Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Opolanie mieli spłacać kredyty, których nie brali. Sprawa trwa od 10 lat. Jest akt oskarżenia

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Do oszustw miało dochodzić w latach 2009-2012. Oskarżeni, by wykazać zdolność kredytową osób, na które zaciągali kredyty, preparowali dokumenty, m.in. świadczące o wysokości zarobków, czy wykazywali fikcyjne wpływy na konta.
Do oszustw miało dochodzić w latach 2009-2012. Oskarżeni, by wykazać zdolność kredytową osób, na które zaciągali kredyty, preparowali dokumenty, m.in. świadczące o wysokości zarobków, czy wykazywali fikcyjne wpływy na konta. pixabay.com
Właścicielka biur kredytowych w Ozimku i Kluczborku, zdaniem śledczych, kradła tożsamość swoich klientów i brała pożyczki, o których oni nie mieli pojęcia. Oszustwo stało się jej sposobem na życie, dlatego teraz kobiecie grozi do 15 lat więzienia. W proceder była zaangażowana m.in. córka Lidii K. i pracownica socjalna. Prokuratura właśnie skierowała do sądu akt oskarżenia.

Śledztwo trwało blisko 10 lat, bo do zbadania były setki umów. Kwoty zaciągnięte na poszczególne osoby wahały się od kilkuset złotych do kilkudziesięciu tysięcy. O sprawie po raz pierwszy pisaliśmy w 2012 roku, gdy o pomoc poprosiła nas 63-letnia wówczas emerytka.

Kobieta zaciągnęła w biurze Lidii K. 5 tys. złotych kredytu, by pomóc dzieciom. Pół roku później do drzwi zapukał windykator, domagając się spłaty dwóch innych kredytów na ponad 35 tys. złotych. Emerytka nie miała o nich pojęcia.
[polecane]13269538[/polecane]
Podobnie było w przypadku pani Zofii, z tą różnicą, że jej Lidia K., mieszkająca zresztą w tej samej wiosce, kredytu nie udzieliła, tłumacząc, że rencistka nie ma zdolności kredytowej. Skserowała natomiast jej dowód osobisty.

Kilka miesięcy później pani Zofia dowiedziała się, że ma do spłacenia tysiąc złotych pożyczki. W piśmie, które otrzymała, widniał jednak adres Lidii K. To wtedy rencistka zorientowała się, że kobieta najprawdopodobniej ukradła jej tożsamość.

Prokuratura zajmowała się sprawą od 2011 roku, ale Lidii K. nie przeszkadzało to w prowadzeniu biznesu. Gdy w okolicy rozeszła się wieść, że klienci jej biura mają kłopoty, zamknęła punkt w Ozimku, ale czytelnicy informowali, że działała w innych miejscach.

W sumie oskarżonych w tej sprawie zostało pięć osób.

Oprócz Lidii K., przed sądem odpowie również jej córka Monika K., Czesław i Agnieszka R. oraz pracownica socjalna Izabela K., która - zdaniem śledczych - m.in. dostarczyła kserokopie dowodów osobistych podopiecznych, a te posłużyły do wyłudzenia kredytu.

Lidia K. twierdzi, że jest niewinna

Śledztwo trwało blisko 10 lat, m.in. ze względu na liczbę osób, które należało przesłuchać.

We wrześniu 2018 roku prokuratura informowała, że przesłuchano 800 świadków, a kolejnych 600 czekało na przesłuchanie.

Finalnie Lidia K., która prowadziła biura w Ozimku i Kluczborku, usłyszała 64 zarzuty. Na ławie oskarżonych zasiądą również Czesław i Agnieszka R., którzy mieli biuro w Opolu oraz córka Lidii K. - Monika K. (działała w Ozimku, Strzelcach Opolskich i Dobrodzieniu). W proceder zamieszana jest też Izabela K., pracownica socjalna, która - zdaniem śledczych - m.in. dwukrotnie dostarczyła ksero dowodów osobistych podopiecznych, a te posłużyły do wyłudzenia kredytu.

Do oszustw miało dochodzić w latach 2009-2012. Oskarżeni, by wykazać zdolność kredytową osób, na które zaciągali kredyty, preparowali dokumenty, m.in. świadczące o wysokości zarobków, czy wykazywali fikcyjne wpływy na konta.

- Kredyty były zaciągane bez wiedzy osób, które je rzekomo brały – wyjaśnia prok. Stanisław Bar z Prokuratury Okręgowej w Opolu. - Wsparcie finansowe trafiało nie na rachunek wnioskodawców, ale na konta, do których mieli dostęp oskarżeni.

Banki zawiesiły oszukanym spłaty, dlatego pokrzywdzonymi w tej sprawie są podmioty udzielające kredytów.

- Lidia K. konsekwentnie nie przyznaje się do winy – mówi prokurator Bar. – Wyjaśnienia złożyli natomiast państwo R., którzy przyznali się do winy, opisali też proceder i role Lidii K. oraz Izabeli K.

Córka Lidii K., a także pracownica socjalna utrzymują, że są niewinne.

- Prokurator uznał, że Lidia K. oraz państwo R. uczynili sobie z przestępstwa stałe źródło dochodu, dlatego grozi im do 15 lat więzienia – wyjaśnia prokurator Bar. – Pozostałym osobom grozi od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności.

Jeśli oskarżeni zostaną skazani, będą musieli też naprawić szkodę, czyli oddać wyłudzone pieniądze. Sprawę zbada Sąd Rejonowy w Opolu, do którego właśnie skierowano akt oskarżenia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto