Dziewczęta z laskami i kłopotami

Niewiele sukcesów na tegorocznej Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży odnieśli juniorzy młodsi Opolszczyzny. Do tych, na których można było się nie zawieść, należą dziewczęta drużyny hokeja na trawie, LKS Leszczyński Nysa. Z olimpiady we Wrocławiu przywiozły brązowy medal.

- Utarło się w kraju takie stwierdzenie, że w tym sporcie łatwo o sukcesy, bo w hokeja na trawie gra niewiele drużyn - powiedział Krzysztof Centner, do niedawna kierownik nyskiej drużyny. - Tymczasem w eliminacjach do OOM uczestniczyło 22 zespoły podzielone na cztery grupy, z których wyłoniona najlepsza w kraju ósemka drużyn rywalizowała o medale.

Na igrzyskach drużynę z Nysy ustawiono w silniejszej grupie. Dziewczęta przegrały z rutynowanymi zespołami Pocztowca Poznań 0:3 i Sparty Gniezno 1:3. Zajęły jednak drugie miejsce w grupie i potem w spotkaniu o trzecie miejsce w rozgrywkach finałowych, pokonały Start Brzeziny 1:0, co dało im medal.

- Szkoda, że tak rozstawiono zespoły, bo liczyliśmy na więcej - twierdzi trenerka zespołu, Dorota Witos, była zawodniczka Plonu Skoroszyce i AZS Katowice, wielokrotna mistrzyni kraju w hali i na trawie. - Cieszy jednak i ten brązowy medal, będący ukoronowaniem naszej wspólnej pracy.
A oto skład zespołu nyskich medalistek: Izabela Szlag w bramce oraz Agnieszka Chrząstek, Marlena Rybacha, Magdalena Szczurek, Magdalena Matros, Patrycja Cholewińska, Karolina Szczudło, Marta Dziergas, Marta Sosnowska, Magdalena Moskalska, Katarzyna Moskalska i Katarzyna Urbaniak. Funkcję kierownika drużyny pełniła Barbara Bugała.

Po powrocie z olimpiady dwie najlepsze zawodniczki, Rybacha i Szczurek, pojechały na zgrupowanie kadry narodowej juniorek, a cała drużyna wybrała się na obóz szkoleniowy do Pokrzywnej. Tam pod opieką trenerki Witos nadal podnoszą swoje kwalifikacje, choć nad nyskim klubem pojawiły się ostatnio czarne chmury.

Będący siłą napędową klubu, wiceprezes Krzysztof Rutkowski, z powodu swoich kłopotów osobistych, stał się ostatnio nieosiągalny. Gdy jego zabrakło, działalność klubu wyraźnie "siadła". Okazało się, że zostały zakwestionowane rozliczenia z pieniędzy otrzymywanych z Urzędu Miasta, który teraz wstrzymał dalsze dotacje. W tej sytuacji, aby dziewczęta mogły nadal uprawiać hokej, postanowiono założyć im nową sekcję pod nazwą LKS Nysa.

- W tej sprawie rozmawialiśmy już z byłym trenerem Rolnika i twórcą hokeja w Nysie, Marianem Nowakiem, który wyraził chęć powrotu do nyskiego klubu - mówi Krzysztof Centner. - Szkoda, że nie ma teraz w Nysie zbyt przychylnej atmosfery dla sportu. Nie udało się nawet doprowadzić do tradycyjnego już spotkania drużyny medalistek OOM z burmistrzem miasta.
Klub został też bez dostępu do bazy treningowej, gdyż miasto nie chce już pokrywać kosztów za korzystanie z boiska dawnej Stali Nysa. To boisko jest już jednak bardzo zaniedbane, o nierównej nawierzchni i właściwie nie nadaje się do grania na nim w hokeja. Wybudowane zaś boisko na osiedlu Podzamcze jest także dewastowane. Nie posiada żadnego zaplecza i nie jest nawet ogrodzone.

- Szkoda, że nie pomyślano o hokejowej młodzieży w Nysie, gdy planowano budowę boiska międzyszkolnego przy Szkole Podstawowej nr 12 - martwi się Centner. - Powstało tam boisko ze sztuczną trawą, ale jego wymiary nadają się tylko do gry w piłkę ręczną i siatkówkę.

Wszystkie zawodniczki klubu są uczennicami nyskich szkół. Niedługo kończą się im wakacje i zajmą się nauką. Czy będą mogły jednak nadal uprawiać ulubioną dyscyplinę jeśli klub im upadnie? Bądźmy dobrej myśli.