MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

103 rocznica urodzin Jana Kiepury

Sebastian Reńca
„Kochany Jasinku! 16 maja są twoje urodziny. Przypominam sobie, jak cieszyliśmy się, jak ty się urodziłeś, naprawdę żeśmy się tak cieszyli, jak gdybyśmy wiedzieli, że urodził się wielki człowiek, jakim naprawdę ...

„Kochany Jasinku!
16 maja są twoje urodziny. Przypominam sobie, jak cieszyliśmy się, jak ty się urodziłeś, naprawdę żeśmy się tak cieszyli, jak gdybyśmy wiedzieli, że urodził się wielki człowiek, jakim naprawdę jesteś.
A tak ładny i taki wielki, że ważyłeś 12 funtów. W tej małej izdebce, ubogiej i ciasnej i zimnej, a takie drogie dziecko”.

Tak pisała w dniu 29 urodzin Jana Kiepury jego mama. Maria Kiepurowa wspominała w następnym akapicie, jak jej mąż Franciszek tak cieszył się z przyjścia na świat Jasinka, że dał 5 rubli kobiecie, która pierwszy raz kąpała malucha. „Ojciec musiał na nie pracować cały tydzień, to możesz sobie wyobrazić, jak się cieszył. A co by się działo, gdybyśmy wiedzieli, że ty będziesz taki sławny, co by się działo”.
Ten list i około 800 innych dokumentów zostało zakupionych przez miejski Klub im. Jana Kiepury w Sosnowcu. Listy, widokówki, świadectwa szkolne, wycinki z gazet ukazują prawdziwego Kiepurę, nie przypominającego osoby opisywanej przez gazety.

Taki sobie uczeń
Na małej kartce papieru zachował się fragment życiorysu pisany przez Kiepurę. Pismo jest bardzo drobne, w kilku miejscach nie można odczytać wyrazów. „Wykształcenie miałem w szkole prywatnej. W dziesiątym roku uczęszczałem do jedynej polskiej 7-klasowej, do klasy wstępnej, która obecnie została upaństwowiona i ma nazwę Gimnaz. Państwowe im. St. Staszica w Sosnowcu”.

Nie był zbyt dobrym uczniem. Na świadectwie z pierwszej klasy Szkoły Handlowej rada pedagogiczna zapisała uwagę: „niezbyt pilny, bardzo łobuzuje podczas pauz, bije kolegów”, wśród ocen przeważały trójki, a z języka polskiego wystawiono mu dwóję. Od nauki młody Jasiek wolał zajęcia harcerskie, należał do Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Miał 14 lat, kiedy wstąpił do Polskiej Organizacji Wojskowej i pracował „jako członek wolnej Szkoły Podchorążych. Podczas prześladowań po manifestacji przeciw odłączeniu Chełmszczyzny, zmuszony byłem opuścić miasto, chroniąc się przed rozkazem aresztowania”. Było to w lutym bądź marcu 1918 roku.

Urok munduru
Chłopaka z Sosnowca ciągnęło do munduru. Pod koniec 1919 roku wstąpił do I Pułku Strzelców Bytomskich. 14 czerwca pisał do rodziców z Koniecpola: „Człowiek w końcu czuje się tym żołnierzem, choć nie bardzo przyjemnie słuchać, jak szarża wymyśla i równa z błotem, a jakby się kto odezwał, to do paki wsadzą lub poślą na karne ćwiczenia na skwarze słonecznym”.

Wieczorami ochotnicy umilali sobie czas śpiewem. Prawdopodobnie głos młodego Janka brzmiał najdonośniej.
„Czasem pod wieczór, gdy wszystko jest cicho, jak zawyjemy – Z dymem pożarów... – to duszę rozpiera potęga tego uczucia, które powstaje pod wpływem melodii tej pieśni”.
Nie żalił się rodzicom, w lipcu pisał do nich z Częstochowy, że w armii generała Hallera jest mu „tak dobrze, że nie wie, gdzie mu będzie lepiej”.

Po I Powstaniu Śląskim Kiepura wrócił do nauki i oczywiście do śpiewu.

Piękny tenor
W czerwcu 1920 roku Wacław Brzeziński, słynny nauczyciel śpiewu i artysta Opery Warszawskiej, wystawił młodzieńcowi z Sosnowca zaświadczenie, w którym napisał m.in.: „niniejszym stwierdzam, że pan Jan, 18-letni chłopiec, posiada głos tenorowy wielkiej piękności i siły (...). Głos dał Pan Bóg, reszta zależy od talentu i poważnego zamiłowania do sztuki, a głównie do wielkiej i intensywnej pracy”.

Znowu przyszła wojna, Kiepura od razu zgłosił się do wojska, do... marynarki. Tym razem w mundurze nie było już tak wesoło jak poprzednio. 29 lipca 1920 roku pisał w Torunia: „Czuję się bardzo nieswojo z powodu takiego oddalenia od domu. Z tego powodu będę starał się przenieść gdzieś bliżej Sosnowca”. Nie udało się, następne listy pisał z Grudziądza.
W listopadzie Kiepura został zwolniony z wojska i wrócił do Sosnowca.

Na połowę lat 20. przypadł debiut Jana na scenie. Na kartce pocztowej z 12 lutego 1925 roku wysłanej z Warszawy do brata Władka, Kiepura pisał: „Obecnie dyrekcja pertraktuje ze mną celem zaangażowania mnie na stałe. Jestem zaangażowany jako adept, a za miesiąc, dwa po debiucie zaangażują mnie jako już bohaterskiego tenora Opery Warszawskiej”. Właśnie tam zobaczył, jak wygląda prawdziwe życie w teatrze za kulisami. „Żebyś, Władek tu był i codziennie z bliska za kulisami widział ten świat śpiewaczy, tych wielkich Gruszczyńskich i Dygasów, jak to pluje, chrząka za kulisami, na scenie, gdy głuszy orkiestra, tobyś dopiero należycie ocenił sam”.

Zajęte terminy
Śpiewa nie tylko w Warszawie, ale też w Poznaniu i we Lwowie.

W liście do brata chwali się, że prasa poznańska porównywała go do Carusa, pisano też, że Kiepura „będzie dzielną podporą polskiej opery”.

Po sześciu koncertach „Fausta” Jan Kiepura kupił pierwszy w życiu frak za 350 zł, krawaty, koszule frakowe i buty.
W lipcu 1926 roku podpisał pierwszy zagraniczny kontrakt w Wiedniu. Po występach tam i recenzjach o 24-latku zaczęło być głośno, posypały się propozycje występów. Nie wszystkie mógł przyjąć. Tak w marcu 1927 Kiepura odpowiedział na jedno z zaproszeń: „propozycji, niestety, przyjąć nie mogę, nawet gdyby Panie mi płaciły 1000 dolarów za wieczór, gdyż wszystkie terminy zajęte”.

Życie gwiazdy i miłość
Ożenił się w 1936 roku. Wcześniej chciano wyswatać go z Zofią Batycką, aktorką i zdobywczynią tytułu Miss Polonia. Jego pierwsze zauroczenie Batycką minęło w czasie zagranicznych podróży. Zofia pisała z żalem do Franciszka Kiepury, ojca Jana: „Od miesiąca nie otrzymuję żadnej wiadomości mimo listu i paru kartek (...). Pan Jasiek musi być na mnie obrażony...”

Z Martą Eggerth poznali się podczas realizacji filmu „Dla ciebie śpiewam”. Ich ślub odbył się w Urzędzie Stanu Cywilnego w Katowicach, a przyjęcie weselne w hotelu „Monopol”. Brało w nim udział jedynie 35 gości.

Przeżyli wspólnie blisko 30 lat, wychowali dwóch synów. Jan Kiepura zmarł nagle na atak serca 15 sierpnia 1966 roku. Zgodnie z jego wolą, śpiewaka pochowano na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.

Czasami musiało męczyć go życie gwiazdy, świadczy o tym fragment jednego z listów do rodziców. „Jestem szalenie zmęczony, bo nie mam wytchnienia i ciągle interwiewy z dziennikarzami, fotografie we wszystkich pozach, w pokoju, w łazience, na ulicy w restauracji, w łóżku, niedługo chyba w klozecie nie dadzą mi spokoju”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Tatiana Okupnik tak dba o siebie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto