MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Musimy spłacić milionowe długi!

Rozmawiał: Marcin Jaroszewski
Fot. A. Grygiel
Fot. A. Grygiel
Rozmowa z Mirosławem Przedpelskim - prezesem Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Dziennik Zachodni: Wydarzeniem tygodnia było zwycięstwo Argentyńczyka Raula Lozano w konkursie na trenera reprezentacji siatkarzy.

Rozmowa z Mirosławem Przedpelskim - prezesem Polskiego Związku Piłki Siatkowej.

Dziennik Zachodni: Wydarzeniem tygodnia było zwycięstwo Argentyńczyka Raula Lozano w konkursie na trenera reprezentacji siatkarzy. Jakie są pańskie odczucia?
Mirosław Przedpelski: Procedura powoływania szkoleniowca była nowatorska, stanowiła swego rodzaju „sito” i wierzę, że ten na którego postawiliśmy, sprawdzi się. Nie ma sensu w tym miejscu przytaczać całej litanii sukcesów pana Lozano. Podsumowując, przedstawił ciekawą pracę na piśmie i najbardziej atrakcyjną formę swej działalności na rzecz całej polskiej siatkówki. Ma szeroką ofertę, na której skorzysta nie tylko męska reprezentacja, ale cała dyscyplina. Podszedł do sprawy kompleksowo i dlatego został wybrany.

Dziennik Zachodni: Czy z perspektywy czasu uważa pan, że konkurs na trenera to był strzał w dziesiątkę? Początkowo spadła na PZPS lawina krytyki ze strony środowiska i mediów. Wielu polskich trenerów poczuło się urażonych i nie przystąpiło do rywalizacji. Niektórzy do dziś są obrażeni...
MP: Czas pokazał, że pomysł był jak najbardziej trafiony. Skłamałbym, gdybym dziś mówił, że nie miałem wątpliwości, czy nie obawiałem się. Kamień z serca spadł mi wraz z nadejściem ofert od szkoleniowców zza granicy. Słynne nazwiska, takie jak m.in. Lozano, Kolczins czy Gajić, uczyniły te zmagania prestiżowymi. Naprawdę z naszą kadrą chcieli pracować najlepsi na świecie! Co do urażonych, to nie rozumiałem ich postawy i nigdy nie zrozumiem... To chyba sprawa naszej polskiej mentalności. Dziś są takie czasy, że praca do nikogo nie przychodzi sama. Trzeba o nią walczyć, wykonywać jak najlepiej i szanować.

Dziennik Zachodni: Wróćmy do Argentyńczyka. Kiedy przyjeżdża do Polski i co musicie mu zapewnić na miejscu?
MP: Wszystkie szczegóły są dopracowywane. Dziś nie jestem w stanie odpowiedzieć, gdzie będzie mieszkał, jakie będzie miał życzenie dotyczące drobnych codziennych spraw. Na pewno w miarę naszych możliwości zapewnimy mu wszystko o co poprosi. Jedyne co jest pewne, to będzie w Polsce sam. Żona i dorosły syn muszą pilnować interesów rodzinnej firmy w Argentynie (Lozano ma tam kurzą fermę – red.). Wiem jednak, że najbliżsi będą go często odwiedzać, chcą też z nim spędzać wakacje. O tym już rozmawialiśmy i PZPS zapewni rodzinie Lozano przeloty i pobyt.

Dziennik Zachodni: Kto będzie płacił nowemu trenerowi pensję 100 tysięcy euro rocznie? Wiadomo, że częściowo związek, ale główny ciężar ma spaść na sponsora – firmę Polkomtel.
MP: Cały czas prowadzimy negocjacje z „Plusem”, bo jesteśmy zainteresowani wejściem tej firmy w całą dyscyplinę, a nie tylko pomocą dla męskiej kadry. Tak więc pensję panu Lozano będzie płacił PZPS, ale oczywiście ze środków własnych i tych od sponsora. Będziemy oczywiście przedstawiać rozliczenia naszemu sponsorowi, ale nie będzie sytuacji, że będziemy mieli przykazane, ile na co wydać. O tym będziemy decydować według potrzeb naszej dyscypliny.

Dziennik Zachodni: Kto będzie jego asystentem? Padają nazwiska m.in. Alojzego Świderka, Grzegorza Rysia, Grzegorza Wagnera...
MP: Dla nas najważniejsze, by Polacy uczyli się od Lozano. Prawdopodobnie będzie przy nim dwóch szkoleniowców, II trener i asystent. Niewykluczone, że na początku będziemy musieli zatrudnić tłumacza. Wiem jednak, że Argentyńczyk zadeklarował chęć poznania naszego języka.

Dziennik Zachodni: Gdy został pan prezesem związku, zleciliście sporządzenie audytu finansów PZPS. Było wiadomo, że kasa jest w opłakanym stanie, a poprzedni prezes Janusz Biesiada ma z tego powodu kłopoty z prawem. Jakie są wyniki zleconej analizy?
MP: Nie ma jeszcze finalnego raportu, ale zostaliśmy zapoznani z wynikami nieoficjalnymi. Dług będzie się wahał w przedziale 2,5 do 3 milionów złotych. To cios który musimy przyjąć, mocny, ale nie nokautujący. Pieniądze o których mówimy, to tylko te wynikające z zapisów. Wiem też, że wiele było umów, tzw. „na gębę”. Głównie dotyczy to premii dla dziewcząt za mistrzostwo Europy, a także wynagrodzenia dla trenera Andrzeja Niemczyka. To też musimy jakoś rozwiązać. Przyznam, że jest to ogromny problem i niełatwo mi z tym żyć. Kobieca kadra odniosła wielki sukces, tymczasem bardzo nieładnie potraktowano zawodniczki. Pomijając wszystkie sprawy, PZPS także wystąpi na drogę sądową przeciwko Januszowi Biesiadzie. Będziemy chcieli odzyskać należne pieniądze, ale zdajemy sobie sprawę, że będzie niezwykle trudne. Być może nawet niewykonalne...

Dziennik Zachodni: Może pan przybliżyć listę wierzycieli?
MP: Jest ona bardzo długa, więc nie sposób zapamiętać komu ile związek musi oddać. Równowartość miliona złotych światowej federacji FIVB, niewiele mniej Lidze Światowej. Potężna suma zbiera się z tytułu nie wypłacanych należności zawodnikom. Dużo tego...

Dziennik Zachodni: Może pan przybliżyć sprawę długu wobec siatkarek?
MP: Oficjalna nagroda to było 200 tysięcy złotych na drużynę, plus nagroda od minister Łybackiej. Umówmy się, że to śmiesznie małe pieniądze jak za sukces na taką skalę. Ale wiem, że miały także obiecane po 100 tysięcy złotych na głowę za złoty medal... Do tego dochodzą pieniądze dla trenera Niemczyka. Sytuacja wygląda tak, że szkoleniowiec zapewnił podopieczne, iż uzyska dla nich godziwą zapłatę, a tymczasem rzeczywistość jest zła. Tych pieniędzy nie ma. Trener walczy o dziewczęta, słowa musi dotrzymać i ja to rozumiem. Wierzę, że jakoś wybrniemy z podniesionym czołem z tego zakrętu.

Dziennik Zachodni: Co na to sponsor?
MP: Sponsor sytuację zna nie od dziś. Wiadomo, że za pieniądze z tytułu nowej umowy nie będziemy spłacać starych długów. Na to żadna firma by się nie zgodziła, to logiczne.

Dziennik Zachodni: Z czego więc będziecie oddawać należności i ile czasu to potrwa?
MP: Organizujemy wiele imprez, turniejów, które przyniosą określony dochód. Liczymy też na, większą niż dotychczas, dotację państwa. Rozmawiamy z Polską Konfederacją Sportu, która rozumie nasze położenie. Z dnia na dzień nie spłacimy wszystkich długów. Według naszych analiz i prognoz, w najgorszym razie zajmie nam to dwa lata. Obejmując stanowisko prezesa powiedziałem jasno, że chcę z PZPS zrobić firmę przynoszącą dochód. Zaczynam od oddłużania, bo innej drogi nie ma.

Dziennik Zachodni: Nie bierze pan pod uwagę możliwości zaangażowania własnych firm w siatkarski sponsoring. Udźwignęłyby taki ciężar?
MP: Nie brałem pod uwagę takiej opcji i myślę, że byłaby to chora sytuacja, rodząca wiele niedomówień. Prawda jest taka, że moje firmy i tak pomagają. Utrzymują przecież prezesa, płacą za delegacje, nadgodziny. Pensję przecież płacę sobie sam, z działalności pozasportowej. Nie obciążam w żaden sposób kasy związku.

Dziennik Zachodni: Nie sposób nie zapytać o siatkówkę plażową. Nasze pary juniorskie są najlepsze w Europie i na świecie, a tymczasem od pół roku nie trenowały na plaży. Czas płynie, a talenty się nie rozwijają.
MP: Doskonale znam sytuację, bo – jak wiadomo – jestem zagorzałym fanem siatkówki plażowej i sam chętnie w nią gram. Chcemy trzem parom w Polsce stworzyć optymalne warunki do pracy, z myślą o igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Tutaj będziemy potrzebować pomocy PKSportu, sami także musimy pozyskiwać sponsorów. Potencjał zawodniczy rzeczywiście mamy spory. Ci ludzie muszą regularnie przez cały rok grać w turniejach na całym świecie.

Dziennik Zachodni: Kto da pieniądze?
MP: GSM Plus raczej nie myśli o plażówce. Oczywiście, mecze na plaży kojarzą nam się z Simplusem, ale ja swoje nadzieje dla tej odmiany siatkówki wiążę z inną branżą. Prowadzimy zaawansowane rozmowy z dużą firmą, w sprawie kompleksowego wsparcia dla całej siatkówki plażowej. Nazwy nie mogę jeszcze podać, ale to branża piwna. Są wszelkie dane, by z optymizmem patrzeć w przyszłość. Do tej pory właściwie trudno było mówić o pieniądzach w siatkówce plażowej. Roczny budżet wynosił 50 tysięcy złotych. Nie wiadomo czy się śmiać, czy płakać? To jest przecież widowiskowa dyscyplina olimpijska, dynamicznie się rozwijająca. FIVB wiąże z plażówką wielkie nadzieje. Nie możemy zostać w tyle. Do tego nie dopuścimy. W tym roku znowu odbędzie się w Starych Jabłonkach turniej z cyklu World Tour, będzie także cykl komercyjnych imprez na Mazurach.


  • MIROSŁAW PRZEDPEŁSKI, ur. 1951 roku w Warszawie. Absolwent Politechniki Warszawskiej. Biznesmen działający w branży handlowej i ochronie środowiska. Od kilku miesięcy szczęśliwy mąż Marzeny. Z poprzedniego małżeństwa ma dwoje dzieci i – jak sam mówi – bardzo chce mieć kolejne. Jego hobby to siatkówka plażowa, w którą chętnie grywa amatorsko. Ciekawostką jest fakt, że sternik polskiej siatkówki jest zapalonym, profesjonalnym, perkusistą. Przez wiele lat był mocno zaangażowany w festiwal Piknik Country w Mrągowie. Do dziś wspiera finansowo organizatorów tej imprezy.
  • emisja bez ograniczeń wiekowych
    Wideo

    Włókniarz Częstochowa - GKM Grudziądz. Trener Robert Kościecha

    Dołącz do nas na Facebooku!

    Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

    Polub nas na Facebooku!

    Kontakt z redakcją

    Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

    Napisz do nas!

    Polecane oferty

    Materiały promocyjne partnera
    Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto