Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

- Najbardziej potrzebujemy żywności. Dary zebrane na Opolszczyźnie trafiły na wschód. Relacja z wyjazdu na Ukrainę

Marcin Żukowski
Marcin Żukowski
Obecna Ukraina jest niesamowicie zróżnicowana. Uchodźcy ze wschodnich regionów kraju opowiadają historie, które mocno kontrastują z opanowaną i względnie spokojną sytuacją na zachodzie.
Obecna Ukraina jest niesamowicie zróżnicowana. Uchodźcy ze wschodnich regionów kraju opowiadają historie, które mocno kontrastują z opanowaną i względnie spokojną sytuacją na zachodzie. Marcin Żukowski
Dary zebrane m.in. w Paczkowie, Skoroszycach, Opolu, Krapkowicach, Racławicach Śląskich i Głubczycach trafiły już na Ukrainę. Organizatorem transportu było Stowarzyszenie Odra-Niemen Oddział Opolski. W planach są kolejne wyjazdy humanitarne. Sprawdziliśmy, jak wygląda obecnie życie za naszą wschodnią granicą, czego najbardziej potrzebują nasi sąsiedzi i jaką pomoc otrzymują uchodźcy.

Trudno znaleźć miejsce w Polsce, gdzie nie jest organizowana pomoc dla Ukrainy i jej obywateli. Obok wsparcia dla uchodźców przybywających do naszego kraju, ważnym polem aktywności jest zbieranie pomocy rzeczowej, która następnie jest przekazywana na Ukrainę.

Jedną z organizacji zajmujących się taką formą aktywności jest Stowarzyszenie Odra-Niemen. Od kilkunastu lat stowarzyszenie organizuje akcję paczkową skierowaną do Polaków mieszkających na kresach wschodnich. Teraz to doświadczenie wykorzystywane jest w niesieniu pomocy dla mieszkańców broniącej się Ukrainy.

Kilka dni temu oddział opolski Stowarzyszenia Odra-Niemen wysłał na wschód dwa transporty z darami zbieranymi w Paczkowie, Skoroszycach, Głubczycach, Racławicach Śląskich, Krapkowicach i Opolu. Jeden bus przewiózł paczki pomocowe na Podkarpacie, skąd zostaną przekazane do oddziału lwowskiego. Natomiast drugi samochód pojechał bezpośrednio na Ukrainę. Paczki zostawiono w dwóch miejscach – u płastunów (ukraińskich skautów) w Użhorodzie i w Domu Polskim w Samborze.

Użhorod

– Kilka dni temu przyjechały do nas dwie ciężarówki z Kijowa. Kierowcy powiedzieli, że nie mają już domów, więc angażują się w pomoc dla mieszkańców miasta – wyjawiła Ludmiła, płastunka opiekująca się użhorodzką „harcówką”. – Zabrali wszystko, co mieliśmy zebrane. Jedzenie, kosmetyki, chemię, ubrania. Wcześniej otrzymaliśmy pomoc rzeczową między innymi od Słowaków i Czechów.

Użhorod to miasto wojewódzkie Zakarpacia. Leży zaledwie kilka kilometrów od granicy ze Słowacją. Przed wojną mieszkało tam około 115 tys. ludzi. Według Ludmiły dziś szacuje się, że przebywa tam dodatkowo od 30 do 50 tys. uchodźców ze wschodniej Ukrainy. Dla nich też potrzebne jest wsparcie materialne.

Uchodźcy, podobnie jak ma to miejsce w Polsce, znajdują schronienie w przystosowanych dużych obiektach publicznych i prywatnych mieszkaniach. Jedną z wielu osób niosących pomoc jest Lesia, która razem z mężem Miszą gości w swoim mieszkaniu starsze małżeństwo uciekające przed wojną. Sama doskonale rozumie ich sytuację. W 2014 roku była zmuszona opuścić Ługańsk i szukać dla siebie nowego miejsca na drugim krańcu swojej ojczyzny.

Stan wojenny
Trasa ze stolicy Zakarpacia do Sambora wiedzie przez ukraińskie Bieszczady. Nowa nawierzchnia asfaltowa nijak pasuje do stereotypowego wyobrażenia o stanie ukraińskich dróg. Ukraina zachodnia na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie spokojnej. Ruch na ulicach miast jest normalny. Ludzie pracują, chodzą po ulicach.

To złudzenie bywa przerywane przez alarmy informujące o możliwym ataku lotniczym lub rakietowym. Wtedy ludzie muszą kryć się w piwnicach i innych wyznaczonych miejscach. Na ścianach domów pojawiły się napisy i strzałki kierujące do schronów. Na ulicach otuchy dodają plakaty wielkoformatowe m.in. zachęcające do wiary w ukraińską armię.

Innym elementem krajobrazu wskazującym, że sytuacja jest nadzwyczajna są przygotowane umocnienia i czekające w gotowości zapory przeciwczołgowe oraz częste kontrole ukraińskich służb w zabezpieczonych punktach na drogach. Sprawdzane są dokumenty i przewożony towar. Funkcjonariusze przypominają, że nie można robić zdjęć obiektów wojskowych. Są spokojni, ale stanowczy.

Sambor
Dom Polski w Samborze został zamieniony w prawdziwe centrum organizacji pomocy. Miasto jest położone zaledwie 30 km od granicy z Polską, na wysokości Ustrzyk Dolnych. Samochody z Polski i innych państw europejskich przyjeżdżają kilka razy dziennie. Czasem dary dowożone są tylko do granicy, skąd odbierają je miejscowi wolontariusze. W dużym pomieszczeniu, niegdyś zapewne służącym jako świetlica i miejsce spotkań, znajdują się setki kartonowych pudełek z darami. Grupa kilku kobiet zajmuje się sortowaniem produktów. Widać artykuły spożywcze, chemię, ubrania, mocne buty dla obrony terytorialnej. Dwie kobiety zajmują się gotowaniem dla wolontariuszy. Tamtego dnia przygotowały gęstą zupę grzybową.

- Najbardziej potrzebujemy jedzenia długoterminowego. Chętnie przyjmiemy też elementy wyposażenia dla obrony terytorialnej – mówi Jaryna Kwolek.

Przed wojną Jaryna była pracownikiem sekretariatu Domu Polskiego w Samborze. Teraz wspiera Marię Zimbowicz, prezes Towarzystwo Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej oddział w Samborze, w koordynacji działań pomocowych. Nikt nie pyta potrzebujących o narodowość. Wsparcie otrzymują Polacy i Ukraińcy.

Z Sambora dary trafiają do wielu miejsc na terenie Ukrainy. Zaopatrywane są m.in. dwa szpitale we Lwowie. Szpital reumatologiczny otrzymał wózki inwalidzkie, leki, środki opatrunkowe. Transporty wyjeżdżają także do Żytomierza, Dniepro, Mikołajewa. Wielu uchodźców przebywa we wsiach. Tam też przekazywane jest wsparcie materialne.

Granica
Przejście graniczne Smolnica – Krościenko jest położone na uboczu. Raczej nie ma tam dużych kolejek. Wjazd busa „Odry-Niemen” do Polski trwał zaledwie 50 minut. Już na samym przejściu granicznym można było zaobserwować działających wolontariuszy z Polski. Gdy przyjechały dwa autokary, po chwili pojawili się przy nich strażacy ochotnicy z wodą i kanapkami. W gotowości były służby medyczne. Tuż za granicą powstało pomocowe miasteczko. Przygotowano tam punkty z dystrybucją żywności. Strażacy z Wolsztyna obsługiwali kuchnię polową. W kotłach stale była gotowa do wydania gorąca zupa i kiełbasy. Jedna z polskich sieci telefonicznych wręcza na miejscu polskie karty sim z pakietem darmowych minut do wykorzystania na rozmowy w Polsce i na Ukrainie oraz Internetem.

Uchodźcy
W oddalonej kilka kilometrów od granicy Łodynie znajduje się punkt pomocy uchodźcom. Zaadaptowano tam budynek starej szkoły, gdzie osoby przybywające z Ukrainy mogą zjeść, umyć się, przespać i czekać na dalszy transport. Pewna kobieta przybyła aż z Czernichowa. Jej opowieść niesamowicie kontrastowała ze względnie spokojną Ukrainą zachodnią.

Do Polski przyjechała z dwiema nieletnimi dziewczynami. Własną córką i córką znajomej przebywającej w Szwajcarii. Opowiadała o 20 dniach spędzonych w piwnicy, z czego 10 dni niemal bez przerwy. Brakowało jedzenia, światła i ogrzewania. Pokazywała zdjęcia miasta zniszczonego przez Rosjan, ostrzelanego własnego domu z dziurami w ścianach, ciała ludzi zastrzelonych na ulicy, którzy stali w kolejce po chleb. Podróż do Polski zajęła jej trzy dni. Własnym samochodem dojechała w okolice Kijowa. Dalej był transport kombinowany. Wyglądała na zmęczoną, ale raczej spokojną. – wzięłam ostatnią dawkę leków na uspokojenie – zdradziła. Kobieta czekała na transport do Frydka-Mistka w Czechach. Gdy tylko sytuacja na to pozwoli, chce zająć się niesieniem pomocy ofiarom wojny. Z zawodu jest psychologiem.

– W 2014 roku mój brat zginął w Ługańsku. Sama przeszłam terapię. Wiem, jak pomóc osobom w podobnym stanie – zapewniała.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: - Najbardziej potrzebujemy żywności. Dary zebrane na Opolszczyźnie trafiły na wschód. Relacja z wyjazdu na Ukrainę - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto