- Prokurator powołał biegłych psychiatrów, by wypowiedzieli się, czy podejrzany w chwili zdarzenia był poczytalny. Na tę decyzję miał wpływ m.in. charakter czynu oraz zachowanie mężczyzny w trakcie przesłuchania - mówi prok. Stanisław Bar z Prokuratury Okręgowej w Opolu.
Podejrzany usłyszał zarzut z art. 224 Kodeksu Karnego, który dotyczy przestępstwa wywierania wpływu na czynności urzędowe (grozi za to do 3 lat więzienia). Mężczyzna, używając atrapy broni palnej, próbował zmusić policjantów do zaniechania interwencji.
- W toku śledztwa wyraził gotowość dobrowolnego poddania się karze, ale prokurator nabrał podejrzeń co do jego poczytalności. Dlatego, nim podejmie decyzję, chce poznać opinie biegłych - wyjaśnia prok. Bar.
Jeśli psychiatrzy dojdą do wniosku, że mężczyzna - w chwili zdarzenia - był niepoczytalny, prokurator będzie musiał umorzyć postępowanie, a sprawca za swój czyn nie odpowie. W takiej sytuacji biegli musieliby też określić, czy pozostawienie mężczyzny na wolności nie zagraża porządkowi prawnemu. Jeśli uznaliby, że zagraża - trafiłby on na leczenie do zakładu zamkniętego.
Gdyby okazało się, że mężczyzna miał ograniczoną poczytalność, sprawa trafiłaby do sądu, ale oskarżony mógłby liczyć na łagodniejszą karę, a nawet na nadzwyczajne jej złagodzenie. W grze jest również trzeci wariant, taki, że mężczyzna był poczytalny w chwili zdarzenia.
Dramatyczne wydarzenia w Komprachcicach pod Opolem rozegrały się pod koniec czerwca
Do jednego z miejscowych sklepów wszedł młody mężczyzna z bronią. Obsługa sklepu sądziła, że to żarty, bo napastnik jest mieszkańcem wioski. 32-latek kazał wyjść ze sklepu jednemu ze świadków i to ten mężczyzna wezwał policję. Gdy mundurowi pojawili się na miejscu, agresor wyszedł na zewnątrz, obrzucił policjantów wyzwiskami i zaczął mierzyć do nich z broni. Nie reagował na polecenia, by odłożył pistolet. Z relacji świadków wynika, że mierzył też do znajdujących się nieopodal sklepu ludzi.
W końcu mundurowi wykorzystali chwilę nieuwagi napastnika i obezwładnili go przy użyciu paralizatora. Okazało się, że jego pistolet był atrapą, choć przypominającą prawdziwą broń. 32-latek przyznał się do winy. Mówił, że żałuje tego, co się stało i, że jest mu wstyd. Nie potrafi natomiast wyjaśnić, co nim kierowało.
32-letni mieszkaniec Komprachcic przed zdarzeniem uchodził za osobę spokojną. Mężczyzna był cywilnym wartownikiem w jednej z jednostek wojskowych i miał pozwolenie na broń, ale broni nie posiadał. Tuż po zdarzeniu pozwolenie zostało mu odebrane.
Wobec podejrzanego nie zastosowano żadnego środka zapobiegawczego. Policja tłumaczyła to tym, że mężczyzna ma stałe miejsce pobytu, nie był wcześniej karany, więc nie było potrzeby, by wnioskować o tymczasowy areszt czy policyjny dozór.
Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?