MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Czekoladowa siatka i pół miliona

Jarosław Galusek
Uroczystym śniadaniem w warszawskim hotelu Jan III Sobieski rozpoczął się pierwszy dzień pobytu „złotek” w kraju, po powrocie z mistrzostw Europy w siatkówce.

Uroczystym śniadaniem w warszawskim hotelu Jan III Sobieski rozpoczął się pierwszy dzień pobytu „złotek” w kraju, po powrocie z mistrzostw Europy w siatkówce. Później z drużyną spotkał się prezydent Aleksander Kwaśniewski. Po południu zmęczone i lekko już oszołomione siatkarki rozjechały się wreszcie do swych domów, by rozsmakować się w tym szczególnym poczuciu własnej wartości. Są w końcu najlepsze!

Konsumowanie sukcesu zaczęło się od... tortu, przygotowanego przez Roberta Sowę, który zyskał sławę jako kucharz piłkarskiej reprezentacji Polski. W asyście błyskających fleszy trener Andrzej Niemczyk, prezes PZPS Mirosław Przedpełski oraz dziewięć siatkarek złotej drużyny zabrało się do ucztowania. Tylko dziewięć, bo Dorota Świeniewicz, Aleksandra Przybysz i Magdalena Śliwa prosto z Zagrzebia pojechały do Włoch, gdzie niebawem rozpoczynają się rozgrywki ligowe.

Nie przepadam za słodyczami, ale takie okazje nie zdarzają się przecież często. Dwa razy z rzędu złote medale mistrzostw Europy zdobywały tylko Rosjanki i to za czasów Związku Radzieckiego – stwierdziła Agata Mróz, środkowa naszej drużyny.
Zresztą nie trzeba było szukać wymówek, bo tort Roberta Sowy sam w sobie był arcydziełem. Zrobiony na wzór boiska siatkarskiego, z siatką z czekolady. Mmmmm... palce lizać! Nasze „złotka”, nie chcąc zepsuć kompozycji, kroiły z boku, próbując znaleźć uzasadnienie, dlaczego akurat w tym miejscu.
– Ja w pierwszym ustawieniu jestem na zagrywce, więc wezmę zza linii końcowej – tłumaczyła rozgrywająca Izabela Bełcik.
– To może ja mam odkroić całą drugą linię – przestraszyła się libero Mariola Zenik.
– Bierz tort z tego miejsca, gdzie wpadła piłka po tej obronie, która zakończyła drugi set w finale – doradzały koleżanki, nawiązując do sytuacji, w której pani Mariola dostała piłką w bark i... zdobyła decydujący punkt w secie.
– Proszę mi się nie śmiać z Marioli – pogroził trener Niemczyk. – Wystarczy, że organizatorzy pominęli ją przy nagrodach indywidualnych, choć broniła najlepiej ze wszystkich zawodniczek.
Ale Mariola Zenik nie przejęła się tym faktem. No, może trochę.
– Siatkówka jest grą zespołową i dla mnie najważniejsze jest to, że zdobyłyśmy złoty medal. Wprawdzie jestem odrobinę zawiedziona, ale takie wyróżnienia to tylko dodatek – tłumaczyła libero reprezentacji Polski.

Śniadanie w Sobieskim było dla trenera i siatkarek okazją do podziękowania sponsorowi za hojność. Plus GSM zapłaci za tytuł mistrza Europy pół miliona złotych, choć wcześniej zapowiadał 300 tysięcy.
– Ponadto każda z zawodniczek dostanie 20 tysięcy zł nagrody ministerialnej. Wszystkie pieniądze zostaną wypłacone w ciągu dwóch tygodni. Zobowiązania pozostawione przez poprzednią ekipę za mistrzostwo w 2003 roku zostały rozłożone na raty i są systematycznie spłacane – powiedział Mirosław Przedpełski.


Ani słowa o polityce, czyli zwycięstwo jak narkotyk
Rozmowa z Małgorzatą Glinką

DZ: Czy wie pani już, że wasz mecz oglądało więcej telewidzów, niż wieczór wyborczy na dwóch kanałach?
MG: Całe szczęście. Byłoby mi przykro, gdyby ludzie poszli w stronę polityki, bo... Nie będę się wypowiadać na ten temat. Cieszę się, że widzowie wybrali siatkówkę. W sporcie przynajmniej jest jakaś nadzieja, bo w polityce już nie wiadomo, w co wierzyć.
DZ: Osiągnęłyście ogromny sukces. Czy już zdążyła się pani nim nacieszyć?
MG: Byłam w takim stanie psychicznym, że połowy rzeczy nie pamiętam. Muszę to zobaczyć jeszcze raz. Pamiętam, że w trzecim secie meczu finałowego popadłyśmy w odrętwienie. Później już nic nie było nas w stanie zatrzymać. Po prostu byśmy grały, dopóki nie wygrałybyśmy tego finału. A sił starczyłoby mi jeszcze chyba na pięć setów.
DZ: Czy to oznacza, że droga po złoto była łatwa i nie czujecie się zmęczone?
MG: Podczas turnieju byłyśmy pod wpływem ogromnych emocji. Teraz jestem wyczerpana, psychicznie i fizycznie, do tego stopnia, że mam omdlenia. Ten sezon był bardzo ciężki. Niewykluczone, że jeszcze się dla mnie nie skończył, bo przecież zakwalifikowałyśmy się do listopadowego Turnieju Wielkich Mistrzów w Japonii. To jednak odległa perspektywa. Najpierw liga.
DZ: No właśnie. W tym sezonie wybrała pani ligę francuską. Dlaczego?
MG: We Włoszech jest bardzo ciężko. Chyba każdy powinien sobie zrobić przerwę od tak wyczerpujących rozgrywek. We Francji powinno być lżej, choć mój klub chce wygrać Ligę Mistrzów. Mam tylko nadzieję, że trener nie weźmie mnie od razu w obroty.
DZ: Po raz drugi zdobyłyście złoty medal, a mówią, że apetyt rośnie w miarę jedzenia.
MG: I tak właśnie jest. Im więcej się wygrywa, tym bardziej się tego chce. Zwycięstwo jest jak narkotyk – trudno mu się oprzeć, bo przynosi niesamowite emocje, gwałtowny przypływ adrenaliny i ogromną euforię, gdy już się osiągnie cel.


Cytat dnia
Nie lubię tego słowa, ale muszę powiedzieć: udało nam się. Sami widzieliście: 24:21 z Ruskimi w trzecim secie, a później dramat. Kurde, o mały figiel wbiłyby nam nóż w plecy... I byłoby po złotym medalu. - Andrzej Niemczyk o półfinale z Rosją

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Sensacyjny ruch Łukasza Piszczka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto