Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Awantura w autobusie MZK w Opolu. Kierowca przyciął nogę czteroletniej dziewczynce? „Nie reagował mimo krzyku”

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Pani Anna ma żal, bo sytuację najbardziej przeżyły jej dzieci. – Nóżka córkę jeszcze boli, ale obyło bez wizyty w szpitalu – mówi. – Wypadki się zdarzają i nie byłoby sprawy, gdyby kierowca przeprosił, albo choć zainteresował się, czy dziecku nic nie jest.
Pani Anna ma żal, bo sytuację najbardziej przeżyły jej dzieci. – Nóżka córkę jeszcze boli, ale obyło bez wizyty w szpitalu – mówi. – Wypadki się zdarzają i nie byłoby sprawy, gdyby kierowca przeprosił, albo choć zainteresował się, czy dziecku nic nie jest. Sławomir Mielnik/zdjęcie ilustracyjne
Matka dziecka twierdzi, że mężczyzna był agresywny i nie przeprosił za to, co się stało. Gdy kobieta skomentowała jego zachowanie, wezwał straż miejską. – Noga boli do dziś. Córka i syn bardzo przeżyli to zdarzenie – mówi. MZK widzi sprawę inaczej.

Pani Anna, mieszkanka Opola, w poniedziałek (5 lipca) około godz. 20:00 wracała autobusem MZK do domu. Była z nią dwójka dzieci: czteroletnia córka i sześcioletni syn.

– Na przystanek przy ul. Witosa podjechał autobus linii nr 17. Chcieliśmy jechać w stronę Zaodrza – wspomina. – Syn wskoczył pierwszy, a ja z córką weszłam za nim. Kierowca zamknął drzwi, gdy mała była jeszcze w trakcie wchodzenia. Jej noga została przytrzaśnięta drzwiami. Córka zaczęła przeraźliwie krzyczeć, a ja razem z nią, żeby kierowca otworzył drzwi. Dopiero, gdy krzyknęłam drugi raz kierowca opamiętał się i zareagował. Po wszystkim nawet nie podszedł, żeby zapytać, czy coś się stało. Jakby nigdy nic odjechał z przystanku.

Pani Anna relacjonuje, że z dwójką przestraszonych dzieci zajęła miejsce w autobusie.

Czterolatka płakała i skarżyła się na ból nóżki.

– Skomentowałam na głos zachowanie kierowcy, bo w głowie nie chciało mi się zmieścić to, jak postąpił. Zrobiłam to kulturalnie, nie obraziłam go, nie padały wulgaryzmy. Liczyłam na to, że on nas przeprosi. W pewnym momencie kierowca zerwał się z miejsca i gwałtownie do nas podszedł. Myślałam, że mnie uderzy. Mówił, że swoimi komentarzami przeszkadzam mu w jeździe i że to moja wina, bo nie dopilnowałam córki – wspomina.

Później wydarzenia przybrały jeszcze bardziej zaskakujący obrót, bo na przystanku pojawiła się… straż miejska.

– Kierowca zażądał, by strażnicy sprawdzili, czy nie jestem pod wpływem alkoholu albo narkotyków. Patrzyły na to przerażone dzieci, córka cały czas płakała – opowiada opolanka. – Kierowca stwierdził, że przez moje komentarze nie może skupić się na jeździe. Chciał, żeby strażnicy wyprowadzili mnie i dzieci z autobusu. Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje.

Ostatecznie strażnicy miejscy nie widzieli podstaw, by wyprosić opolankę z autobusu.

– Była taka sytuacja – potwierdza Krzysztof Maślak, komendant Straży Miejskiej w Opolu. - W autobusie MZK doszło do sprzeczki między pasażerką a kierowcą. Została sporządzona notatka służbowa.

MZK odpiera zarzuty pasażerki i dodaje, że zapis monitoringu świadczy o tym, że kierowca zachował się jak należy.

- W trakcie, gdy otwierały się drzwi pierwszy do autobusu wskoczył chłopiec, za nim weszła matka dzieci, natomiast dziewczynka włożyła nóżkę pomiędzy wciąż otwierające się skrzydło drzwi a krawędź futryny drzwiowej. Matka zorientowawszy się, że noga dziecka utknęła w tym miejscu i nie może ono wejść do autobusu próbowała mu pomóc, ale konieczne było przymknięcie drzwi i ponowne ich otwarcie – opisuje Dagmara Malińska z opolskiego MZK. - Ta sytuacja jednoznacznie obciąża osobę dorosłą sprawującą nadzór nad małymi dziećmi. Kierowca zwrócił się do pasażerki z pytaniem, czy potrzebna jest pomoc. W odpowiedzi usłyszał słowny atak pasażerki, który trwał przez kolejnych osiem przystanków.

To wtedy kierowca zatrzymał przejeżdżający patrol, bo – jak tłumaczy MZK – zachowanie pasażerki nie pozwoliło mu się skupić na prowadzeniu autobusu.

- W tej konkretnej sytuacji stajemy zdecydowanie po stronie naszego pracownika, który w żaden sposób nie przyczynił się do powstania niebezpiecznej sytuacji – dodaje Dagmara Malińska.

Pani Anna ma żal, bo sytuację najbardziej przeżyły jej dzieci.

– Nóżka córkę jeszcze boli, ale obyło bez wizyty w szpitalu – mówi. – Wypadki się zdarzają i nie byłoby sprawy, gdyby kierowca przeprosił, albo choć zainteresował się, czy dziecku nic nie jest. On zamiast tego naskoczył na mnie, a później wezwał strażników, fundując dzieciom niepotrzebny stres. Najbardziej to zdarzenie przeżyła córka, która teraz panicznie boi się wsiąść do autobusu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto