Jedne z nich prowadziła Katarzyna Piskorz, absolwentka Instytutu Historii UO, która zajmuje się zagadnieniem farbowania tkanin we wczesnym średniowieczu, rekonstrukcją historyczną i archeologią żywą.
- Na podstawie odkrytych tkanin i innych artefaktów związanych z tkactwem na Opolskim Ostrówku, możemy wywnioskować, że społeczność, która tam mieszkała, należała do zamożnych i była na wysokim poziomie cywilizacyjnym – mówiła Katarzyna Piskorz.
Ślady wczesnośredniowiecznego, słowiańskiego grodu odnaleziono na Opolskim Ostrówku w latach 30. XX wieku. Okazało się, że artefakty, takie jak pozostałość ubiorów, tkanin, warsztatów i domostw, zachowały się w ziemi w bardzo dobrym stanie ze względu na sprzyjające warunki organiczne.
- Po drugiej wojnie światowej, kiedy Opole znalazło się w granicach Polski, paradoksalnie zbawienny wpływ na badania te miała polityka, która miała pokazać, że te ziemie są odwiecznie piastowskie i wracają do macierzy – wyjaśniała Katarzyna Piskorz.
W wyniku badań palinologicznych, czyli pyłkowych i makroskopowych można było stwierdzić jakie rośliny w okresie wczesnego średniowiecza rosły na Opolskim Ostrówku i których z nich mieszkańcy używali do farbowania tkanin.
- Rosły tam m.in.: sosna, olcha czarna, świerk, brzoza, lipy (tych akurat było bardzo dużo, musiały więc być nasadzane, więc prawdopodobnie istniała też produkcja miodu). W tkaninach odkryto też orzech włoski, leszczynę, jabłko, gruszkę, tarninę, czarny bez, rdest ptasi – czyli rośliny o wysokich właściwościach farbiarskich – wyliczała Katarzyna Piskorz.
Ponieważ do utrwalania barwników potrzebny był m.in. ałun, czyli minerał stanowiący zaprawę barwerską, można wywnioskować, że mieszkańcy Opolskiego Ostrówka mieli kontakty handlowe z kupcami z Arabii, u których się zaopatrywali.
Najtrudniej było uzyskać kolory czerwony, niebieski i czarny i one też były najdroższe.
Z uzyskanych w czasie badań archeologicznych fragmentów tkanin można przypuszczać, że społeczność mieszkająca na Ostrówku była zamożna, ówczesna ulica była kolorowa, a w grodzie istniały co najmniej trzy poziome warsztaty tkackie, czyli „przemysłowe”, co świadczy o wysokim poziomie technicznym.
- Wiedza o tym, jak farbować tkaniny nie była wiedzą powszechnie dostępną, a wręcz tajemną, przekazywaną tylko zaufanym osobom, zdobywaną dzięki wieloletniemu doświadczeniu, bo kto wiedział, jak i czym barwić tkaniny, mógł je później z dużym zyskiem sprzedawać i dostarczać na przykład na dwór królewski czy książęcy – mówiła Katarzyna Piskorz.
W trakcie warsztatów można było sprawdzić jak len czy wełna barwią się w konkretnych barwnikach i jak je obecnie uzyskać.
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?