaszę dmuchać - lubi powtarzać. To prawda. Jeden z licznych skandali wywołał, gdy pobił się pod szatnią z kolegą z zespołu Aidenem McGeady'm. Pokłócili się na treningu. Polak poczekał cierpliwie pod szatnią i wymierzył oponentowi sprawiedliwość. Później opowiadał znajomym: - Co do mnie powiedział? A nawet dobrze nie zrozumiałem, ale czułem, że mnie obraża.

Oto cały Boruc, człowiek z cynicznym dowcipem, ale też z dużym dystansem do siebie. Uwielbia prowokować. Tak jak wtedy, gdy żegnał się przed trybuną Rangersów, wiedząc, że siedzą tam protestanci. Czy wtedy, gdy na pytanie, którego z piłkarzy Milanu obawia się najbardziej, odparł, że piłką się nie interesuje i nie zna żadnego rywala.

Wielu mówi, że przegrywa swoją karierę. Że gdyby prowadził się jak profesjonalista, unikał alkoholu i potrafił utrzymać dietę, grałby dziś w Arsenalu czy Milanie. A propozycje ponoć były. Teraz znów pojawiły się plotki, że interesuje się nim Manchester United, ale to marzenia ściętej głowy. Nie te czasy, nie ta forma.

Najlepszy przyjaciel Rex

Zupełnie innym typem jest Euzebiusz Smolarek. Nie lubi prowokować czy bulwersować w wywiadach. Wolny czas najchętniej spędza w domu z ulubionym psem Reksem rasy jack russell. Z Borucem łączy go tylko jedno: podobnie jak bramkarz Celticu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Spadające gwiazdy reprezentacji - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto