MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Dwie prawdy

pm
Opolska prokuratura będzie miała zapewne nie lada orzech do zgryzienia, ustalając przebieg wypadków, jakie w nocy z 13 na 14 września rozegrały się między Tłustorębami, Niemodlinem a Opolem.

Opolska prokuratura będzie miała zapewne nie lada orzech do zgryzienia, ustalając przebieg wypadków, jakie w nocy z 13 na 14 września rozegrały się między Tłustorębami, Niemodlinem a Opolem.

Pewne jest tylko jedno: potrzebujący pomocy lekarskiej człowiek zmarł, zanim mu jej udzielono. Rodzina zmarłego i pracownicy opolskiego pogotowia ratunkowego przedstawiają diametralnie różne wersje wydarzeń.71-letni Zdzisław Chmielewski z Tłustorębów trafił na dyżur zespołu wyjazdowego pogotowia w Niemodlinie przed godziną 3 w nocy. Przywiózł go tam swoim autem wnuk, Tomasz Gortowski.
- W nocy, około 2.30 obudził mnie straszny krzyk dziadka - relacjonuje pan Tomasz. - Wbiegłem do jego pokoju. Podnosił się właśnie z podłogi, krzyczał że ma straszne bóle brzucha i wołał o pomoc. Nad uchem miał krwawiąca ranę - prawdopodobnie przewracając uderzył się w głowę.
Pan Gortowski, z zawodu fizjoterapeuta i przeszkolony ratownik medyczny, postanowił nie czekać na karetkę. Wsadził dziadka do samochodu i ruszyli do odległego o 12 kilometrów Niemodlina. Tam dyżurować powinien najbliższy lekarz.
- Było trzech mężczyzn w strojach pogotowia, żaden nie przedstawił się jednak, że jest lekarzem - relacjonuje pan Gortowski. - Dziadek zaczął się osuwać na podłogę a ci panowie natychmiast zaczęli go stawiać na nogi. Mówili że jest chyba pijany i bardzo się dziwili, co on w ogóle wyprawia. Nikt go nie zbadał, nie zmierzyli nawet ciśnienia, tętna, nie zrobili nic. Tłumaczyłem, że jest po zawale, ma nowotwór pęcherza, ale nikt mnie nawet nie słuchał. Obejrzeli ranę na głowie i stwierdzili że trzeba ją zeszyć, ale w Opolu. Wyraźnie chcieli się pozbyć kłopotu. Pomogli mi tylko zaciągnąć dziadka do samochodu i ułożyć na przednim siedzeniu.
Pan Tomasz ruszył do odległego o 25 kilometrów Opola. Mniej więcej w połowie drogi jęki starszego pana ucichły.
- Myślałem, że mu przeszło i odpoczywa, ale gdy zatrzymałem się przed izbą przyjęć Wojewódzkiego Centrum Medycznego na Witosa, okazało się, że dziadek nie żyje! - kończy wzburzony swoją relację.
Dyżurny lekarz WCM-u stwierdził zgon staruszka. Zmarłego przez prawie trzy godziny nie wyjmowano z samochodu. Policjanci, kontaktując się telefonicznie z prokuratorem, prowadzili czynności wyjaśniające.
Wersja wydarzeń, którą przedstawiono Gazecie w kierownictwie pogotowia w Opolu wygląda całkowicie odmiennie:
- Gdy tylko dowiedziałem się o tej tragedii, natychmiast zażądałem wyjaśnień - mówi dr Bogusław Kudyba, zastępca dyrektora d/s medycznych pogotowia.
Z niemodlińskiej placówki pogotowia przesłano faksem zapis z księgi przyjęć. Wynika z niego, że w feralną noc zgłosił się tam pacjent, skarżący się na bóle brzucha, zaparcie, domagający się lewatywy. W rubryce nazwisko widniało "NN". Pacjent nie poddał się badaniu, a towarzyszący mu członek rodziny postanowił odwieźć go do Opola.
- W tę noc w Niemodlinie dyżurowali prawdziwi fachowcy. - zapewnia dr Kudyba. - Lekarz, sanitariusz i ratownik medyczny. Każdy z nich złożył obszerne wyjaśnienie. Żaden nie zauważył, by pacjent był ciężko chory, w stanie wskazującym na zagrożenie życia. Gdyby cokolwiek na to wskazywało, pacjentowi natychmiast udzielono by pomocy, odwieziono karetką do Opola, Żaden nie zauważył też rzekomego, krwawiącego, rozcięcia na głowie, a takiego szczegółu doświadczeni pracownicy nie mogliby przecież przeoczyć. Rzeczywiście odmówili zrobienia lewatywy, ale tam po prostu nie ma warunków do takiego zabiegu. Nikt nie odsyłał pacjenta do Opola, o tym zadecydował jego wnuk.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, pierwsze wyniki sekcji zwłok nie wyjaśniają przyczyn śmierci Zdzisława Chmielewskiego. Ostateczne będą znane dopiero za dwa tygodnie. Być może wtedy dowiemy się, czy lekarz i personel pogotowia w Niemodlinie dopuścili się jakiegoś zaniedbania.

pm

Dr Bogusław Kudyba:

Wszystkim nam, w pogotowiu, zależy na wyjaśnieniu, co naprawdę zaszło tej nocy. Zastanawiam się, dlaczego pan Gortowski nas oskarża. Być może zdał sobie sprawę, że swym - pełnym zapewne dobrych chęci, ale i pochopnym - zachowaniem przyczynił się do śmierci dziadka i teraz chce zrzucić odpowiedzialność na pracowników pogotowia.

od 7 lat
Wideo

Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto