Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Były prezydent Zabrza mordercą?

Aldona Minorczyk-Cichy
Jerzy G. był prezydentem Zabrza w latach  2002-2006.
Jerzy G. był prezydentem Zabrza w latach 2002-2006. Fot. Arkadiusz Gola
Jerzy G., były prezydent Zabrza z ramienia SLD, jest podejrzany o zabicie Lecha Frydrychowskiego, prawnika, któremu był winien 250 tys. złotych. Nieoficjalnie wiadomo, że prezydent był uzależniony od hazardu, a długi zaciągnął przy karcianym stoliku.

- Do zabójstwa doszło 17 sierpnia 2008 roku w lesie w okolicach Wymysłowa w powiecie będzińskim. Teraz zarzuty zabójstwa, działania wspólnie i w porozumieniu w tej sprawie usłyszały trzy osoby. Oprócz Jerzego G. także Robert T. i Mariusz R. - wyjaśnia prok. Marta Zawada-Dybek z Prokuratury Okręgowej w Katowicach.

Frydrychowski w chwili śmierci miał 34 lata. Był bezdzietnym kawalerem. Zginął od dźgnięć nożem w szyję. Przed śmiercią był torturowany. Zabójcy odcięli mu ucho, przypalali. Co było powodem tak bestialskiego zabójstwa?

Frydrychowski i Jerzy G. przez pewien czas wspólnie prowadzili księgarnię w Zabrzu przy ul. Wolności. Konflikt pomiędzy nimi zaczął się kilka lat wcześniej. Poszło o pieniądze, a konkretnie o 250 tys. zł, które prezydent był winien prawnikowi. Mężczyźni sądzili się, wzajemnie oskarżali o oszustwa. Sąd w Zabrzu przyznał w końcu rację Frydrychowskiemu. G. załamał się. Spłata długu oznaczała dla niego utratę dorobku życia.

- Wszyscy w mieście wiedzieli, że to była przegrana w karty. G. w ten sposób zaciągał ogromne długi i to nie tylko u Frydrychowskiego. Grał z lekarzami, prawnikami i politykami. To były miliony złotych - mówi nasz informator.

Czy Jerzy G. naprawdę zabił? Materiał dowodowy był na tyle mocny, że prokuratorzy zdecydowali się na postawienie mu zarzutów, a sąd na orzeczenie trzymiesięcznego aresztu.

Jerzy G. był prezydentem Zabrza w latach 2002-2006. Wcześniej (od 1988 do 1990 roku) był pierwszym sekretarzem Komitetu Miejskiego PZPR. Był też naukowcem, zastępcą dyrektora Instytutu Podstaw Inżynierii Środowiska PAN w Zabrzu. Jeśli zarzuty się potwierdzą, grozi mu dożywocie.

Jeżeli zarzuty się potwierdzą, Jerzemu G. grozi dożywocie

Były prezydent, lewicowy polityk, naukowiec z Polskiej Akademii Nauk, autor wielu książek, biznesmen. Czy taki człowiek mógł zabić, a przed zadaniem ostatecznego ciosu nożem, także wraz ze wspólnikami bestialsko torturować swoją ofiarę? Dowody, jakie zebrała katowicka Prokuratura Okręgowa przeciwko byłemu prezydentowi Zabrza Jerzemu G., są mocne i pozwoliły na postawienie mu zarzutu zabójstwa. Śledczy nie ujawniają jednak, czy przyznał się do winy.

- To ze względu na dobro śledztwa. Ta sprawa jest niezwykle skomplikowana - podkreśla prok. Marta Zawada-Dybek.

Alicja Frydrychowska, matka zabitego Lecha, przez wiele lat wraz z Jerzym G. prowadziła wspólnie księgarnię w centrum Zabrza. Potem ona wyjechała do Niemiec, a udziały w biznesie przekazała synowi. Ten nie ukrywał zamiłowania do hazardu i dziwnych interesów. Twierdził, że to z wygranych w karty i w ruletkę pochodzi jego majątek. Czy to on zaraził Jerzego G. miłością do zielonego stolika?

Faktem jest, że G. nie miał szczęścia w kartach. Zaczął pożyczać pieniądze. Długi rosły, a on nie wiedział, jak z nich wyjść. Dopóki jednak był prezydentem, wierzyciele raczej nie mieli śmiałości upominać się o swoje zbyt natarczywie. Wyjątkiem był Lech Frydrychowski. Rzutki, zdolny, młody prawnik.

Najpierw G. pożyczył u niego 20 tys. złotych. Spłacił te pieniądze z dużym opóźnieniem. Następnie w 2003 roku pożyczył kolejne 246 tys. zł. Podpisał przy tym umowę. Kiedy przyszło do spłaty, wyparł się swojego podpisu i oskarżył Frydrychowskiego o próbę wyłudzenia. Sprawę prowadziła zabrzańska prokuratura. Sądowy biegły potwierdził jednak, że podpis był autentyczny. Prezydent za fałszywe zeznania został skazany (wyrok w zawieszeniu). Wytoczono mu także proces za ukrywanie pożyczki. Nie wpisał jej bowiem do oświadczenia majątkowego.

- Umowę podpisałem in blanco, z naiwności - tłumaczył nam wtedy G. Dodał, że sprawa ma szersze tło oraz, że pewna grupa chciała w Zabrzu pozałatwiać swoje interesy.

Ponieważ nie stawiał się na rozprawy sąd wydał za nim list gończy.

G. bronił się. Opowiadał o naciskach, próbie podpalenia jego domu. Postępowanie w tej sprawie jednak umorzono ze względu na niewykrycie sprawców.

Po przegranych wyborach samorządowych w 2006 roku Jerzy G. zniknął z politycznej mapy miasta. Dawni koledzy odwrócili się od niego, bo skompromitował się jako polityk.

17 sierpnia 2008 roku grzybiarz w lesie w okolicy Wymysłowa (powiat będziński, gmina Bobrowniki) odkrył zmasakrowane, przykryte gałęziami zwłoki. Ciało było skrępowane. Nosiło ślady przypalania i bicia. Będzińska policja, która początkowo prowadziła tę sprawę, miała problemy z ustaleniem tożsamości mężczyzny.

W końcu ustalono, że to 34-letni Lech Frydrychowski, prawnik z Zabrza. Zaczęto sprawdzać jego interesy i powiązania. W tym z byłym prezydentem, z którym od dłuższego czasu był w nagłaśnianym przez media konflikcie. Sprawę przejęła katowicka Prokuratura Okręgowa i policjanci z komendy wojewódzkiej. Efekt? Zatrzymanie Jerzego G. i jego dwóch wspólników.

Kim są Robert T. i Mariusz R., wspólnicy Jerzego G.? O pierwszym z nich wiadomo tylko, że na przesłuchanie do prokuratury przywieziono go z aresztu, w którym przebywa w związku z innym śledztwem.

- Nie mogę powiedzieć, czego to śledztwo dotyczy, ani kim są podejrzani. Ta sprawa jest niezwykle skomplikowana. Ujawnienie tych informacji mogłoby zaszkodzić śledztwu - podkreśla prok. Marta Zawada-Dybek.

Jaka kara?

Byłemu prezydentowi Zabrza Jerzemu G. i jego wspólnikom, jeśli potwierdzą się prokuratorskie zarzuty, będzie grozić od ośmiu lat więzienia do dożywocia.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Były prezydent Zabrza mordercą? - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto