Dla kogo te dane?

Komu potrzebne są nasze dane osobowe i wzór podpisu połączone z zapisem naszego
wizerunku na kamerach? – pyta petent Urzędu Skarbowego Poznań-Grunwald.

Wchodząc do Urzędu Skarbowego Poznań-Grunwald, zostałem zaskoczony dziwną inicjatywą pana naczelnika – relacjonuje nasz Czytelnik. – Przy wejściu do tej części urzędu – obstawionego zresztą kamerami przemysłowymi – gdzie pracują w pomieszczeniach urzędnicy, którzy prowadzą sprawy poszczególnych obywateli i gdzie kontakt obojga musi być bezpośredni, przymuszono mnie do wpisania moich danych osobowych do ogólnodostępnej dla wszystkich ,,Książki wejść i wyjść’’.

Baza danych?

Czytelnik nie lubi bez potrzeby podawać swych danych, wpisał się więc jako Jan Kowalski, a gdy ochroniarze otworzyli mu drzwi, zapytał: skąd wiedzą, że tak się nazywa? – Wówczas jeden z ochroniarzy zażądał ode mnie okazania dokumentów, czego nie uczyniłem, bo uznałem, że nie jestem do tego zobowiązany – opowiada Czytelnik. – Po załatwieniu moich spraw, poszliśmy z ochroną do naczelnika urzędu, którego poprosiłem o wskazanie mi przepisów upoważniających go do wymuszania ujawniana danych osobowych przez wchodzących do budynku użyteczności publicznej obywateli. Odpowiedzi nie doczekałem się. Czytelnik zarzuca naczelnikowi, że stworzył bazę danych i nie zgłosił jej do Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych. Pyta też: komu są potrzebne nasze dane i wzór podpisu połączony z zapisem naszego wizerunku na kamerach?

Dodatkowa ochrona

- Na podstawie Ustawy o izbach i urzędach skarbowych, mam prawo do wydawania zarządzeń dotyczących wewnętrznych spraw jednostki, którą kieruję – tłumaczy Ryszard Błaszyk, naczelnik US Poznań Grunwald. – Ubiegłoroczne zarządzenie ministra finansów nałożyło na nas obowiązek dodatkowego zabezpieczenia placówki z racji na ewentualne ataki terrorystyczne. Stąd, prócz ochrony i kamer, również wprowadzenie ,,Książki wejść i wyjść’’ – dostępnej jednak tylko dla strażników i dla mnie. Wpis do niej konieczny jest przy jednym wejściu do urzędu – sala obsługi klienta jest ogólnodostępna, bez jakichkolwiek wpisów. Wchodzący wpisują do ,,książki’’ imię i nazwisko oraz składają podpis – nie ma więc tam ani ich adresu, daty urodzenia, peselu i innych danych mogących ich zidentyfikować – nie jestem więc zobowiązany do informowania o tych danych GIODO.

Po co więc ta w gruncie rzeczy fikcyjna ,,książka’’ jeśli każdy może wpisać tam swoje fałszywe nazwisko, a ochrona – zgodnie z przepisami – nie ma prawa nas legitymować? – To duży budynek – wyjaśnia naczelnik. – Jest dowód na to, że osoba, która tu weszła również z niego wyszła. Poza tym, nie rozumiem dlaczego posądza się mnie o jakieś złe cele? Przecież w komputerach urzędu mam o wiele bardziej szczegółową bazę danych osobowych!

Kto ma rację?

- Podstawę prawną ochrony danych osobowych stanowi w Polsce Ustawa z 29 sierpnia 1997 r. Zgodnie z jej art. 6, danymi osobowymi są wszelkie informacje, na podstawie których można osobę zidentyfikować – wyjaśnia mec. Adam Mazurek. – Nawet jeśli dane z książki wejść nie są takimi danymi same w sobie, można je połączyć z wizerunkiem zarejestrowanym na kamerze – co już daje możliwość pełnej identyfikacji danej osoby. Tylko GIODO może rozstrzygnąć, czy prawo zostało tu naruszone, czy nie. Na działalność prowadzoną niezgodnie z przepisami ustawy można bowiem złożyć skargę do GIODO, który ma prawo przeprowadzić kontrolę i w drodze decyzji administracyjnej, na wniosek osoby zainteresowanej, zarządzić m.in. usunięcie uchybień (art. 18 ust. 1).

Podstawa prawna

Ustawa z 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych osobowych (Dz.U.02.101.926 ze zm.)

Nasza akcja

Gazeta Poznańska prowadzi akcję Masz Prawo Wiedzieć, której celem jest promowanie prawa dostępu do informacji publicznej.

Ty też Masz Prawo Wiedzieć!

Skontaktuj się z nami:
(061) 8606 001 lub [email protected]
www.maszprawo.naszemiasto.pl