Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dziki ogród usunięty z okolic mostu na Zaodrzu w Opolu. Ratusz: "Trzeba było go zgłosić" [ZDJĘCIA]

Piotr Guzik
Zieleń przy moście na ul. Niemodlińskiej - przed i po usunięciu
Zieleń przy moście na ul. Niemodlińskiej - przed i po usunięciu Facebook - Guerilla Gardening Opole
Kilka miesięcy temu zieloni partyzanci z Opola nasadzili dynie, fasolę i patisony w rejonie nowego mostu na ul. Niemodlińskiej. Rośliny niedawno zostały skoszone. - Urzędnikom znów przeszkadzało to, że ktoś zrobił coś zupełnie za darmochę - alarmują. Ratusz odpiera zarzuty.

Zieloni partyzanci, działający w mieście od kilku miesięcy pod szyldem Guerilla Gardening Opole, dokonali nasadzeń przy moście na ul. Niemodlińskiej w dwóch etapach.

- Pierwsze sadzenie odbyło się 15 maja, w ramach Światowego Dnia Sadzenia Dyni w Miejscach Publicznych. Specjalnie sprowadzaliśmy nasiona bio dyni, kosztowne ale efektowne. Później nastąpił etap drugi, sadzenie bio fasoli. Również sprowadziliśmy konkretne odmiany, by była ekologiczna – opisują.

- Przez pierwszy miesiąc, pomimo suszy, ludzie angażowali się i podlewali sadzonki, aż stały się samowystarczalne. To były setki litrów wody czerpane nocami z Kanału Ulgi – opowiadają zieloni partyzanci.

Co kilka dni członkowie grupy Guerilla Gardening Opole fotografowali okolicę mostu, by dokumentować bujny rozwój roślin.

– Ostatnie zdjęcia wykonano trzy dni temu. A teraz okazuje się, że dyni, fasoli i patisonów, które każdy mógł sobie przyjść i zerwać, tam nie ma – zauważają.

- To był pierwszy społeczny warzywny ogród miejski w Opolu. Spełniał on jeszcze inne funkcje. Tuż po budowie powstrzymywał erozję terenu, co jest istotne w kontekście ogromnego nachylenia skarp. Powstrzymywał również chwasty, sami też nocami kosiliśmy teren przy dyniach. I co: najważniejsze był siedliskiem zapylaczy. Gdzie tu jest ekologia? – pytają zieloni partyzanci.

Przypominają, że wcześniej podobny los spotkał aksamitki, które nasadzili w rejonie skrzyżowania ulicy Niemodlińskiej z Koszyka. - Miasto nie docenia ludzi i ich zaangażowania. Przykład losu ogrodu jest nader wyraźny – uważają.

Katarzyna Oborska-Marciniak, rzecznik prezydenta Opola, podkreśla, że sytuacji z usunięciem nasadzeń w rejonie nowego mostu na Zaodrzu nie można interpretować jako działania na złość zielonym partyzantom.

- Doceniamy oddolne inicjatywy i wspieramy trzeci sektor. Po to przecież w Opolu powstało Centrum Dialogu Obywatelskiego. Przekonywanie, że urząd miasta każe niszczyć zieleń, która nie została nasadzona na jego zlecenie, jest bezpodstawne – mówi.

- Nie mamy nic przeciwko takim nasadzeniom. Po ich dokonaniu należy jednak zgłosić je do urzędu miasta, chociażby do pani miejskiej ogrodnik. W przeciwnym razie ta zieleń nie będzie zinwentaryzowana. A jeśli nie będzie jej w dokumentach, to nie ma gwarancji, że nasadzenia nie będą usunięte w ramach prac porządkowych zlecanych firmom zewnętrznym – argumentuje Katarzyna Oborska-Marciniak.

A teraz zobacz...
TATOO EXPO OPOLE 2018 - konwencja tatuażu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Dziki ogród usunięty z okolic mostu na Zaodrzu w Opolu. Ratusz: "Trzeba było go zgłosić" [ZDJĘCIA] - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto