Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

10 tys. kary za strzyżenie w czasie pandemii dla fryzjera z Prudnika. Sprawa miała finał w sądzie

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Z policyjnej notatki wynikało, że feralnego dnia - mimo zakazu - fryzjer strzygł w swoim salonie klienta.
Z policyjnej notatki wynikało, że feralnego dnia - mimo zakazu - fryzjer strzygł w swoim salonie klienta. pixabay.com
Do zdarzenia doszło 22 kwietnia 2020 roku w Prudniku. Z policyjnej notatki wynikało, że feralnego dnia - mimo zakazu - fryzjer strzygł w swoim salonie klienta. Funkcjonariusz odnotował również, że w chwili podjęcia interwencji ani fryzjer, ani klient nie stosowali się do obowiązku zakrywania ust i nosa.

Policjant uznał, że zachowanie przedsiębiorcy naruszało przepisy epidemiczne, więc sprawa trafiła do sanepidu. Być może finał byłby inny, ale równo dwa tygodnie wcześniej fryzjer został ukarany 500-złotowym mandatem za łamanie obostrzeń.

Powiatowy inspektor sanitarny w Prudniku wszczął postępowanie administracyjne o nałożenie kary. Podstawą było rozporządzenia Rady Ministrów z 19 kwietnia 2020 r., które wprowadzało całkowity zakaz prowadzenia działalności związanej z fryzjerstwem. Przepisy miały pomóc w walce z pandemią. Ostatecznie sanepid wymierzył fryzjerowi 10 tys. złotych kary (maksymalnie mogło to być nawet 30 tys. zł). Decyzja podlegała natychmiastowemu wykonaniu.

Właściciel salonu zaangażował prawnika i odwołał się od decyzji. Zarzucił m.in., że sanepid oparł się na notatce urzędowej, której on nie widział, przez co nie mógł się do niej odnieść. Mężczyzna przekonywał, że feralnego dnia przyszedł do swojego salonu, żeby przygotować dokumentację. W tym czasie odwiedził go znajomy, któremu podczas pogawędki podciął włosy. Robił to nieodpłatnie, w ramach przysługi koleżeńskiej i to na tej czynności zastali go funkcjonariusze.

Wojewódzki inspektor sanitarny w Opolu, do którego trafiła sprawa, utrzymał jednak decyzję w mocy, a to oznaczało, że fryzjer musi zapłacić. Organ odwoławczy zwrócił uwagę m.in. na to, że fryzjer wcześniej został już przyłapany na łamaniu przepisów epidemicznych. Mężczyzna nie zgadzał się z takim rozstrzygnięciem, więc złożył skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Opolu i sprawę wygrał.

WSA zwrócił uwagę, że Rada Ministrów zrezygnowała z wprowadzenia stanu klęski żywiołowej, a więc uznała, że "zwykłe środki konstytucyjne" wystarczą, aby opanować istniejący stan epidemii. Sąd podkreślił też, że w drodze rozporządzenia nie można było zakazać prowadzenia działalności gospodarczej. "Rada Ministrów upoważniona była wyłącznie do wprowadzenia rozporządzeniem ograniczeń w zakresie korzystania z wolności działalności gospodarczej" - czytamy w uzasadnieniu. Czasowe ograniczenie prowadzenie działalności - jak zaznaczył WSA - nie może natomiast oznaczać jej zakazania.

Zakłady fryzjerskie i kosmetyczne w maju zostały otwarte na nowo. Rozstrzygnięcie WSA w Opolu jest jednak ważne, chociażby z punktu widzenia hotelarzy, którzy przymusowo musieli zamknąć działalność. - Takich spraw wpływa do nas sporo, a ten wyrok pokazuje, że warto walczyć - ocenia mec. Przemysław Lech, adwokat z Opola. - Minusem jest natomiast to, że taka walka trwa kilka miesięcy, a kara sanepidu jest wykonalna natychmiast. To oznacza, że nałożona decyzją administracyjną kwota zostanie zablokowana na koncie, a kontrolę nad nią przedsiębiorca odzyska dopiero po zakończeniu procesu, o ile go wygra.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto