Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bułgaria: byle nie hotel

Paweł Gołąb
Plaża w Sozopolu. Morze często wzburzone, ale te widoki...
Plaża w Sozopolu. Morze często wzburzone, ale te widoki... Fot. Paweł Gołąb
W naszym wakacyjnym, podróżniczym cyklu polecamy kolejną wyprawę. Tym razem nad bułgarskie Morze Czarne.

Pierwszy dzień na plaży i pech – kontuzja. Moja lepsza połowa wchodzi w całkiem błękitne odmęty Morza Czarnego i już o własnych siłach przez uraz kolana wyjść nie daje rady. Pędzimy - choć to mało szczęśliwe w tym przypadku słowo - do apteki. Na „du ju spik inglisz” bułgarski farmaceuta przytakuje, że owszem „jes”, ale na tym szekspirowski dialog się kończy. Dopada mnie pomroczność jasna, zupełnie zapominam języka w gębie i niczym Polak z dowcipu gestykuluję stękając po naszemu pojedyncze słowa „kolano, boli, lekarstwo”. Aptekarz, który jak widać niejednego naszego rodaka już spotkał, na to „a może po polsku?”.
Pełne zaskoczenie i ulga. Ale oczywiście nie tylko tym potrafi zaskoczyć Bułgaria, do której wybieramy się rodzinnie na wypoczynek choć w pierwszym rzędzie kojarzy się nam ze znienawidzonymi wielkimi hotelami wypełnionymi wczasowiczami, którzy przemierzają pół Europy, by wykąpać się w basenie a nie w morzu, jakby nie mogli siebie i bliskich zabrać po prostu do najbliższego aquaparku. Dlatego wybór pada na nadmorskie małe miasto Sozopol, które w przewodnikach jawi się jako miły kurort z charakterem. Strzał okazuje się celny. Już chociażby z racji tego, że szybko udaje się znaleźć pokój za 50 zł w przeliczeniu na nasze (w całości, nie na przysłowiowego łebka jak to jest praktykowane nad polskim morzem). Do tego do wody gdzieś około 150 metrów, a 300 metrów, ale w drugą do dyspozycji jest urokliwa starówka z charakterystycznymi dla tego regionu budynkami z wysuniętym w stosunku do parteru piętrem podtrzymywanym często zdobionymi podporami. I z mnogością knajpek, w których obowiązkowo spróbować trzeba szopskiej sałatki. Ogórek, pomidor, papryka cebula i oliwa z oliwek. Niby nic – to co robi różnicę, to ostatni składnik w postaci miejscowego sera owczego. Słynnej kadarki nie trzeba szczególnie polecać. U nas powszechnie dostępna, no ale nie z plastikowego baniaczka, do którego nalać można w markecie całe pięć litrów za coś około 15 zł.
Będąc w okolicy nie można pominąć i kolejnej nadmorskiej perełki. To położony ledwo 70 km na północ Nesebyr, gdzie koniecznie trzeba wybrać się do starej części miasta położonej na niegdyś wysepce połączonej ze stałym lądem piaszczystym cyplem, na którym z biegiem lat udało się wybudować deptak i drogę dojazdową. Turystów na starówce prawdziwy tłum, ale trudno się dziwić, bo czekają tu na nich zabytki wpisane na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO jak Cerkiew Chrystusa Pantokratora słynąca z niezwykle ozdobnej fasady.
Fajnie. No i w aptece człowiek się dogada.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sieradz.naszemiasto.pl Nasze Miasto