Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wojownik Karol Stadnik wrócił już z USA do domu. Operacja się udała!

Magdalena Żołądź
Magdalena Żołądź
Na rzecz Karolka wciąż trwają licytacje, zbiórki i akcje pomocy. Chłopca czeka długa rehabilitacja oraz praca z neurologopedami.
Na rzecz Karolka wciąż trwają licytacje, zbiórki i akcje pomocy. Chłopca czeka długa rehabilitacja oraz praca z neurologopedami. Archiwum rodzinne
Karolek już oddycha samodzielnie. 3-letni chłopczyk właśnie wrócił ze Stanów Zjednoczonych, gdzie przeszedł skomplikowaną operację. Złożyło się na nią ponad 150 tys. osób!

„Mama”, „baba”, pełne animuszu pokrzykiwania. Rodzice marzyli o tym, by znów usłyszeć głos synka i te marzenia się spełniły. Karolek porozumiewał się z nim na migi, ponieważ w gardle miał rurkę tracheostomijną. Bez niej nie mógłby oddychać.

Na operację Karolka, której podjęli się specjaliści z amerykańskiego Michigan, potrzebne były aż trzy miliony złotych. Potężne pieniądze, które pozwoliłyby na zrekonstruowanie zniszczonych górnych dróg oddechowych. Stał się cud, kwotę udało się uzbierać. Karolek wyjechał do Stanów, przeszedł skomplikowaną 12-godzinną operację, a miesiąc później wrócił do domu.

- Lekarze w Michigan zrobili dużo więcej niż się spodziewaliśmy. Karolek ma się świetnie - opowiada Mariusz Stadnik, tata chłopca. - Oczywiście plan leczenia, z którym przylecieliśmy, zmienił się drastycznie po pierwszych badaniach.

U Karolka odkryto potężny skrzep w założonych w naczyniach krwionośnych stentach. Wielkie zagrożenie życia. Drugie odkryte zagrożenie - stenty przepuszczały za mało krwi. Potrzebna była szybka zmiana scenariusza.

- W USA fachowcy zrobili coś, co jest kosmosem dla polskich lekarzy - podkreśla Mariusz Stadnik. - Po usunięciu skrzepu odbudowali naczynie krwionośne w innym miejscu. Tym samym zlikwidowali ucisk na tchawicę. Natomiast po korekcie tchawicy poskręcany narząd samoistnie wrócił do prawidłowej budowy. Okazało się, że implant, który miał mieć wszczepiony Karol, nie był potrzebny.

Skąd problemy Karolka?

Karol ma 3 lata. Rodzice mówią o nim - wojownik. Bo tak bardzo chce żyć, że już dwa razy wyrwał się ze szponów śmierci. Na świat przyszedł jako wcześniak w 31. tygodniu ciąży. Lekarze od razu widzieli, że coś jest z chłopcem nie w porządku. Był zwinięty w kulkę, skurczony, miał nieproporcjonalnie duże dłonie i stopy. Początkowo podejrzewano zespół Edwardsa, ale po konsultacjach genetycznych okazało się, że to tzw. zespół Bealsa.

W Polsce zdiagnozowano go u zaledwie kilku osób. Przejawia się nieprawidłową budową kośćca i mięśni. Teoretycznie można z tym normalnie żyć, ale niestety Karolek ma bardzo złośliwą odmianę tego zespołu. Nie zabija go choroba, ale jego własne ciało.
Nieproporcjonalnie długi, wygięty kręgosłup po kolei miażdżył narządy w klatce piersiowej.

Było tam już tak mało miejsca, że aorta zniszczyła mu tchawicę, dlatego chłopiec musiał żyć na co dzień z rurką tracheostomijną, by móc oddychać. Na szczęście to już tylko złe wspomnienia.

- Był strach, czy Karol podejmie własny oddech, ale wszystko poszło książkowo - uśmiecha się tata chłopca. - Prof. Green, który go operował, obiecał, że za pół roku Karolek będzie mówić.

Za trzy miesiące druga operacja, w Polsce. Karol przejdzie zabieg wstawienia tytanowych prętów w kręgosłup, co zapobiegnie jego dalszej degradacji.

OPOLSKIE INFO - 17.08.2018

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Wojownik Karol Stadnik wrócił już z USA do domu. Operacja się udała! - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto