MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Gołąb zawsze wraca do domu

Robert Drzazga
fot. R. Kwaśniewski
fot. R. Kwaśniewski
Być właścicielem gołębnika i hodować w nim gołębie pocztowe, to jeszcze nie wszystko. Prawdziwy hodowca tych sportowych ptaków musi je od czasu do czasu wypuszczać na loty.

Być właścicielem gołębnika i hodować w nim gołębie pocztowe, to jeszcze nie wszystko. Prawdziwy hodowca tych sportowych ptaków musi je od czasu do czasu wypuszczać na loty. Tak postępuje, posiadający 300 gołębi, Józef Bitner z Pokoju na Opolszczyźnie.

- Swoją hodowlę posiadam dopiero trzy lata - mówi Bitner. - Założyłem ją po kilkunastoletniej przerwie, spowodowanej pobytem za granicą. Poprzednie stado sprzedałem Markowi Bratusiewiczowi z Lubskiej, który dziś jest siódmym hodowcą w kraju. Gołębie to moja pasja, której poświęcam wiele czasu.

Opolszczyzna to jedno z najliczniejszych zgrupowań hodowców gołębi w kraju. W opolskim okręgu Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych zarejestrowano blisko 1800 osób. Oddział w Popielowie liczy 147 hodowców, a w samym Pokoju jest ich 27. Nic dziwnego, że z Opolszczyzny wywodzi się kapelan hodowców gołębi, ksiądz Józef Żyłka z Kluczy. W minioną niedzielę, pierwszą po dniu św. Franciszka, patrona hodowców gołębi, jak zwykle co roku w bazylice na Górze św. Anny, odbył się krajowy zlot tych hobbystów.

To moja duma

Każdy hodowca chce mieć w swoim gołębniku ptaka czempiona. W młodej jeszcze rodzinie gołębi Józefa Bitnera, wielkie zadatki na czempiona ma ptak, którego upierzenie ma rudą barwę z wieloma ciemniejszymi kropkami. Dlatego jego właściciel nazwał gołębia "Routschymel".

Ulubieniec pana Bitnera to trzyletni samczyk, który we wszystkich swoich lotach co roku zajmował czołowe miejsca. Już jako młody, jednoroczny gołąb był puszczany z Aachen w Niemczech. W tym roku okazał się najszybszym w oddziale i piątym w okręgu spośród ośmiu tysięcy wypuszczonych do lotu z Hamburga, odległego od Pokoju o 610 km w linii prostej.
- Ten ptak to moja duma, to mój najlepszy gołąb - twierdzi Józef Bitner. - Routschymela nie sprzedałbym nawet za 10 tysięcy złotych. Jego matką była Niemka, a ojciec pochodzi z mojej hodowli. Na ubiegłorocznej wystawie gołębi w Chróścicach mojego ulubieńca sklasyfikowano na trzecim miejscu.

Puszczanie na loty

Gołębie pocztowe żyją dwadzieścia lat, czasami dłużej. Sportowo latają do dziesięciu lat. Na loty wypuszcza się je gdy mają zaledwie kilka miesięcy. To loty młodych na dystansie ok. 100 km. Po roku muszą już latać o wiele dalej. Hodowca posiadając drużynę, składającą się z kilku lub kilkudziesięciu ptaków, zgłasza je do zawodów, przy czym liczą się te gołębie, które wytypuje, że wrócą do gołębnika. Punkty zarabiają zaś tylko te, które przylecą najszybciej.

Przyloty rejestrowane są w specjalnym zegarze konstatującym. Gołąb biorący udział w lotach ma dwie obrączki. Jedna to ta, którą zakłada mu się w pierwszych dniach życia, a drugą otrzymuje przed zawodami. Do niedawna, powracającemu gołębiowi hodowca musiał zdjąć gumową obrączkę i odbić w zegarze. Dla zaoszczędzenia czasu teraz robi to za niego urządzenie elektroniczne, po prostu czujnik zegara sam rejestruje powrót "czipa" znajdującego się na obrączce gołębia. Komputeryzacja urządzeń bardzo poprawiła wiarygodność wyników. Teraz już nie da się zegara oszukać.

Ambicje hodowcy

Wartość hodowli można ocenić już na podstawie lotów młodych gołębi. A takich w swoich gołębnikach Bitner ma najwięcej. Gołębiowa młodzież często nie wraca. Dzieje się tak z różnych przyczyn, a to pogoda burzowa, albo inne przeszkody spowodują, że ptaki gubią się lub po prostu giną.

- W moim gołębniku najwięcej jest młodych i na nie stawiam - mówi Bitner. - W ostatnim locie młodych ze 102 wypuszczonych, tylko dwa moje ptaki nie wróciły. Moje pocztowe zajęły pierwsze, drugie i czwarte miejsce w oddziale popielowskim, a przedzielił je gołąb Józefa Wilczka z Popielowa.

Józef Bitner został już trzykrotnie mistrzem młodych ptaków w sekcji Pokój. W oddziale, wśród 147 hodowców, zajmuje siedemnaste miejsce w kategorii młodych ptaków, stale z ambicjami na lepszą pozycję. Jego przyjaciel, Jerzy Tkocz z Popielowa, z którym często konsultuje się w sprawach hodowli, jest na ósmej pozycji.

Motywacja
wdowieństwem

Wyhodowanie gołębia i przygotowanie do lotów nie jest proste. Na ćwiczenia i treningi trzeba poświęcić sporo czasu. Wśród metod wyrabiających u gołębia chęć powrotu do gołębnika, najlepszą i najprostszą jest motywacja wdowieństwem.

- Samiec i samiczka są przez dłuższy okres rozdzielone od siebie - tłumaczy pan Józef. - Przed lotem są przez krótki czas razem, co potęguje potem siłę ich tęsknoty, a następnie wywozi się je na lot. Tak postępuje również ze swoimi gołębiami jeden z najbardziej u nas doświadczonych hodowców, Jan Klump ze Starych Siołkowic.

Jerzy Tkocz i Józef Bitner twierdzą, że każdy ptak ma swój charakter i z każdym trzeba inaczej postępować.
Aby osiągnąć dobry wynik sportowy trzeba zadbać o zdrowie ptaków i ich właściwe odżywianie.

- Do karmy gołębi dodaje się różne witaminy - mówi Bitner. - Sama karma składa się z kilkunastu rodzajów ziaren zbóż i roślin egzotycznych. Ponadto hodowla wymaga opieki lekarza weterynarza. Bardzo ważne jest też zadbanie o najlepsze upierzenie gołębi.

Instynkt powrotu

W jaki sposób gołąb znajduje drogę powrotną do domu, czym kieruje się trafiając zawsze do rodzinnego gniazda z długich lotów? Na te i podobne pytania, odpowiedzi szuka wielu uczonych. Hodowcy gołębi również zastanawiają się nad tą sprawą.

- Na ten temat są różne teorie - mówi Jerzy Tkocz, wiceprezes popielowskiego oddziału PZHGP. - Najbardziej prawdopodobna jest taka, że na każdy punkt czy teren na kuli ziemskiej oddziałuje określone pole magnetyczne. Gołąb wyhodowany w określonym miejscu koduje sobie oddziaływanie pola w tym punkcie i tym się potem kieruje. Każde zawirowanie w oddziaływaniu pola powoduje, że ptak traci orientację i nie trafia do domu. Nawigację gołębia zakłóca coraz gęściej instalowana sieć telefonii komórkowej.
- Był w tamtym roku lot z niemieckiego Flensburga - opowiada Tkocz. - Ta miejscowość jest blisko morza i coś spowodowało, że ptaki pofrunęły w kierunku Bałtyku. Wiele gołębi nie powróciło do domu, a potem otrzymywaliśmy telefony z rybackich kutrów, że na ich pokładach siadły zagubione ptaki.

Gołąb nie wraca

Nigdy jednak hodowca nie wie dlaczego jego gołąb nie wrócił. Może zapolował na niego jastrząb, może wpadł w locie na druty telefoniczne, może go ktoś po prostu przechwycił. Okazuje się, że mamy w kraju wielu gołębich kłusowników, zwanych łapaczami gołębi.

- Moje gołębie mają na swoich obrączkach znak, który wyświetla w komputerze mój adres i telefon - opowiada Bitner. -. Z różnych miejscowości kraju otrzymuję telefony z informacją o moich ptakach. Niektórzy rozmówcy przysyłają mi potem w paczce zgubę, a ja im się potem rewanżuję. Są jednak i tacy, którzy przez telefon wyciągają ode mnie informacje o gołębiu i urywają rozmowę. To przykre.

Śląska kolebka

Górny Śląsk to kolebka sportowego gołębiarstwa. O palmę pierszeństwa w kraju Opolszczyzna rywalizuje z województwem śląskim i najczęściej na ogólnopolskich wystawach reprezentanci obu województw są na czołowych miejscach. Polscy hodowli gołębi plasują się także w europejskiej i światowej czołówce. Na ostatniej olimpiadzie w Kapsztadzie w RPA, Polacy zajęli trzy pierwsze miejsca. Porównywalnie dobry poziom mają hodowcy z Niemiec, Belgii i Holandii.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Seria pożarów Premier reaguje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto