Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jeden taki dom

Magdalena Roguska
fot. R. Kwaśniewski
fot. R. Kwaśniewski
Swoje piętnaste urodziny obchodzi jedyny na Opolszczyźnie i jeden z nielicznych w kraju Dom Złotej Jesieni, w którym bezpieczną przystań znalazło ponad 200 seniorów i drugie tylu sympatyków.

Swoje piętnaste urodziny obchodzi jedyny na Opolszczyźnie i jeden z nielicznych w kraju Dom Złotej Jesieni, w którym bezpieczną przystań znalazło ponad 200 seniorów i drugie tylu sympatyków. W przeciwieństwie do wielu podobnych instytucji daje swoim podopiecznym maksimum wolności, połączonej z przyjemnością życia.

Stawiają
na samodzielność

Instytucje takie jak Złota Jesień kojarzą się zazwyczaj z nasuwającym najgorsze skojarzenia domem starców. A takie placówki mają często zasłużenie okropną opinię. W Złotej Jesieni jest, jak sama nazwa wskazuje, miło i bezpiecznie.
- Najważniejsze jest to, że nasi podopieczni mieszkają w samodzielnych lokatorskich mieszkaniach. Sami dokonują płatności i żyją swoim samodzielnym życiem - podkreśla Teresa Rozmarynowska, kierownik Złotej Jesieni, która w placówce pracuje od samego początku, czyli od 15 października 1987 roku.

W czasie, kiedy w Opolu otwierano Złotą Jesień, w całym kraju było pięć podobnych placówek. Ile jest teraz? Teresa Rozmarynowska nie potrafi odpowiedzieć.

- Takie domy jak nasz to rzadkość, jednak wiem, że cieszą się one wielkim powodzeniem, bo dają ludziom to co najważniejsze - własny kąt, przy jednoczesnym poczuciu bezpieczeństwa - mówi Rozmarynowska.

Sąsiedzi
i opiekunowie

W Złotej Jesieni jest 146 mieszkań lokatorskich i prawie 200 pensjonariuszy, niektórzy mieszkają w dwie osoby, zawsze jednak ze swoimi najbliższymi. W domu nie ma dzielenia mieszkania z obcymi. Może dlatego sąsiedzi utrzymują bliskie stosunki i nawzajem o siebie dbają. Pracownicy Złotej Jesieni są do dyspozycji podopiecznych od 7 rano do 19. W nocy nad bezpieczeństwem mieszkańców czuwa portier.

- W każdym mieszkaniu są dwa dzwonki alarmowe, jeśli coś się dzieje, to portier otrzymuje sygnał, równocześnie nad drzwiami mieszkania pojawia się zapalona lampka, jest ona sygnałem, że coś złego dzieje się u sąsiada - wyjaśnia kierownik domu.

Takie rozwiązanie sprawia, że mieszkańcy mogą indywidualnie zaplanować sobie dzień. Jeśli chcą, mogą skorzystać z posiłków wydawanych na stołówce Złotej Jesieni (koszt od 1,5 zł do 5,4 zł, w zależności od dochodów). Jeśli mają ochotę i siłę mogą skorzystać z licznych zajęć dodatkowych (warsztaty terapii zajęciowej, kółka warcabowe, plastyczne, klub majsterkowicza, chór "Złoty Liść", kabaret "Albo, albo") oraz wiele innych dodatkowych zajęć. Niemniej ważnym argumentem jest swoboda w poruszaniu. Pensjonariusze mogą wychodzić, kiedy chcą i w ten sam sposób przyjmować gości. Dlatego, w przeciwieństwie do podopiecznych domów późnej starości czy opieki społecznej, mają lepsze i częstsze kontakty z rodziną.

Brać z życia to,
co dobre...

- Zanim tutaj zamieszkałam miałam wrażenie, że jest to dom starców, ale nic bardziej mylnego. To cudowne miejsce, gdzie jest mnóstwo życzliwych ludzi i wiele uśmiechu. Lepiej nie mogłam trafić - zachwyca się Honorata Łozowska, przez przyjaciół i znajomych ze Złotej Jesieni nazywana Honoratką.

Pani Honorata mieszka w Złotej Jesieni od 1995 roku. Przyznaje, że miała pewne opory zanim zdecydowała się na ten krok, ale teraz jest szczęśliwa. Zresztą dla niej takie rozwiązanie było bardzo wygodne, bo wcześniej mieszkała w dużym mieszkaniu i po śmierci męża oraz usamodzielnieniu się dorosłych dzieci, została całkiem sama.

- Za co bym to utrzymała, a poza tym żywej duszy tam nie było, nie to co tutaj. Dookoła życzliwi sąsiedzi, a jak jeszcze pani kierowniczka powie do mnie "Moje słoneczko", to cała zamieniam się w słoneczko - cieszy się pani Honorata.

Honoratka aktywnie uczestniczy w grupie gimnastycznej "Babiolatki" i bardzo chwali sobie ten rodzaj rekreacji. W Złotej Jesieni ma też ogródek, który uprawia, a kilka bloków dalej mieszka jej córka i wnuczek, który zresztą odwiedza babcię każdego dnia.

- Nawet na obiady do mnie przychodzi - chwali się pani Honorata.

Z mieszkania w Złotej Jesieni zadowolony jest również Mieczysław Skomorowski. Wcześniej dzielił mieszkanie z siostrą i matką. Teraz jest na swoim.

- Mam chyba najmniejsze w domu mieszkanie, bo 24-metrowe, ale każdy centymetr jest odpowiednio zagospodarowany i bardzo sobie chwalę to mieszkanie - podkreśla pan Mieczysław.

Mieczysław Skomorowski mówi, że trzeba cieszyć się życiem. Nie jest sztuką narzekać na los, trzeba brać to co przyniesie życie i wyciągać z niego najlepsze kąski.
- Myślałem, że to dom starców, a okazało się, że jest to bardzo przyjazna instytucja. Mieszkanie urządziłem po swojemu, mam też działkę, majsterkuję, jednym słowem mam co robić - podkreśla pan Mieczysław.

Jedynym jego zdaniem słabym punktem Złotej Jesieni jest zbyt mała liczba mężczyzn. Większość pensjonariuszek stanowią bowiem kobiety.

- Mężczyźni i kobiety mają różne zainteresowania i dlatego czasami brakuje mi towarzystwa, na szczęście sytuacje ratują panowie, którzy są spoza domu, ale regularnie nas odwiedzają - mówi Mieczyław.

Podopiecznymi Złotej Jesieni jest prawie 320 seniorów z całego Opola. Ci, którzy nie mieszkają w domu, pomagają załatwiać wiele spraw jego mieszkańcom.

- Często regulują opłaty, a poza tym, co najważniejsze, wnoszą do domu powiew świeżości. Motywują naszych podopiecznych do działania, czasami przynoszą nowe pomysły - opowiada Rozmarynowska.

Pensjonariusze Złotej Jesieni mogą nie tylko liczyć na uśmiech i życzliwość pracowników, ale też na darmowy masaż, czy zorganizowane wycieczki.

Jesień z poezją

Jedną z pensjonariuszek domu Złotej jesieni jest Irena Trojanek-Schmidtowa, utalentowana poetka, która ma na swoim koncie wiele sukcesów. Dziesiąta rocznica jej pobytu w Złotej Jesieni zbiega się z 15. rocznicą istnienia domu. Na płycie Łucji Prus ze Złotą Kolekcją znalazł się utwór "Powiem jak umiem", zaśpiewany do słów wiersza z tomiku Trojanek-Schmidtowej o tym samym tytule.

- Mam wielu przyjaciół, a dookoła są życzliwi ludzie, jednak często doskwiera mi samotność - żali się poetka.
Niedawno podczas trzytygodniowego pobytu w szpitalu napisała wiersz "O samotności". - Jednak mieszkanie tutaj jest dla mnie naprawdę najlepsze - dodaje.
Wtóruje jej Mieczysław Skomorowski. - Trzeba żyć pełnią życia, póki człowiek wyznacza sobie nowe cele, wie po co żyć. Nie można siąść w fotelu i czekać na koniec, najważniejsza jest pogoda ducha - podsumowuje pan Mieczysław.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto