Dramatyczne wydarzenia rozegrały się w Kędzierzynie-Koźlu krótko przed Bożym Narodzeniem w 2020 roku. Krzysztof M. od blisko roku wynajmował pokój w mieszkaniu Juranda F.
Feralnego dnia, po powrocie z pracy, zastał w swoim pokoju właściciela z ich wspólnym znajomym. Mężczyźni pili alkohol, a Krzysztof M. do nich dołączył.
Po imprezie gość wybrał się do domu, a Jurand F., zamiast pójść do siebie, położył się na wersalce w pokoju wynajmowanym przez oskarżonego.
- Chciałem się położyć, bo byłem zmęczony, ale on zaczął marudzić. Poprosiłem, żeby się uspokoił. On mówił coś o pieniądzach. Powiedziałem mu, że rano dałem mu 10 złotych na stroik (świąteczny), ale on zamiast niego kupił sobie dwie nalewki. Chciałem go wyprowadzić z pokoju, wtedy on musiał coś powiedzieć, że mnie aż poniosło - mówił prokuratorowi 61-letni Krzysztof M. Jego proces ruszył w czwartek (15 lipca) przed Sądem Okręgowym w Opolu, ale oskarżony odmówił składania wyjaśnień, więc sąd odczytał to, co mówił w postępowaniu przygotowawczym.
Mężczyźni zaczęli się szarpać. Z relacji oskarżonego wynika, że właściciel mieszkania w pewnym momencie popchnął go tak, że ten upadł na wersalkę.
- Wtedy zauważyłem ten nóż pod ławą. Wziąłem go do ręki i wstałem do Juranda. Wywiązała się szarpanina i jakimś sposobem pchnąłem go. Nie pamiętam czy dźgnąłem go raz czy dwa. Pamiętam, że on trzymał mnie za ręce - mówił prokuratorowi.
Dźgnięty mężczyzna wyszedł na klatkę schodową. Ktoś wezwał pomoc. Sprawca w tym czasie posprzątał po imprezie. Umył również nóż. Chwilę później na miejscu pojawiła się policja.
Oskarżony twierdzi, że nigdy wcześniej nie kłócił się z właścicielem mieszkania.
- Czasu nie cofnę, ale żałuję tego, co się stało. To były sekundy, ja myślałem, że tylko przejechałem po nim tym nożem. Na początku chciałem go tylko postraszyć - mówił.
Jurand F. otrzymał dwa ciosy nożem w brzuch, które skutkowały wstrząsem krwotocznym. Życie mężczyzny było zagrożone, ale ostatecznie udało się go uratować.
Krzysztof M. przyznał się do winy i chciał nawet dobrowolnie podać się karze. Zaproponował dla siebie cztery lata więzienia i 3 tysiące złotych dla ofiary, tytułem częściowego zadośćuczynienia za krzywdę.
Prokurator sprzeciwił się jednak, bo uznał, że kara jest rażąco niska. Ostatecznie sąd odrzucił wniosek o dobrowolne podanie się karze. 61-latek był wcześniej karany.
Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?