Najmroczniejsze zbrodnie, które wstrząsnęły opinią publiczną. Mordercy nie oszczędzali nawet dzieci i całych rodzin
Mąż zlecił, kolega zabił
Ta zbrodnia wstrząsnęła Opolem 9 lutego 2004 roku. W sklepie przy ul. Kołłątaja znaleziono zakrwawione zwłoki właścicielki, 32-letniej Ireny J. Zabójca uderzył ją od tyłu litrową butelką wina, a potem zadzierzgnął jej na szyi elektryczny kabel. Kobieta osierociła dwie córki, w wieku 11 i 2 lat. Tuż po pogrzebie, prosto z cmentarza, policja zabrała pogrążonego w rzekomej żałobie wdowca, który - jak wkrótce wyszło na jaw - kierował zbrodnią. Bezpośrednim wykonawcą był natomiast jego kolega Jerzy B.
Choć Zbigniew J. do końca utrzymywał, że jest niewinny, zdaniem sądu jego wina nie budzi wątpliwości. Obaj mężczyźni poznali się przed laty w więzieniu, gdzie odsiadywali kary za... zabójstwa kobiet. Pewnego dnia Zbigniew J. złożył Jerzemu B. propozycję dokonania zabójstwa Ireny, w zamian za obietnicę znacznej poprawy jego sytuacji materialnej. Według sądu mąż widział w żonie przeszkodę w realizacji swoich planów życiowych. Jerzy B. ofertę przyjął. Zabójcę opolski sąd skazał na 25 lat więzienia, a zleceniodawcę na dożywocie, bo w takich przypadkach zleceniodawca jest karany surowiej niż wykonawca zbrodni.