Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

To Smuda ma ratować polską piłkę

Rafał Musioł, Rafał Romaniuk, Leszek Jaźwiecki
arch.
61 lat, dwukrotne mistrzostwo Polski z Widzewem Łódź (1996,1997), jeden triumf z Wisłą Kraków (1999), Puchar Polski z Lechem Poznań (2009), trzecie miejsca z Zagłębiem Lubin (2006) i z Lechem (2009), awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów (1996) i do 1/16 Pucharu UEFA (2009), Odra Wodzisław uratowana przed degradacją z ekstraklasy - tak w skrócie wygląda trenerskie CV Franciszka Smudy. Wczoraj w południe "Franz" został namaszczony na selekcjonera reprezentacji Polski.

Zarząd PZPN był niemal jednomyślny, od głosu wstrzymał się tylko Stefan Majewski, tymczasowy trener reprezentacji podczas dwóch ostatnich i przegranych spotkań w eliminacjach mundialu. I wygląda na to, że wielkiego manewru uczestnicy obrad raczej nie mieli. Wiceszef PZPN Antoni Piechniczek, prezentując Smudę, wypalił wprost: - Jeśli on nie przejdzie, to zaproponuję Henryka Kasperczaka.

Ultimatum Piechniczka i decyzja PZPN nikogo nie zaskakują. Dla związku, który zderzył się ostatnio z niespotykaną w swej w historii krytyką mediów i bojkotem kibiców, Smuda jest jedyną nadzieją na uspokojenie sytuacji. Franz prowadził we wszystkich rankingach kandydatów do schedy po Beenhakkerze. Wydaje się, że Kasperczaka pozbawiła szans plama, jaką dał w Górniku Zabrze (jego zespół w fatalnym stylu spadł z ekstraklasy), i przyjaźń z powszechnie krytykowanym ostatnio prezesem PZPN Grzegorzem Latą.

Obejmujący kadrę Franz, skądinąd absolwent renomowanej niemieckiej trenerskiej uczelni, będzie miał na starcie olbrzymi kredyt zaufania i mnóstwo świętego spokoju. Jego lukratywny kontrakt jest ważny aż do Euro 2012, a to oznacza, że podczas jego wypełniania Smudę czekają tylko mecze kontrolne, służące przygotowaniu reprezentacji do tej imprezy. O takim komforcie poprzednicy Franza mogli tylko pomarzyć.

Smuda poprowadzi drużynę już podczas spotkań towarzyskich 14 listopada z Rumunią i cztery dni później z Kanadą, a więc w czasie obowiązującej jeszcze umowy z Zagłębiem Lubin. Podobno przygotowując reprezentację do tych spotkań, będzie pracował społecznie.


Tyle miesięcznie ma zarabiać Franciszek Smuda jako selekcjoner
140 tys. zł

Smuda uczyni cuda?

Franciszek Smuda wreszcie spełnił swoje największe marzenie. Wczoraj PZPN potwierdził, że to on poprowadzi naszą kadrę do Euro 2012.

Choć do ostatniej chwili najważniejsi działacze piłkarskiej centrali starali się mylić trop i sugerowali, że nominacja Smudy nie jest przesądzona, decyzja zapadła dawno. Ogłosili to tuż po 12, chociaż tłumy dziennikarzy w hotelu Sheraton oczekiwały długiego popołudnia .

- Pewnie działaczom spieszyło się na pociąg? - zagadnęliśmy prezesa PZPN Grzegorza Latę.

- Nad wami się ulitowałem, żebyście zdążyli na długi weekend - odparł z uśmiechem. - Na kogoś trzeba było postawić. - Po analizie uznaliśmy, że to najlepszy wybór. Czy Smuda się sprawdzi? Nie wiem tego ani ja, ani pan. Ale mocno w niego wierzymy - dodał prezes PZPN.

Ostateczna decyzja o wyborze zapadła w czwartek o godz. 10 na specjalnej naradzie poprzedzającej zarząd. Wzięli w niej udział prezes Lato, Jerzy Engel (dyrektor sportowy PZPN), Antoni Piechniczek (wiceprezes), Andrzej Strejlau, Wojciech Łazarek i Dariusz Śledziewski (przewodniczący Wydziału Szkolenia). Poranne spotkanie tak opisywał Piech-niczek: - Po dyskusji padła propozycja: Smuda. Zapytaliśmy siebie nawzajem: może być on? Wszyscy przytaknęli. Rozbieżności nie było.

Wiadomo jednak, że decyzja o nominacji Franza zapadła dużo wcześniej. W ubiegłym tygodniu Smuda podczas rozmowy z Latą dostał zapewnienie: "Możesz być spokojny". 61-letniemu szkoleniowcowi postawiono jeden warunek: musi milczeć do czasu, aż PZPN sam zdecyduje podać tę wiadomość.

Smuda od razu zadeklarował pełną współpracę z Wydziałem Szkolenia. W ostatnich wywiadach podkreślał, że Piechniczek to dla niego autorytet. Ten odwdzięczał się uprzejmościami i stwierdził, że widzi w oczach Smudy ten sam błysk, który spostrzegł kiedyś u Kazimierza Górskiego.

Dla Laty Smuda ma też stanowić szansę na poprawienie zszarganego wizerunku PZPN. Oficjalnie kontrakt zacznie obowiązywać 15 grudnia. Do tego czasu Franz będzie pracował z Zagłębiem Lubin. Reprezentację poprowadzi już jednak w dwu meczach towarzyskich: z Rumunią (14.11) i Kanadą (18.11). Ponoć za darmo.

- Prezes Listkiewicz zadzwonił do Franka Smudy i powiedział mu o naszej decyzji - skomentował Piechniczek.- No widzicie, ciągle w głowie mi Listkiewicz, bo rozmawialiśmy o tym, jak nienależy zawierać kontraktu z selekcjonerem - tłumaczył sięPiechniczek.

Za stary jest koń
Z Franciszkiem Smudą, nowym selekcjonerem reprezentacji Polski, rozmawia Robert Zieliński

Łezka zakręciła się w oku, gdy PZPN ogłosił decyzję?

Cieszę się, że dostałem doceniony, jestem dumny z nominacji, ale łez nie było. Jestem twardzielem. Może coś popłynie po policzku, gdy zagramy pierwszy mecz i usłyszę Mazurka Dąbrowskiego.

Żona się ucieszyła, czy zmartwiła pana sukcesem?

Powiedziała, że teraz to dopiero będzie młyn w domu. Dotąd bywałem raz w tygodniu w Krakowie, teraz może być jeszcze gorzej. Ale z d rugiej strony się cieszy, bo wiedziała, że gdyby mnie nie wybrali, to byłbym załamany.

10 lat temu kładł się pan spać o drugiej jako selekcjoner, a o ósmej obudził się i dowiedział, że jest nim Engel.

Teraz nie było stresu. Codziennie rano wylewałem kubeł zimnej wody na głowę. Cały środowy wieczór rozmawiałem z asystentami o meczu Zagłębia Lubin .

Nie obawiał się pan, że w ostatniej chwili prezes Lato wybierze Henryka Kasperczaka, który zadeklarował, że może z kadrą pracować za darmo?

Nie wiem, czy tak powiedział. Może to kaczka dziennikarska? Jeśli tak, to źle o nim świadczy. Trener powinien się szanować .

Poparcie PZPN, mediów i kibiców. Za dwa lata też tak będzie?

Wiem, że to duże wyzwanie, odpowiedzialność, że będę ciągle pod ostrzałem. Spokojnie, za dwa lata kibice też będą mnie popierać .

Czyli hasło "Smuda czyni cuda" pozostaje aktualne?

Wierzę, że w reprezentacji się nie zdeaktualizuje, ale bardziej niż w cuda wierzę w ciężką pracę.

Będzie medal dla Polski na Euro 2012?

Nie namówi mnie pan na takie deklaracje. Już niektórzy obiecywali mistrzostwo świata, czy Europy. I co z tego wyszło? Obiecuję, że moja reprezentacja będzie grała dobrze i odważnie.

Będzie to ofensywny styl?

A widział pan, żeby moje zespoły grały inaczej?

Niektórzy twierdzą, że jest pan za stary na prowadzenie kadry.

Za stary to może być koń.

Benedykt jest XVI i Smuda XVI. Co to za selekcjoner, który prowadzi ostatnią drużynę w lidze.

Nie jestem Mesjaszem i nie zdobędę 20 punktów w sześciu meczach. Przejąłem Zagłębie, gdy miało 0 punktów, 18 straconych goli i jednego strzelonego. Teraz ma 6 punktów i perspektywy.

Dziś ma pan ogłosić skład kadry na mecze z Rumunią i Kanadą. Dużo będzie zmian?

Skład miałem w głowie od daw-na. Wymyśliłem go w kilka minut, znam świetnie chłopaków. Będzie kilka nowych nazwisk, ale nie rewolucja, to byłoby bez sensu, nie mamy aż tylu dobrych piłkarzy.

Będzie pan łączył pracę w Zagłębiu z reprezentacją?

Tylko do grudnia, nie mogę teraz zostawić klubu na lodzie. Spokojnie sobie poradzę .


Mama upiecze mu kaczkę

W Lubomi, rodzinnej miejscowości Franciszka Smudy, wczoraj dominowało oczekiwanie.

- Franek już kiedyś był selekcjonerem. Przez jedną noc, bo jak się rano obudził to ogłosili Engela. Więc najpierw chcemy usłyszeć oficjalne potwierdzenie, a potem będziemy się cieszyć - zastrzegał wójt Czesław Burek.

Gdy już odetchnął z ulgą radość dała o sobie znać.

- To pierwszy śląski selekcjoner od czasów Antoniego Piechniczka. Twardy chłopak, nasz, on naprawdę może dużo dobrego zrobić, bo w kaszę mu nie dmuchną ani piłkarze, ani PZPN - komentował wójt.

O postawieniu pomnika nikt na razie jednak nie mówi.

- Nie ma co tak wybiegać w przyszłość, ale na pewno zaproponuję radzie gminy, żeby Fran-ka obwołać honorowym obywatelem - zapowiada Czesław Burek.

Łzy szczęścia popłynęły natomiast w rodzinnym domu Smudy.

- Sama siedzę, aż mi się słabo zrobiło, bym się pochorowała. Córka Krystyna jest radną i obraduje na sesji, a drugi syn, Jan, na kopalni. Cieszę się, dumna jestem, że tak wysoko zaszedł, ale się o niego boję. Że krótko będzie, bo ludzie mu spokoju nie dadzą, widzi pan, co się teraz w tej piłce działo - mówi mama selekcjonera, pani Marta. - Teraz na Wszystkich Świętych przyjedzie, jak zwykle zrobię mu ulubioną kaczkę pieczoną, kawałek rolady, trochę cielęciny, modro kapusta, kluski. Bo on tylko w tych hotelach je, a przecież nie ma jak u mamy...

Mama Franciszka Smudy uważnie śledzi jego karierę.

- Teraz będzie grał z Polonią Bytom. Ojej, przecież nie będzie miał do tego głowy, on "przemaże" ten mecz - mówiła na kilka godzin przed wczorajszym spotkaniem prowadzonego przez syna Zagłębia Lubin.

Czy Smuda jest związany z Lubomią?

- On o Lubomi nigdy nie mówi, jakby się trochę tego pochodzenia wstydził. Ale może to wynika tylko z jego charakteru, bo Franek zawsze chodził tylko swoimi ścieżkami - opowiada Józef Siara, kolega z boiska z czasów gry w Unii Racibórz. - A tak swoją drogą, to jeszcze stosunkowo niedawno marzył tylko o trzech rzeczach: chciał być trenerem Wisły Kraków, Lecha Poznań i Petrochemii Płock. Chyba nie żałuje, że to trzecie marzenie zamienił na reprezentację. To już wysoko, tym bardziej, że jak miał 18 lat i skończył się wiek juniora, to musiał od nas odejść, bo był za słaby - żartuje Siara.

Wokół posady selekcjonera w sposób naturalny pojawia się temat pieniędzy.

- To może coś opowiem... Chciałem go ściągnąć do Odry Wodzisław, ale nikt mi nie wierzył, że to się uda. Powiedziałem: dajcie mi dwie godziny i to załatwię - wspomina były dyrektor tego klubu Edward Socha. - Przyjechałem do Franka, a on mi mówi: ile masz, tyle mi dasz, a ja ci Odrę utrzymam. Tak wyglądały nasze negocjacje... I słowa dotrzymał, bo w barażach pokonał Widzew, który prowadził wtedy Stefan Majewski. Więc chyba właśnie strzelił mu drugą bramkę, przejmując po Majewskim kadrę.

Wśród wielu plotek, które pączkowały wkrótce po ogłoszeniu nominacji, była również ta głosząca, że drogi starych znajomych się znów zejdą, bo Socha zostanie w kadrze kierownikiem zespołu, czyli wejdzie znów do rzeki, w której "pływał" u boku Antoniego Piechniczka.

- Eee, chyba nie. Jestem menedżerem i na razie tylko to robię - z tajemniczym uśmiechem skwitował pytanie Socha.

W każdym razie na pewno obaj usiądą jeszcze przy piwie.

- Jak się spotykamy, to nie może się bez niego obejść. Franek polubił piwo będąc w Norymberdze i kultywuje tę tradycję - ujawnia menedżer.

W kontekście rozmów z pieniędzmi nie zawsze było tak jasno i prosto. Do środowiskowej dziennikarskiej anegdoty prze-szło natomiast spotkanie z Franzem jednego z naszych kolegów, który umówił się z nim na wywiad przy kawie w jednym z modnych krakowskich lokali. Gdy przy stoliku pojawił się kelner obecny szkoleniowiec wymownym ruchem zaczął po kieszeniach szukać portfela. Bezskutecznie...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: To Smuda ma ratować polską piłkę - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto