Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bank Słowiańskich Ofiar Wojny oszukał 258 osób

Mirosław Łukaszuk (bus)
fot. Jacek Rojkowski
fot. Jacek Rojkowski
O wyłudzenie 25,8 tys. zł oskarża bielska prokuratura Mieczysława J., prezesa Stowarzyszenia Ofiar Wojny, znanego z afery Żelazo. Prezes nie przyznaje się do winy.

O wyłudzenie 25,8 tys. zł oskarża bielska prokuratura Mieczysława J., prezesa Stowarzyszenia Ofiar Wojny, znanego z afery Żelazo. Prezes nie przyznaje się do winy.

Zdaniem prokuratury wyłudzenia dokonał Bank Słowiańskich Ofiar Wojny, którego polskim oddziałem kieruje właśnie Mieczysław J. "Dziennik Zachodni" jako pierwszy w 2003 r. napisał, że Bank zbiera pieniądze od ludzi poszkodowanych przez wojnę. Teraz te zarzuty potwierdza prokuratura.

Według jej ustaleń od września 2002 r. do czerwca 2005 r. na konto tego banku 258 osób wpłaciło po 100 zł. Osoby te liczyły, że w zamian dostaną po prawie 74 tys. zł odszkodowania za cierpienia spowodowane przez Niemców w czasie II wojny światowej.

Nazwisko Mieczysława J. wypłynęło szerzej na początku lat 90., gdy ujawniono udział polskich służb specjalnych w rabunkach dokonywanych na terenie Niemiec w latach 70. Mieczysław J. wraz ze swymi braćmi byli w Niemczech ludźmi polskiej SB. Potem znów było o nim głośno, tym razem już jako o prezesie Stowarzyszenia Ofiar Wojny. Przejął od oświęcimskich karmelitanek budynek tzw. Starego Teatru wraz ze Żwirowiskiem, tuż przy murze byłego KL Auschwitz.

Pozwolił działać tam Kazimierzowi Świtoniowi, który uczynił z tego miejsca dolinę krzyży. Przy tej okazji Mieczysław J. głosił, że jego stowarzyszenie ma zamiar domagać się od strony niemieckiej odszkodowań za pracę przymusową w czasie II wojny światowej i przekazywać je ofiarom.

Bank Słowiańskich Ofiar Wojny to kontynuacja tamtego pomysłu. Jak ustalili śledczy, bank powstał w 2000 r. w Belgradzie. Jego utworzenie ogłosił "Międzynarodowy Trybunał Słowian Belgrad - Bielsko-Biała - Moskwa" na "I Międzynarodowej Konferencji Związków i Stowarzyszeń Ofiar II Wojny Światowej Krajów Europy Wschodniej".

Polskie Stowarzyszenie Ofiar Wojny Mieczysława J. było jednym z jego założycieli. Ogłoszono wtedy, że celem banku będzie właśnie wypłata odszkodowań ofiarom wojny. Bank nie dysponował jednak żadnymi środkami, miał je dopiero uzyskać od "niemieckich osób fizycznych i prawnych oraz państwa niemieckiego". Wyliczono, że chodzi o sumę 537 mld marek niemieckich o wartości z 1972 r. To dawało prawie 74 tys. zł na ofiarę.

Tak właśnie przedstawiał sprawę bank, który wysyłał informację do znanych sobie ofiar wojny i ich spadkobierców. 100 zł to był koszt świadectwa, które potem uprawniało do otrzymania odszkodowania. Jedną z takich osób był Julian Z. Stwierdził on w śledztwie, że wypełnił przysłany mu wniosek i wpłacił na konto banku 100 zł. Gdy poniewczasie zaczął interesować się dalszym losem odszkodowania, okazało się, że w świadectwie nie ma mowy o jakiejkolwiek dacie jego otrzymania.

Prokuraturę działalnością banku zainteresowało Stowarzyszenie Polsko-Niemieckie Pojednanie, które jako jedyne wypłaca odszkodowania ofiarom wojny z funduszy niemieckich. Śledczy ustalili, że Bank Słowiańskich Ofiar Wojny nie został nawet zarejestrowany, nie uzyskał też zezwolenia od NBP na świadczenie podobnych usług. A mimo to pobierał stuzłotowe opłaty.

Obietnica uzyskania 74 tys. zł odszkodowania za wykupienie za 100 zł świadectwa, zdaniem prokuratury była wprowadzaniem ludzi w błąd. Bank nie posiadał środków finansowych na wywiązanie się z tego zobowiązania, nie miał również możliwości ich wyegzekwowania z zagranicy. Tym samym doprowadził 258 osób do niekorzystnego rozporządzenia swoimi pieniędzmi.

Mieczysław J. nie przyznał się do winy, odmówił też składania wyjaśnień. Śledczym zadeklarował, że skontaktuje się z tymi osobami i jeżeli będą chcieli, to odda im te 100 zł. Jak na razie nic nie zwrócił. Uznał też, że policja podstępnie wymusiła zeznania od poszkodowanych przekonując ich, że pieniędzy od Banku Słowiańskich Ofiar Wojny nie otrzymają, gdy tymczasem część już otrzymała odszkodowanie. Nie poparł tego jednak żadnym dowodem.

Z reporterem DZ Mieczysław J. nie chciał rozmawiać. - Nie mam zamiaru udzielać panu żadnych informacji, ani dyskutować z panem - powiedział, po czym odłożył słuchawkę.

Fragment rozmowy Mieczysława J. z reporterami DZ, styczeń 2003

- Dzień dobry. My do pana prezesa. Kolejny raz!

- Co, co, co mnie za jaja robicie? Raus!!!

- Dlaczego pan mówi raus?

- Do widzenia, już! Do widzenia, już was nie ma! Co przychodzisz i bałamucisz? Co się robisz chamem? Co z tym aparatem?! Palnę cię w łeb, gnojku zasrany. Kazałem ci robić zdjęcia?!

- Pięknie się pan zachowuje.

- Idź ty, gnoju zasrany! Nie będziesz mi tutaj rządził.

- My do pana grzecznie przychodzimy, z dokumentami.

- Wynoś się, gnojku!

• W trakcie zbierania materiałów o tzw. Banku Słowiańskich Ofiar Wojny reporter DZ został pobity przez Mieczysława J.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto