Europa na piechotę

Kuc Hardi otwiera wszystkie drzwi

Ta podróż to marzenie mojego życia - mówi Frederique Crochart, Francuzka, która od marca wędruje z Soudan na północy Francji do Białej Podlaskiej. W minionym tygodniu wędrowała przez nasz region. W poniedziałek była w Grodźcu pod Niemodlinem, skąd podrzucono ją do Turawy. We wtorek rano ruszyła lasami w stronę Olesna.
Madame Crochart dzielnie maszeruje na piechotę, a 90-kilogramowy bagaż niesie jej 10-letni kuc irlandzki Hardi. Ona zużyła już jedną parę sportowych butów, także Hardiemu trzeba było wymienić podkowy (Federique radzi sobie z pracami kowalskimi całkiem sama).
- Ta podróż to sposób, by się za szybko nie zestarzeć - śmieje się Crochart, która także w rodzinnej mieścinie urządza turystom wycieczki z kucami. Oczywiście na znacznie krótszych trasach.
Dlaczego akurat Biała Podlaska? To proste, Soudan ma z nią podpisaną umowę partnerską. Wyprawa pani Crochart ma więc także pewien wymiar polityczny.
Wytrwała Francuzka pokonuje codziennie ponad 30 km. Jak opowiada, siwek Hardi nie budził specjalnych emocji w Czechach, ale w Polsce otwiera wszystkie drzwi. Crochart nocuje w przypadkowo wybranych gospodarstwach i z reguły nikt jej gościny nie odmawia. W Turawie spała w mieszkaniu sołtysa, na pierwszym piętrze wielorodzinnego bloku. Koń przenocował pod oknem, chroniony przez elektrycznego pastucha (napędzanego akumulatorem).
Pani Crochart liczy, że do celu podróży dotrze pod koniec lipca. Tam będzie już na nią czekał mąż, który jedzie do Białej Podlaskiej po bożemu, samochodem. I tam się wymienią - ona wróci do rodzinnego gospodarstwa autem, a on przejmie Hardiego i ruszy do Soudan na piechotę.
- Dlatego teraz muszę się śpieszyć, żeby mąż zdążył do domu przed zimą - mówi. - To w końcu kilka miesięcy wędrówki.

most