Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Aleksander ze Szczedrzyka lada dzień miał zostać ojcem. Zginął w pracy w Ozimku przygnieciony konstrukcją. Sąsiedzi ruszyli z pomocą

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Druga córeczka 31-letniego Aleksandra ma przyjść na świat tuż przed Bożym Narodzeniem. W środę rodzinne szczęście prysnęło jednak jak mydlana bańka. Wdowa po zmarłym pracowniku została bez środków do życia.
Druga córeczka 31-letniego Aleksandra ma przyjść na świat tuż przed Bożym Narodzeniem. W środę rodzinne szczęście prysnęło jednak jak mydlana bańka. Wdowa po zmarłym pracowniku została bez środków do życia. pixabay.com
Po śmierci mężczyzny jego ciężarna żona i córka zostały bez środków do życia. Sąsiedzi ruszyli z pomocą, by rodzina mogła przetrwać kolejne miesiące. Potrzebna jest m.in. żywność i węgiel na zimę.

Środa 2 grudnia. Szczedrzyk.

31-letni Aleksander pożegnał się z ciężarną żoną oraz 10-letnią córeczką i skoro świt wyjechał do pracy w pobliskim Ozimku. Zmianę rozpoczął o godz. 6.

Kilkadziesiąt minut później zdarzył się wypadek. Kilkutonowa konstrukcja, na której były betonowe schody, przewróciła się na niego, zabijając na miejscu.

Niedługo po tym, do drzwi jego domu zapukali koledzy z pracy, przynosząc tragiczne wieści.

Pani Tatiana, słysząc że mąż nie żyje, trafiła do szpitala. Kobieta jest w ciąży. Za nieco ponad dwa tygodnie na świat ma przyjść ich upragnione, drugie dziecko...

- Trudno wyrazić słowami rozmiar tej tragedii - mówi Iwona Feliks, sołtys Szczedrzyka. - Rodzina pochodzi z Ukrainy. Pan Aleksander mieszkał w gminie od 5 lat, do naszej wioski sprowadził się jakieś 2 lata temu. W tym roku dołączyła do niego żona i 10-letnia córeczka. Wiktoria od września poszła tu do szkoły...

Druga córeczka małżeństwa ma przyjść na świat tuż przed Bożym Narodzeniem. W środę rodzinne szczęście prysnęło jednak jak mydlana bańka.

- Wiktorią, gdy mama znalazła się w szpitalu, zaopiekowała się rodzina pana Aleksandra. Wspólnie z nimi musieliśmy jej powiedzieć, że tata nie wróci. Zaczęła szlochać, a chwilę później zebrała się w sobie i stwierdziła, że musi być dzielna i pomóc mamie, gdy urodzi się jej siostrzyczka. Nie mogłam wyjść z podziwu nad dojrzałością tego dziecka... - wspomina sołtyska.

31-letni Aleksander był jedynym żywicielem rodziny. Gdy zginął, żona i córka zostały bez środków do życia. Dlatego z pomocą ruszyli sąsiedzi.

- Potrzebne będą akcesoria dla noworodka, zwłaszcza pieluchy, nawilżane chusteczki oraz kosmetyki do pielęgnacji. Przyda się również żywność, szczególnie ta z dłuższym terminem przydatności - wylicza pani sołtys. - Reakcja na nasz apel przeszła najśmielsze oczekiwania. Pomoc napływa z całego kraju. Wiem, że jadą też paczki z Niemiec, Austrii i Szwajcarii. Łzy napływają mi do oczu, kiedy pomyślę, ile wokół jest życzliwych ludzi, którzy chcą pomóc pani Tatianie przetrwać tę tragedię.

Bliscy zdecydowali, że Aleksander zostanie pochowany na rodzinnej Ukrainie.

- Koszty takiego przedsięwzięcia są ogromne, bo wynoszą około 10 tys. złotych. Baliśmy się, że nie uda się zebrać takiej kwoty. Na szczęście firma, w której pracował pan Aleksander, zadeklarowała, że pokryje te koszty - mówi Iwona Feliks.

Trwająca zbiórka ma zabezpieczyć najbliższą przyszłość rodziny, by mieli za co żyć i nie musieli wracać na Ukrainę. - Chcemy uruchomić internetową zbiórkę, ale musimy zrobić to z głową, żeby nie przysporzyć pani Tatianie dodatkowych kłopotów. Rodzina wynajmuje dom, dlatego zależy nam na tym, by nie musiała się martwić, skąd wezmie pieniądze na opłaty. Dom jest opalany piecem zasypowym, więc konieczny też będzie zapas węgla... - mówi pani sołtys.

Póki nie ruszy wirtualna zbiórka, pomagać można rzeczowo. Przydadzą się artykuły spożywcze z dłuższym terminem przydatności, ale również ubranka dla noworodka i jego starszej siostry.

- Najmniejszych ubrań mamy już sporo, dlatego teraz potrzebne byłyby takie dla półrocznego dziecka. Wiktoria bieżące potrzeby również ma już zabezpieczone (nosi rozmiar 152), ale chętnie przyjmiemy ciuchy na rozmiar 158 - wylicza Iwona Feliks.

Najlepsza pomoc, to pomoc celowa (rodzina otrzymała mnóstwo prezentów dla dzieci, mało jest natomiast żywności). Dlatego darczyńcy mogą skontaktować się z panią sołtys telefonicznie pod numerem: 691 519 602 lub za pomocą jej facebookowego profilu.

Firma, w której pracował pan Aleksander, specjalizuje się w produkcji prefabrykatów żelbetowych, m.in. schodów i balkonów. Przyczyny środowej tragedii wyjaśnia policja pod nadzorem prokuratury oraz Państwowa Inspekcja Pracy.

- Ze wstępnych ustaleń wynika, że mężczyzna wykonywał prace przy obsłudze maszyny do produkcji schodów - mówi Tomasz Krzemienowski z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Opolu. - Urządzenie było przypięte do suwnicy za pomocą metalowego zawiesia. Zawiesie się zerwało, a platforma opadła na znajdującego się pod nią pracownika. Mężczyzna zginął na miejscu.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto