aa Kiedy na początku stycznia okazało się, że Kolejarz nie dostanie miejskiej dotacji na bieżący rok, nad opolskim żużlem zawisły „czarne chmury”. Wiadomo było że bez około 250-300 tys. zł z miejskiego budżetu, klub nie przetrwa.
Potem jednak wydawało się, że uda się uratować drużynę. Na spotkaniu w ratuszu mające się wziąć za odbudowanie żużla stowarzyszenie Hawi, prezes upadającego Kolejarza Jerzy Drozd i władze miasta mówiły jednym głosem.
Czas mijał, a strony nie potrafiły się dogadać. Kością niezgody był dług, jaki Kolejarz miał wobec zawodników (około 70 tys. zł).
Według przepisów Głównej Komisji Sportu Żużlowego nowy klub (w tym przypadku Hawi), chcąc wystartować w rozgrywkach, musiałby spłacić zobowiązania poprzedniego czyli Kolejarza. Na to Hawi się nie zgadzało. Z dwóch stron proponowano różne rozwiązania. Ostatecznie nie doszło do porozumienia.
Żużel całkowicie nie zniknie z Opola, choć po raz pierwszy od 1961 roku kiedy Kolejarz wystartował w rozgrywkach, dojdzie do sytuacji, że nie będzie klubu z Opola w lidze.
W planie jest organizacja jednego lub dwóch turniejów w dobrej obsadzie, Hawi ma też startować w Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostwach Polski.
- Deklarujemy cały czas wsparcie dla żużla - mówi wiceprezydent miasta Janusz Kowalski.
- Chcemy odbudować tę dyscyplinę stawiając na szkolenie młodzieży. Dlatego też deklarujemy wsparcie na poziomie 280 tys. zł w tym roku na ten cel.
Stracą przede wszystkim kibice. Rozgrywki ligowe to zawsze najciekawsza część rywalizacji. W ostatnim sezonie, choć Kolejarz był najsłabszym zespołem w Polsce średnia widzów na jego meczach wynosiła ponad 1000 osób.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?