Na oddziale zakaźnym szpitala Wojewódzkiego w Opolu w piątek wciąż czekano na wyniki próbek wysłanych do badania w środę rano. Parę dni wcześniej czas oczekiwania wynosił najwyżej kilkanaście godzin.
Do laboratorium w opolskim sanepidzie próbki wysyłają też szpitale w Nysie i Kędzierzynie-Koźlu oraz powiatowe stacje sanitarno-epidemiologiczne w całym regionie.
Szpital Wojewódzki W w Opolu do tej pory wysłał do badania kilkadziesiąt próbek. - Na pewno poniżej setki - mówią w szpitalu. Zdaniem specjalistów to niewiele.
Tylko duża liczba testów daje szansę na opanowanie epidemii. Zreszta zalecenia WHO są jednoznaczne. - Mamy jasny przekaz do wszystkich krajów: testować, testować, testować. Testować każdego podejrzanego o zakażenie. Jeśli wynik testu będzie pozytywny, izolujcie ich, ustalcie kto był z nimi w bliskim kontakcie nawet na dwa dni przed pojawieniem się symptomów i przeprowadźcie testy również tych osób – mówił w weekend szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus.
- Testów jest absurdalnie mało. Dwa dni temu przyjmowałem pacjenta, który potencjalnie jest zakażony. Miał objawy, które na to wskazują. Czekam na wyniki i sam na razie poddałem się kwarantannie domowej - mówi lekarz z Opola. - Od tego zależy nie tylko zdrowie pacjentów, ale też personelu medycznego, z którym miałem kontakt - dodaje.
Maszyna, którą dysponuje opolski sanepid jednorazowo może przebadać próbki od 22 osób.
Samo badanie pobranego materiału trwa 3 godziny, ale znacznie dłuższe jest przygotowanie próbek do badania, a potem potrzebna jest weryfikacja wyniku. W sumie badanie może trwać 8-10 godzin. Każdej doby - laboratorium działa na okrągło - w Opolu można więc przeprowadzić 44 badania.
W piątek nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że z braku testów w kolejce do badania jest 200 próbek. To by oznaczało zakorkowanie laboratorium na pięć dni. Tyle na wyniki musieliby czekać ludzie podejrzani o zakażenie.
Pięć ostatnich komunikatów Ministerstwa Zdrowia na temat liczby zakażonych koronawirusem nie zawierało informacji o nowych chorych na Opolszczyźnie. Przypadek? Nie sądzę - mówi lekarz, który też czeka na wyniki swojego pacjenta. - Chorych nie przybywa, bo nie ma testów i pobrany do badań materiał czeka.
Prośbę o potwierdzenie tych danych wysłaliśmy do służb wojewody i sanepidu. Sanepid ma jednak płynący z samej góry, czyli ministerstwa zdrowia, zakaz informowania o skali testowania i odsyła do służb wojewody.
- Poprosiliśmy służby wojewody nie tylko o potwierdzenie lub zaprzeczenie informacji o braku testów na Opolszczyźnie i 200 próbkach czekających w kolejce.
- Chcieliśmy też wiedzieć, ile do tej pory wykonano testów w naszym regionie, ile robi się ich dziennie i dlaczego tyle, jaki jest czas oczekiwania na wynik i jak to wszystko ma się do zapewnień rządu, że testów jest dużo.
Nie dostaliśmy odpowiedzi.
- Może informacja będzie w sobotę - napisała rzeczniczka wojewody.
W Polsce do tej pory zrobiono ok. 10 tysięcy testów. Są możliwości by robić ich 3 tysiące na dobę. W piątek media publiczne informowały, że w kraju nie brakuje testów, a dziennie robi się ich ok. 2 tysięcy.
W porównaniu z innymi krajami Polska wypada słabo jeśli chodzi o liczbę przebadanych pod kątem koronawirusa. W Niemczech od końca stycznia przeprowadzono ponad ćwierć miliona testów. W Austrii, która liczy 8 milionów mieszkańców, wykonano ich do 16 marca ponad 8 tysięcy.
Tymczasem Finlandia ogranicza liczbę testowanych osób do tych najbardziej narażonych na zakażenie oraz personelu ochrony zdrowia. "Test nie jest lekarstwem, już nigdy nie pozbędziemy się w pełni tej choroby, a ci którzy mogą chorować w domu nie skorzystają na testowaniu" - mówią Finowie.
Fińskie władze zmieniły politykę, bo nie były w stanie zaspokoić popytu na testy. Teraz robi się ich tyle, ile jest potrzebnych, a nie tyle, ile można.
Zdaniem opolskich ekspertów to racjonalne podejście.
Nie ma wskazań do tego, by badały się osoby zdrowe - mówi dr Wiesława Błudzin, konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób zakaźnych. - Należy badać osoby, które miały kontakt z zakażonymi, osoby objęte kwarantanną i z niej wychodzące. Testy trzeba też robić personelowi medycznemu, bo jak zabraknie lekarzy i pielęgniarek, to nikt nam nie pomoże.
Tymczasem na oddział zakaźny w Opolu zgłasza się coraz więcej właśnie zdrowych ludzi, którzy ze strachu wymyślają objawy, szukają pretekstu, byle tylko "załapać" się na test i zostać zbadanym.
Na razie na Opolszczyźnie tylko jedno laboratorium wykonuje testy molekularne, ale trwają przygotowania, by było ich cztery - poza sanepidem w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym, w Szpitalu Wojewódzkim oraz w szpitalu zakaźnym w Kędzierzynie-Koźlu.
Zamówienie na takie urządzenie złożył Szpital Wojewódzki i w momencie jego składania mieliśmy informację, że dostęp do takich narzędzi diagnostycznych będzie w kwietniu - mówi Roman Kolek, wicemarszałek województwa. - Własne laboratorium uniezależniłoby szpital od sanepidu.
Rozważano także sprowadzenie szybkich testów (z krwi), ale one często dają fałszywe wyniki, zarówno dodatnie, jak i ujemne. W przypadku chorego, który dostanie wynik fałszywie ujemny taka osoba może dalej chodzić i rozsiewać chorobę, więc ryzyko jest zbyt duże.
W piątek na Opolszczyźnie hospitalizowanych z podejrzeniem zakażenia koronawirusem były 24 osoby. U 10 osób potwierdzono zakażenie.
Kwarantannie poddanych były 354 osoby, a pod czynnym nadzorem organów Państwowej Inspekcji Sanitarnej znajdowało się 1014 Opolan.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?