Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niewiele ponad 3 procent Polaków znajdzie miejsce w schronie. Najpierw trzeba je przygotować

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Grzegorz Mehring/Polska Press
Wojnę słychać za naszą granicą. Polacy zaczęli poważnie myśleć o bezpieczeństwie. I coraz częściej pytają – gdzie jest najbliższy schron? Czy można się do niego schować?

Na terenie Polski znajduje się 62 tysiące schronów – poinformował niedawno wiceminister spraw wewnętrznych Maciej Wąsik. Uniknął jednak odpowiedzi na pytanie – w jakim stanie są te budowle, ile nadaje się do użytku i kiedy ostatnio były inwentaryzowane.

A są w stanie tragicznym. O ile przetrwały. Od 30 lat mamy okres pokoju, szczęścia i powszechnego poczucia bezpieczeństwa. Władze państwowe (rządziły w tym okresie wszystkie partie polityczne) sprawy związane z obroną cywilną i ochroną ludności na wypadek wojny traktowały z lekceważeniem, jako dawno miniony problem.

Po przemianach lat 90-tych załamał się system budowania, finansowania, wyposażania i kontrolowania takich obiektów. Wcześniej dysponowaliśmy rozbudowaną siecią fachowców od Obrony Cywilnej, etatami, sprzętem, pieniędzmi. Wszystko było ściśle tajne, więc nawet nie można było dowiedzieć się, co się kryje za żelaznymi drzwiami w dziwnym budyneczku przy szkole czy w parku miejskim.

Potem schrony spadły na głowy dyrektorów szkół czy przedszkoli bez dodatkowych pieniędzy, instrukcji czy nadzoru. Niektóre stały się bezpańskie, coraz częściej penetrowane przez młodzież i pijaczków.

Dla zabezpieczenia zamurowywano je, zamykano, zamieniano na magazyny. Przy okazji remontów budynków publicznych demontowano instalacje wentylacyjne. Schrony przekazywano harcerzom czy organizacjom młodzieżowym na miejsca spotkań i siedziby. Część wystawiono na sprzedaż.

Ale wraca zainteresowanie schronami, odkąd Polacy zdali sobie sprawę z tego, że na nich też mogą spaść bomby i trzeba będzie poszukać dla siebie i rodziny bezpiecznego miejsca.

Miejsce dla 3 procent

Grupa posłów Lewicy przeprowadziła ostatnio ankietę wśród samorządów lokalnych na temat ilości i stanu budowli ochronnych na ich terenie.

- Obraz jest dramatyczny – relacjonowała na sejmowej podkomisji ds. funkcjonowania zarządzania kryzysowego posłanka Wanda Nowicka. – W województwie śląskim schrony są w stanie nie nadającym się do użycia, wykorzystywane do innych celów. Potrzebne są inwestycje, brakuje regulacji prawnych.

Województwo śląskie według oficjalnych wykazów jest i tak w dobrej sytuacji, bo na papierze ma 1450 schronów i 1250 miejsc ukryć. Na Wielkopolsce, nie wiadomo dlaczego, nie ma ani jednego. Na Opolszczyźnie mamy 87 schronów i ok. 200 miejsc ukrycia dla ok. 3 procent ludności. Jest też jeden schron atomowy w Zdzieszowicach na terenie zakładów koksowniczych. Pomieści sto osób.

Sprawa budzi zainteresowanie nie tylko w Warszawie. W Prudniku radna gminna Zofia Zeprzałka – Krzemień napisała ostatnio interpelację do burmistrza, aby rozważył budowę w mieście dwóch schronów na głównych osiedlach.

- Na wypadek inwazji zbrojnej nie mamy żadnego schronu – napisała radna. – Ludzie pytają czy jedynym miejscem ucieczki mają być piwnice?

Burmistrz Grzegorz Zawiślak odpowiedział jej, że na razie nie ma możliwości uzyskania żadnego dofinansowania na ten cel. W Prudniku przed 1990 rokiem istniały dwa schrony.

Piwnice pod urzędem miasta były nawet przewidziane jako wojewódzki sztab dowodzenia, dobrze wyposażony w sprzęt i środki łączności, odpowiednio zabezpieczony metalowymi drzwiami i okiennicami.

Drugi schron istniał pod budynkiem żłobka dawnego Froteksu. Dziś oba mają zupełnie inne przeznaczenie.

Fundusz Ochrony Ludności

W Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji trwają prace nad nowa ustawą o ochronie ludności, która ma uregulować według nowych zasad odpowiedzialność za zapewnienie obiektów ochronnych.

Ustawa jesienią ma wejść pod obrady rządu, potem projekt trafi do Sejmu i może wejść w życie już od 1 stycznia. Opozycja deklaruje, że poprze szybką ścieżkę legislacji.

Pewne założenia nowej ustawy zdradził sejmowej podkomisji wiceminister Maciej Wąsik. Ustawa powoła wydzielony Fundusz Ochrony Ludności, na który ma trafiać 1 promil polskiego PKB czyli ok. 3 miliardów złotych rocznie. Połowa tych pieniędzy pozostanie do dyspozycji rządu na główne zadania.

Druga połowa zostanie rozdzielona między wojewodów, stosownie do liczby ludności w województwie. Dla Opolszczyzny to oznacza ok. 40 milionów rocznie.

Z tych pieniędzy można będzie wypłacać szybkie odszkodowania na wypadek klęsk żywiołowych, odbudowywać zniszczone przez powódź drogi czy mosty, ale także wspierać budowę czy modernizację istniejących obiektów ochronnych.

Nie ma jednak co liczyć na dofinansowania do budowy schronów przy jednorodzinnych domach, na podobieństwo programu wsparcia wymiany pieców czy instalacji fotowoltaiki. Z punktu widzenia państwa takie wydatki są nieopłacalne.

Zreorganizowane zostanie Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, na miejscu którego powstanie Służba Dyżurna Państwa. To ona będzie odpowiadać między innymi za informowanie ludności o nadchodzących bezpieczeństwach. T

ak więc na wypadek „W” ostrzeżenie o bombardowaniu dostaniemy wcześniej sms-em. Niewykluczone też, że tak jak w Szwecji lista schronów i miejsc ukrycia trafi do internetu i można będzie sobie samemu wyklikać najbliższą kryjówkę.

Wraz z nowymi regulacjami prawnymi rząd chce przeprowadzić w terenie, z udziałem samorządów lokalnych, powszechną akcję inwentaryzacji obiektów ochronnych i miejsc czy budynków, które można szybko na takie obiekty przekształcić.

- Odchodzimy od obowiązku tworzenia ton papieru, aktualizowania planów zarządzania kryzysowego – zapowiada wiceminister Maciej Wąsik. – Chcemy stworzyć informatyczny system inwentaryzujący wszystkie zasoby, ludzie i sprzętowe, aby w razie potrzeby wiadomo było gdzie i co jest do użycia. - Obraz jest dramatyczny – relacjonowała na sejmowej podkomisji ds. funkcjonowania zarządzania kryzysowego posłanka Wanda Nowicka. – W województwie śląskim schrony są w stanie nie nadającym się do użycia, wykorzystywane do innych celów. Potrzebne są inwestycje, brakuje regulacji prawnych.

Przedstawiciel rządu nie zostawił jednak wątpliwości, że za ochronę mieszkańców i przygotowanie miejsc schronienia odpowiadają także lokalne samorządy oraz zarządcy czy właściciele budynków mieszkalnych.

Poseł Józefa Szczurek - Żelazko zaproponowała wręcz, aby w prawie budowlanym zobowiązać każdego, kto buduje jednorodzinny dom, do wyposażenia go w miejsce schronienia, spełniające odpowiednie normy bezpieczeństwa.

Ten pomysł jednak wiceminister spraw wewnętrznych uznał za niemożliwy do spełnienia. Od lat większość prywatnych inwestorów nie buduje nawet piwnicy, żeby ograniczyć koszty.

Szkoła nauczy obrony?

Istniejące 62 tysiące schronów pomieści (według dokumentów) 1,3 miliona ludzi, co stanowi ok. 3,3 procent wszystkich mieszkańców Polski.

Daleko nam do takich krajów jak Szwajcaria, gdzie miejsc schronach jest więcej niż mieszkańców, czy Szwecja, gdzie schrony mogą pomieścić 80 procent populacji. Polski rząd przewiduje jednak, że na wypadek wojny część obiektów budowlanych o innym przeznaczeniu, można będzie szybko przekształcić w miejsca schronienia.

Chodzi głównie o podziemne garaże, których ostatnio powstało sporo, zwłaszcza w dużych miastach, najbardziej narażonych na bombardowania. W stolicy do wykorzystania jest też warszawskie metro.

Co prawda w obecnym prawie budowlanym ani w żadnych innych aktualnych przepisach nie ma definicji schronu. Nie wiadomo jak ma wyglądać, jakie normy wytrzymałości, wyjść awaryjnych, wyposażenia powinien spełniać.

Obiekty publiczne zgodnie z przepisami muszą jednak obecnie spełniać wysokie wymagania przeciwpożarowe. Jeden z przepisów mówi, że konstrukcja podziemnych garaży musi wytrzymać 240 minut rozwiniętego pożaru, co przekłada się na odpowiednio grubą warstwę betonu. Przy okazji to zabezpiecza przed bombami.

- Te miejsca są bezpieczne – zapewniał posłów wiceminister Maciej Wąsik.

Kolejnym problemem jest powszechna nieznajomość zasad postępowania na wypadek wojny, alarmu czy zbiorowego zagrożenia. Ludzie powinni wiedzieć, gdzie mają biec na wypadek bombardowania, co ze sobą zabrać, jak się zachowywać.

Ministerstwo Edukacji zamierza wprowadzić w szkołach średnich nowy przedmiot – Pierwsza Pomoc, w wymiarze 40 godzin lekcyjnych przez jedno półrocze. Można tam będzie wcisnąć do programu dodatkowe informacje np. o sposobach alarmowania.

Bezpieczne miejsce pod domem?

Nie czekając na wytyczne i dofinansowanie władz część Polaków wzięła sprawy w swoje ręce. Po wybuchu wojny na Ukrainie wzrosło zainteresowanie budową przydomowych miejsc schronienia.

W internecie reklamuje się kilka firm budowlanych, wyspecjalizowanych w budowie podziemnych prywatnych schronów. Koszt od 50 do 350 tysięcy euro.

Można też znaleźć kilka filmików instruktażowych, jak samemu, albo z pomocą kolegów, zbudować w ogrodzie budowę ochronną, wykorzystując gotowe betonowe prefabrykaty, zbiorniki. Koszt takiej budowli jest zdecydowanie mniejszy, ale żeby mogły faktycznie funkcjonować na wypadek wojny jako schrony potrzebuję urządzeń do wentylacji powietrza, zbiorników na czystą wodę, dodatkowego zasilania.

Tak więc bogaci, jak zawsze, mają największe szanse na przetrwanie.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Niewiele ponad 3 procent Polaków znajdzie miejsce w schronie. Najpierw trzeba je przygotować - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto