Remont się zakończył, ale nie dla wszystkich
Minęło półtora miesiąca od pożaru, który pod koniec zeszłego roku wybuchł w bloku na osiedlu Armii Krajowej. W budynku przy ul. Batalionu „Zośka” 5 zostały zakończone już prace remontowe i wzmocnienia konstrukcji ścian stropu i elewacji budynku, wykonano nową instalację elektryczną do wszystkich 32 mieszkań i niezbędne prace remontowe na klatce schodowe, wynikające z nakazu Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego.
- Wszystkie prace mające wpływ na bezpieczną eksploatację i zamieszkanie w budynku zostały wykonane - zapewnia Arkadiusz Kowara, prezes zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej w Opolu.
Na klatkach schodowych trwają jeszcze drobne prace wykończeniowe i instalacje teletechniczne przez operatorów usług telekomunikacyjnych. Od wtorku mieszkańcy mogą także prowadzić prace porządkowe w mieszkaniach we własnym zakresie.
"Za ścianą obok zginęła trzyosobowa rodzina"
- Pracy będzie bardzo dużo i w sumie nie wiem, od czego mam zacząć, skoro nawet prądu nie mam w mieszkaniu. Sąsiaduję z mieszkaniem, w którym doszło do pożaru i cała instalacja elektryczna w moim mieszkaniu jest spalona. Spółdzielnia przywróciła prąd w częściach wspólnych, ale ja w mieszkaniu prądu nie mam. Co więcej, w trakcie gaszenia pożaru częściowo zalane zostało moje mieszkanie i nie wiem, jak po czasie zachowają się panele i czy ich też nie trzeba będzie wymienić - mówi jeden z lokatorów.
W rozmowie z nto przyznaje ze łzami w oczach, że wraz z żoną jest bardzo rozgoryczony, ponieważ do mieszkania wprowadził się niecały miesiąc przed wybuchem pożaru.
Kompleksowo wyremontowali je za 20 tys. zł, ponieważ miało to być mieszkanie, w którym dożyją spokojnej starości. Teraz konieczny będzie kolejny remont, na który ich obecnie zwyczajnie nie stać.
- Dodatkowo dochodzi trauma związana z tym, że za ścianą obok zginęła trzyosobowa rodzina - dodaje.
Ogrom zniszczeń jest przytłaczający
O trwającej od sześciu tygodni traumie mówią także inni lokatorzy, którzy dzisiaj wrócili do swoich mieszkań.
- Takie przymusowe wysiedlenie kilkudziesięciu osób na tak długi okres jest przedłużoną traumą. Szczególnie, że przez cały ten czas żyliśmy w niepewności. Nie wiedzieliśmy, kiedy i czy w ogóle budynek zostanie dopuszczony do użytkowania. Z jednej strony bardzo się cieszymy na powrót, a z drugiej widząc ogrom zniszczeń, człowiekowi odechciewa się tutaj dłużej mieszkań - wyjaśnia emerytowana mieszkanka bloku.
Z kolei lokator mieszkania na parterze tłumaczy, że choć cieszy się, że w jego mieszkaniu nie widać skutków pożaru, który wybuchł na czwartym piętrze, to szczerze współczuje sąsiadom, którzy w pożarze stracili cały dorobek życia.
- Musieliśmy opuścić mieszkanie nawet nie z dnia na dzień, ale w ciągu minuty. Tak jak staliśmy, w samych klapkach wybiegliśmy na dwór. Życie na walizkach jest bardzo trudne i jeśli ktoś tego nie doświadczy, to nie będzie wiedział, o czym mówię. Przez półtora miesiąca żyliśmy w trzy osoby na dziewięciu metrach kwadratowych pokoju w mieszkaniu teścia. Na szczęście mieliśmy do kogo się zwrócić - dodaje.
Co było przyczyną pożaru?
Na tę chwilę nie jest jeszcze znana oficjalna przyczyna pożaru. Nadal trwa prokuratorskie śledztwo dotyczące przyczyn pożaru, w którym zginęła trzyosobowa rodzina.
Pod uwagę brane są dwa scenariusze - albo było to przypadkowe zaprószenie ognia albo jeden z mieszkańców świadomie wzniecił pożar.
Do sprawy wkrótce wrócimy.
Czy warto kupować dzisiaj mieszkanie?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?