Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kraina aferzystów

Marek Świercz
Jan Dzierżon fot.R. Kwaśniewski
Jan Dzierżon fot.R. Kwaśniewski
- Dla naszych gazet dzień bez afery jest dniem straconym - zżymał się poseł Henryk Kroll, gdy media opisały niejasne interesy zbożowe wicewojewody Jana Dzierżona z mniejszości niemieckiej.

- Dla naszych gazet dzień bez afery jest dniem straconym - zżymał się poseł Henryk Kroll, gdy media opisały niejasne interesy zbożowe wicewojewody Jana Dzierżona z mniejszości niemieckiej. Rzeczywiście można odnieść wrażenie, że to media prowadzą na Opolszczyźnie politykę kadrową, utrącając kolejnych wysokich urzędników. Ale winni są politycy, którzy wynoszą do władzy kandydatów, za którymi ciągną się ciemne sprawki.

Mieszkańcy reszty kraju mają prawo mieć o Opolszczyźnie jak najgorsze zdanie. Co prawda nie było u nas afery porównywalnej z tą starachowicką, ale faktem jest, że w żadnym regionie nie doszło do tylu politycznych dymisji wymuszonych przez opinię publiczną.

Wiosną - w ciągu jednego tygodnia - swoje funkcje złożyli wojewoda Leszek Pogan i marszałek Ewa Olszewska. Było to wydarzenie bez precedensu w dziejach III RP, nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by w atmosferze skandalu równocześnie odejść musieli szefowie administracji rządowej i samorządowej.

Teraz wymuszoną dymisję złożył Jan Dzierżon, kilka miesięcy temu fetowany jako pierwszy w dziejach Rzeczypospolitej tak wysoki urzędnik państwowy desygnowany przez mniejszość narodową.

Wszystkie te opolskie afery są do siebie bardzo podobno. Spróbujmy pokazać te podobieństwa.

Trup w szafie

Po pierwsze: wszyscy zdymisjonowani urzędnicy byli raczej chwaleni za sposób sprawowania urzędu. Kontrola przeprowadzona przez wicepremiera Krzysztofa Janika w Opolskim Urzędzie Wojewódzkim zakończyła się wysoką oceną pracy wojewody Pogana. Marszałek Ewa Olszewska nie zdążyła co prawda porządzić zbyt długo, ale w kręgach samorządu wojewódzkiego miała opinię osoby pracowitej, która dobrze wie czego chce. Olszewska i Pogan zapłacili nie za brak kompetencji i błędy, ale za grzeszki z przeszłości, za sposób, w jaki pełnili wcześniej obowiązki prezydenta i wiceprezydenta Opola.

Ten sam schemat powtórzył się w przypadku wicewojewody Jana Dzierżona. Goszczący w Opolu wicepremier Janik wprost stwierdził, że nie ma żadnych uwag do pracy nowego wicewojewody. Dzierżonowi wytknięto stare grzeszki z roku 1999, kiedy to - jako prywatny producent rolny - w sprytny sposób wykorzystał nieprecyzyjne przepisy, by skorzystać na skupie interwencyjnym pszenicy. Nie złamał prawa, ale zachował się mało etycznie.

Psy szczekają,
a karawana jedzie dalej

Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że w grę nie wchodziły praktyki, które zostały nagle wydobyte na światło dzienne. I opinia publiczna, i polityczni mocodawcy Pogana, Olszewskiej oraz Dzierżona wiedzieli o nich wcześniej. Zarzuty pod adresem lewicowego Zarządu Miasta Opola - związane z Dobrymi Domami, zarządzaniem mieniem komunalnym i załatwianiem dla członków rodzin lokali w pasażach hipermarketów - wysuwali i politycy opozycji, i media. Gdy Pogana mianowano wojewodą a z Olszewskiej uczyniono lokomotywę wyborczej listy SLD, prokuratorskie śledztwo w sprawie nieprawidłowości w opolskim Ratuszu trwało w najlepsze od wielu miesięcy. Liderzy opolskiej lewicy o nim wiedzieli, ale zarzuty uznawali za ?polityczne? i nie podjęli żadnych kroków, by odsunąć podejrzanych działaczy na bok aż do czasu wyjaśnienia sprawy. W przypadku Dzierżona było podobnie. Raport NIK w sprawie nieprawidłowości w skupie w roku 1999, w którym negatywnie oceniono praktyki spółki Dzierżona, był opinii publicznej znany, bo Izba go ujawniła i omówiła na początku 2001 roku. Liderzy Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców na Śląsku Opolskim mogli o nim nie pamiętać, ale powinni zareagować, gdy Edward Flak, burmistrz Olesna i ważny działacz mniejszości, ostro skrytykował kandydaturę Dzierżona. Gdyby spróbowali dociec, dlaczego Dzierżon budzi w rodzinnych stronach taką dezaprobatę, uniknęliby skandalu.

Prokuratura nie ma tu nic
do rzeczy

Opolscy politycy zakładali do tej pory, że opozycja zawsze atakuje, media są stronnicze, a żadnej afery nie ma, dopóki prokuratura nie posadzi kogoś na ławie oskarżonych a sąd nie uzna go winnym. Zarówno SLD, jak i mniejszość niemiecka zapomniały, że odpowiedzialność karna jest czymś zupełnie innym niż odpowiedzialność polityczna. Gdyby to prokuratura miała wyznaczać standardy etyki w polityce, to największym aferzystą na Opolszczyźnie byłby dziś Ryszard Zembaczyński, były wojewoda a obecnie prezydent Opola. Poganowi i Olszewskiej prokuratura nie postawiła póki co żadnych zarzutów, tymczasem Zembaczyńskiemu ponad rok temu przedstawiono zarzut niedopełnienia obowiązków w okresie, gdy był dyrektorem opolskiej filii Banku Ochrony Środowiska. Przypomnijmy - chodziło o zły kredyt udzielony naciągaczom z okolic Bielska-Białej. Przed wyborami samorządowymi SLD podnosiło ten argument, twierdząc, że ścigany przez prokuraturę Zembaczyński nie nadaje się do rządzenia Opolem. Ale wyborcy zdecydowali inaczej - dwie trzecie z nich poparło właśnie jego kandydaturę. I to ich poparcie legitymizuje Zembaczyńskiego jako czynnego polityka. Dodajmy, że to nie jedyny taki przypadek na Opolszczyźnie - w Bierawie wyborcy ponownie wybrali wójtem Henryka Chromika, choć trafił on na ławę oskarżonych pod zarzutem niedopełnienia obowiązków. Przypadek Pogana i Olszewskiej był inny, bo o ich wyniesieniu nie decydowali wyborcy, ale partyjne układy. Przy tego rodzaju nominacjach wypada bardziej się liczyć z opinią publiczną, bo jej lekceważenie zemści się prędzej czy później.

Nowy standard

Na usunięcie Pogana i Olszewskiej z zajmowanych stanowisk trzeba było czekać wyjątkowo długo. Jeśli doliczyć zarzuty z czasów, gdy rządzili Opolem, to wychodzi na to, że nawet kilka lat. Dzierżon ustąpił już po kilku dniach. Czy oznacza to, że opolska klasa polityczna zaczęła się stosować do surowych standardów, w myśl których urzędnik - niby żona Cezara - musi być poza wszelkimi podejrzeniami?

Kto wie, wiele o stanie ducha opolskich elit mówi zwłoka w wytypowaniu nowego wicewojewody. Mniejszość niemiecka miała go wskazać w minioną sobotę, ostatecznie poprosiła o jeszcze tydzień do namysłu. Zapewne po to, by znaleźć takiego kandydata, któremu nie można będzie wyciągnąć z szafy żadnego trupa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto