Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koronawirus w Opolskim. Lekarze alarmują, że wojewoda stawia ich pod ścianą

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Lekarze nie chcą być stawiani pod ścianą przez wojewodę. Adrian Czubak milczy
Lekarze nie chcą być stawiani pod ścianą przez wojewodę. Adrian Czubak milczy Łukasz Gdak
Część opolskich medyków dostało polecenie, aby w ciągu kilkunastu godzin stawić się do pracy w placówce w innej części regionu. Oczekuje się, że z dnia na dzień zostawią swoich pacjentów.

Scenariusz często jest podobny. W godzinach późnopopołudniowych albo wręcz wieczornych policja lub tajemniczy kierowca doręcza lekarzowi decyzję, z której wynika, że w określonym czasie ma się stawić w konkretnej placówce, na przykład w szpitalu zakaźnym. Na spakowanie się i zamknięcie pilnych spraw ma kilkanaście godzin. Pracę będzie świadczył przez 3 miesiące.

- Wiem o co najmniej 6 lekarzach w regionie, którzy zostali postawieni w takiej sytuacji - mówi Artur Żerkowski, wiceprezes Związku Pracodawców Opieki Medycznej Opolszczyzny. - Decyzje trafiały m.in. do osób, które zgodnie z ustawą nie mogły wykonywać tej pracy, bo na przykład ukończyły 60 rok życia lub były obciążone schorzeniami przewlekłymi. Lekarz oczywiście może odwołać się od tej decyzji, ale to trwa. Tymczasem na wykonanie postanowienia zwykle ma kilkanaście godzin.

Największy problem jest w przypadku lekarzy POZ, którzy prowadzą jednoosobową praktykę lekarską. Czasami jedyną w okolicy.

- Taki medyk ma na przykład zapisanych 2,5 tysiąca pacjentów, którzy z dnia na dzień zostają bez lekarza pierwszego kontaktu. I to na trzy miesiące - mówi dr Żerkowski. - W takiej praktyce pracują też rejestratorzy czy pielęgniarki i on również z dnia na dzień tracą prace, bo przecież bez jedynego lekarza taka placówka traci sens.

Przed epidemią, gdy właściciel jednoosobowej praktyki chorował lub szedł na urlop, znajdował na ten czas zastępstwo. Znalezienie z godziny na godzinę kogoś, kto weźmie zastępstwo na trzy miesiące graniczy jednak z cudem.

- Rozumiemy trudną sytuację, ale może należałoby skorzystać z przykładu innych województw, gdzie wojewodowie zgłaszają zapotrzebowanie poprzez izbę lekarską - mówi Artur Żerkowski. - Medyk w okresie delegowania otrzymuje 150 proc. pensji, więc może to być zachęta. Ale nie można stawiać ludzi pod ścianą.

Zapytaliśmy w czwartek (23 kwietnia), ile postanowień - dotyczących stawienia się lekarzy do pracy przy zwalczaniu epidemii - wydał w ostatnich dwóch miesiącach wojewoda opolski oraz jakie kryteria brał pod uwagę, polecając lekarzom pracę w innej niż macierzysta jednostce. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy.

Z informacji przekazanej przez dyrekcję szpitala w Kędzierzynie-Koźlu wynika natomiast, że od 16 marca do chwili obecnej do tej placówki skierowano 12 lekarzy, którzy mieli pomóc w zwalczaniu epidemii. Z tej grupy tylko 5 osób podjęło zatrudnienie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto