Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Byliśmy na os. AK, gdzie 6 tygodni temu opolanie stracili dach nad głową. Jak wygląda spalony blok od środka? Widok jest przygnębiający

Mateusz Majnusz
Mateusz Majnusz
Od wtorku mieszkańcy mogą prowadzić prace porządkowe w mieszkaniach we własnym zakresie. Pracy będzie bardzo dużo, ponieważ  ogrom zniszczeń spowodowanych pożarem jest przytłaczający
Od wtorku mieszkańcy mogą prowadzić prace porządkowe w mieszkaniach we własnym zakresie. Pracy będzie bardzo dużo, ponieważ ogrom zniszczeń spowodowanych pożarem jest przytłaczający Mateusz Majnusz / Nowa Trybuna Opolska
We wtorek od wczesnych godzin porannych mieszkańcy bloku przy ulicy Batalionu "Zośka" 5 w Opolu wprowadzali się do swoich mieszkań. Przez sześć tygodni żyli na walizkach, często u rodziny lub znajomych, dlatego dla wielu z nich powrót do swojego mieszkania oznaczał sporo emocji, również tych negatywnych, gdy przypominali sobie dzień pożaru. Nie może więc dziwić, że słowo trauma była dziś tam odmieniana przez wszystkie przypadki.

Remont się zakończył, ale nie dla wszystkich

Minęło półtora miesiąca od pożaru, który pod koniec zeszłego roku wybuchł w bloku na osiedlu Armii Krajowej. W budynku przy ul. Batalionu „Zośka” 5 zostały zakończone już prace remontowe i wzmocnienia konstrukcji ścian stropu i elewacji budynku, wykonano nową instalację elektryczną do wszystkich 32 mieszkań i niezbędne prace remontowe na klatce schodowe, wynikające z nakazu Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego.

- Wszystkie prace mające wpływ na bezpieczną eksploatację i zamieszkanie w budynku zostały wykonane - zapewnia Arkadiusz Kowara, prezes zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej w Opolu.

Na klatkach schodowych trwają jeszcze drobne prace wykończeniowe i instalacje teletechniczne przez operatorów usług telekomunikacyjnych. Od wtorku mieszkańcy mogą także prowadzić prace porządkowe w mieszkaniach we własnym zakresie.

"Za ścianą obok zginęła trzyosobowa rodzina"

- Pracy będzie bardzo dużo i w sumie nie wiem, od czego mam zacząć, skoro nawet prądu nie mam w mieszkaniu. Sąsiaduję z mieszkaniem, w którym doszło do pożaru i cała instalacja elektryczna w moim mieszkaniu jest spalona. Spółdzielnia przywróciła prąd w częściach wspólnych, ale ja w mieszkaniu prądu nie mam. Co więcej, w trakcie gaszenia pożaru częściowo zalane zostało moje mieszkanie i nie wiem, jak po czasie zachowają się panele i czy ich też nie trzeba będzie wymienić - mówi jeden z lokatorów.

W rozmowie z nto przyznaje ze łzami w oczach, że wraz z żoną jest bardzo rozgoryczony, ponieważ do mieszkania wprowadził się niecały miesiąc przed wybuchem pożaru.

Kompleksowo wyremontowali je za 20 tys. zł, ponieważ miało to być mieszkanie, w którym dożyją spokojnej starości. Teraz konieczny będzie kolejny remont, na który ich obecnie zwyczajnie nie stać.

- Dodatkowo dochodzi trauma związana z tym, że za ścianą obok zginęła trzyosobowa rodzina - dodaje.

Ogrom zniszczeń jest przytłaczający

O trwającej od sześciu tygodni traumie mówią także inni lokatorzy, którzy dzisiaj wrócili do swoich mieszkań.

- Takie przymusowe wysiedlenie kilkudziesięciu osób na tak długi okres jest przedłużoną traumą. Szczególnie, że przez cały ten czas żyliśmy w niepewności. Nie wiedzieliśmy, kiedy i czy w ogóle budynek zostanie dopuszczony do użytkowania. Z jednej strony bardzo się cieszymy na powrót, a z drugiej widząc ogrom zniszczeń, człowiekowi odechciewa się tutaj dłużej mieszkań - wyjaśnia emerytowana mieszkanka bloku.

Z kolei lokator mieszkania na parterze tłumaczy, że choć cieszy się, że w jego mieszkaniu nie widać skutków pożaru, który wybuchł na czwartym piętrze, to szczerze współczuje sąsiadom, którzy w pożarze stracili cały dorobek życia.

- Musieliśmy opuścić mieszkanie nawet nie z dnia na dzień, ale w ciągu minuty. Tak jak staliśmy, w samych klapkach wybiegliśmy na dwór. Życie na walizkach jest bardzo trudne i jeśli ktoś tego nie doświadczy, to nie będzie wiedział, o czym mówię. Przez półtora miesiąca żyliśmy w trzy osoby na dziewięciu metrach kwadratowych pokoju w mieszkaniu teścia. Na szczęście mieliśmy do kogo się zwrócić - dodaje.

Co było przyczyną pożaru?

Na tę chwilę nie jest jeszcze znana oficjalna przyczyna pożaru. Nadal trwa prokuratorskie śledztwo dotyczące przyczyn pożaru, w którym zginęła trzyosobowa rodzina.
Pod uwagę brane są dwa scenariusze - albo było to przypadkowe zaprószenie ognia albo jeden z mieszkańców świadomie wzniecił pożar.

Do sprawy wkrótce wrócimy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Czy warto kupować dzisiaj mieszkanie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto