Marta Węgrzyn, z wykształcenia technik weterynarii, przez 1,5 doby niemal nie zmrużyła oka, wypatrującej swojej podopiecznej. Niewidoma Weka była niczym jej cień. Nie oddalała się bardziej niż na kilka metrów od swojej pani, traktując ją jak mamę.
Zaginęła w środę (3 lutego) przed godziną 21:00. Wiał wtedy silny wiatr i wiele wskazuje na to, że zwierzę przestraszyło się. Młoda wydra nie widzi, dlatego ma problem z orientacją w terenie. Na głos opiekunki reagowała jednak błyskawicznie. W środę po Wece ślad jednak zaginął. Zwierzę nie poradziłoby sobie na wolności, dlatego za pomoc w jej odnalezieniu wyznaczono wysoką nagrodę.
Uciekinierka wróciła w piątek (5.02) o świcie. Dała się złapać w żywołapkę, czyli klatkę, w której zostawia się przynętę. Tym razem były to smakołyki Weki - kurczęta i ryby.
- Tego, co się z nią działo przez ostatnich kilkadziesiąt godzin, już się nie dowiemy. Niewykluczone, że była schowana niedaleko domu - domyśla się Marta Węgrzyn, założycielka Opolskiego Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt "Avi" w Łubnianach. - Być może, dopiero gdy wiatr ucichł i na dworze zrobiło się spokojniej, nabrała odwagi, by wyjść. Weka jest bardzo zmęczona i głodna, ale nie ma najmniejszego zadrapania. Wygląda na to, że nic jej się nie stało, ale musimy ją obserwować, bo nie wiemy, czym się żywiła na wolności.
Zniknięcie zwierzęcia z azylu wywołało pospolite ruszenie. Internauci udostępniali komunikat, wierząc, że Weka odnajdzie się cała i zdrowa. Dziś (5.02) do akcji miały też ruszyć psy tropiące, by pomóc ustalić, w którym kierunku poszła. Na szczęście wydra odnalazła się sama i akcję można było odwołać.
- Teraz rozwydrzona wydra przeszukuje moje kieszenie w poszukiwaniu przysmaków i swoich ulubionych rękawiczek. Trzyma się blisko mnie i widać, że ona chyba też się stęskniła - śmieje się pani Marta.
Weka jest młodą samiczką. Trafiła pod skrzydła Opolskiego Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt "Avi" w Łubnianach kilka miesięcy temu.
- Została znaleziona którejś nocy w Korfantowie. Ludzie, którzy na nią natrafili, nie mogli się od niej opędzić, co oczywiście nie jest typowym zachowaniem dla dzikiego zwierzęcia - wspomina Marta Węgrzyn. - Zrobiliśmy diagnostykę i badania pokazały, że jej źrenica nie działa, przez co zwierzę nie widzi. Była pod opieką okulisty, ale okazało się, że problem ma podłoże neurologiczne.
Wydry są zwierzętami nocnymi, a Weka – za sprawą swojej przypadłości – nie jest w stanie funkcjonować w naturze, bo uderza o przedmioty, które znajdą się na jej drodze. Pani Marta podejrzewa, że mogła zgubić mamę, albo ta ją odrzuciła, widząc, że szczeniak jest chory i nie rokuje na przekazywanie genów.
Samiczka ma do dyspozycji staw należący do azylu, który jest jej ulubionym miejscem zabaw. Weka podbija serca wszystkich, którzy mieli z nią kontakt. Właściciel stawów hodowlanych specjalnie dla niej odławia ryby i nie bierze za to ani złotówki. - Ta historia będzie nauczką i dla mnie i - mam nadzieję - dla niej. Wierzę, że więcej takiego numeru nam nie wytnie - mówi opiekunka.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?