Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Konowały czy lekarze?

Bogdan elbod
Opiszę historię pacjenta, aby zobrazować, na jak żenująco niskim poziomie świadczy usługi medyczne Szpital Wojewódzki w Opolu.

Slogany o „przyjaznym pacjentowi szpitalu” są frazesami, bo nijak nie przystają do rzeczywistości.

Nasz bohater wykręcił na schodach nogę. Nie chciał iść do lekarza, bo wie, że służba zdrowia w Polsce to kpiny z ludzi. Niestety dla niego ból był coraz większy więc zdecydował się iść do Szpitala Wojewódzkiego. Trafił na SOR, który : „przyjmuje pacjentów całodobowo” i „Udziela świadczeń zdrowotnych osobom znajdującym się w stanie zagrożenia życia lub zdrowia” ( ze strony WWW szpitala).

Już w rejestracji uświadomiono mu, że jest nikim, bo gdy wszedł do pomieszczenia, w którym był pacjent i 3 pracownice, kazano mu wyjść. Pacjentem zajmowała się jedna pracownica, druga grzebała coś przy mikrofonie komputerowym a trzecia rozmawiała prywatnie przez szpitalny telefon. Gdy już został zarejestrowany( w tym celu pracownica musiała przerwać interesującą prywatną rozmowę) skierowano go do gabinetu ortopedycznego. Na pytanie, czy zostanie zawołany - pracownica oświadczyła, że nie wie i najlepiej niech spyta kto ostatni.

Przed gabinetem była tylko jedna dziewczyna, a wewnątrz kobieta. Wyszła niedługo, ale lekarz wyszedł z nią. Poszedł do gabinetu zabiegowego i tam przeprowadził 2 zabiegi. Nim wrócił przed gabinetem utworzyła się już kolejka pacjentów. Poza kolejnością weszła kobieta, która "tylko chciała się dowiedzieć" i pacjent, który był już trzeci raz, bo żonie założono najpierw gips, a potem go ściągano i zakładano szynę(to jest fachowość lekarzy!). "Nasz" pacjent dostał się do lekarza "już" po 1.5 godziny oczekiwania.

Lekarz stwierdził, że to typowe skręcenie i skierował do gabinetu RTG. Dodał, że jak pacjent nie chce czekać na ponowne wejście do gabinetu, to ma spytać technika RTG czy są złamania. Jeżeli by nie było złamań, to pacjent może iść do domu i okładać nogę maściami. Pacjent poszedł na zdjęcie RTG i wrócił po 3-ch minutach pod gabinet. Był tam o 14.15. Gabinet był pusty, bo lekarz stwierdził, że on już skończył i musi iść na oddział, a "przyjdzie inny lekarz". Ludzi było coraz więcej, a lekarza nie było. Nie było również ordynatora SOR czy pielęgniarki przełożonej.

Pacjent udał się więc o 15.00 do rejestracji spytać czy w końcu przyjdzie jakiś lekarz. Odpowiedzią było stwierdzenie, że lekarz przyjdzie. Niestety do 15.30 nie przyszedł, więc pacjent udał się do domu bez wiedzy czy ma połamaną stopę, czy "tylko" skręconą.

Opisana sprawa pokazuje, że to nie brak pieniędzy wpływa na służbę zdrowia w Polsce. Przyczyną degrengolady jest totalne lekceważenie pacjentów przez personel medyczny, a zwłaszcza lekarzy. Uważają się oni za coś lepszego od innych i wykorzystując fakt, że ludzie muszą korzystać z ich usług - upadlają ich. W dodatku wielu lekarzy wykazuje oznaki niedouczenia. Drugim powodem degerengolady służby zdrowia jest fatalna organizacja i nieodpowiedni ludzie na kierowniczych stanowiskach, jak choćby z-ca dyrektora opisywanego szpitala. Opisany pacjent poszedł na drugi dzień ze skargą do dyrektora, a ten mu oświadczył że sam sobie winien, bo uciekł ze szpitala bez konsultacji z lekarzem. Na stwierdzenie pacjenta, że nie uciekł, a wyszedł po zakomunikowaniu tego w recepcji (rozmowa nagrana), bo przez półtorej godziny lekarz nie raczył pojawić się w gabinecie - dyrektor stwierdził, że to interpretacja pacjenta, bo wszystko było w porządku. Jaśnie pan z-ca dyrektora kompletnie nie interesował fakt, że pacjent nadal nie wie, czy ma nogę połamaną, czy skręconą.

Przypadek ten dobitnie świadczy o żenującym morale lekarzy, pielęgniarek i dyrekcji tego szpitala. Nie wiem jak zakończy się ta historia, bo pacjent złożył pisemna skargę, zamierza zgłosić do Prokuratury podejrzenie popełnienia przestępstwa polegającą na nieudzieleniu mu pomocy, a tym samym narażeniu go na utratę zdrowia. Poza tym nosi się z zamiarem wystąpienia o odszkodowanie od szpitala za przysporzeniu mu cierpień fizycznych i moralnych.

Na marginesie można dodać, że właśnie takie lekceważące podejście do pacjenta w tym szpitalu, w marcu br zakończyło się jego śmiercią( http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20130308/POWIAT01/130309599). Nic to nie nauczyło tamtejszych absolwentów akademii medycznych, którym wydaje się, że są lekarzami.

A może ktoś napisze, jak został potraktowany przez personel tego tylko z nazwy wojewódzkiego szpitala? Chętnie opiszę więcej takich przypadków, aby pokazać fałszywe oblicze służba zdrowia w Opolu.

p.s. zdjęcie pochodzi ze zbiorów: radio.opole.pl

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto