Lekarze wysłali dziecko ze złamaną nóżką do domu

Taka historia przytrafiła się czternastomiesięcznemu Dorianowi Świercowi z Jełowej. - Chłopiec ponad dwa tygodnie chodził ze złamaną nogą, bo żaden z przyjmujących go lekarzy w Wojewódzkim Centrum Medycznym nie potrafił zdiagnozować syna. Kazali tylko robić okłady. A syn wciąż utykał... - mówi pani Elwira, mama chłopca.
Sprawa zaczęła się banalnie: Doriana bardzo bolała nóżka, kulał i nie dał się dotknąć, więc rodzice pojechali z nim na ostry dyżur do WCM w Opolu.
- Tam lekarz kazał mu zrobić tylko prześwietlenie stopy - wspomina Elwira Świerc. - Zdjęcie jednak nic nie wykazało. Lekarz kazał się nam na wszelki wypadek zgłosić do poradni.
Tam zalecili okłady i powiedzieli, że samo przejdzie.. Ale nie przeszło, mały ciągle narzekał na ból. - Wtedy postanowiłam pójść do innego ortopedy.
W Szpitalu Wojewódzkim na Katowickiej w Opolu wyznaczono nam wizytę na 29 lipca, więc pojechaliśmy tam na ostry dyżur - dodaje matka.
Na miejscu wykonano mu kompleksowe badania: krwi, aby wykluczyć chorobę bioder, oraz więcej zdjęć RTG (uda i podudzia).
- To drugie pokazało wyraźnie, że złamana jest kość strzałkowa. Nie mogę pojąć, jak lekarze z WCM mogli to przeoczyć - mówi rozgoryczona matka.
Lek. med. Jan Danel, ordynator Oddział Chirurgii Urazowo-Ortopedycznej WCM Opole, na naszą prośbę sprawdził dokumentację z badania Doriana.
- Faktycznie zostało wykonane tylko zdjęcie stopy chłopca. Na jego podstawie nie można było stwierdzić, że złamana jest kość strzałkowa - mówi dr Danel. - Jednak zdjęcie podudzia wykonane być powinno. Sprawę postaram się wyjaśnić.