Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Opolanka: reżim sanitarny w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Opolu to fikcja

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Opolanka uważa, że standardy obsługi w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Opolu pozostawiają wiele do życzenia, przez co może dojść do szerzenia się koronawirusa. Szpital tłumaczy się problemami kadrowymi, ale obiecuje zmiany.
Opolanka uważa, że standardy obsługi w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Opolu pozostawiają wiele do życzenia, przez co może dojść do szerzenia się koronawirusa. Szpital tłumaczy się problemami kadrowymi, ale obiecuje zmiany. archiwum prywatne
Opolanka uważa, że przez zaniedbania w szpitalu przy ulicy Witosa może dojść do szerzenia się koronawirusa. Szpital obiecuje wprowadzenie zmian.

Agnieszka Piątek we wtorek towarzyszyła ojcu podczas planowanego przyjęcia do szpitala. W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Opolu spędziła około 2,5 godziny.

– Zdziwiłam się już przy wejściu, bo nie było płynu do dezynfekcji, który jest standardem chociażby w centrach handlowych. W szpitalu, gdzie pojawiają się ludzie schorowani – a więc z grupy ryzyka - powinien on być tym bardziej dostępny – mówi opolanka. – Nikt też nie mierzył wchodzącym temperatury, a wchodziło mnóstwo osób. Jednemu przyjmowanemu pacjentowi towarzyszyły nawet dwie osoby. Po godzinie 8 w poczekalni przebywało kilkanaście osób. Pół godziny później tłoczyło się ich tu kilkadziesiąt! Nie było mowy o dystansie, część ludzi nie miało maseczek i nikt ich nie upomniał.

Pani Agnieszka zwraca uwagę na absurdy sytuacji.

- Do szpitala przyjmowani są pacjenci po wcześniejszym badaniu na obecność koronawirusa, jeśli wynik jest ujemny. Osób towarzyszących nikt nie bada, ba, nawet nie wykonuje zwykłego pomiaru temperatury. Potencjalny nosiciel może zakazić pacjentów i osoby, które z nimi przyszły. To mnóstwo ludzi! – mówi czytelniczka. – Dziwi mnie ignorancja personelu USK. Byłam ostatnio w szpitalu przy ul. Wodociągowej w Opolu. Od razu zmierzono mi temperaturę, dopilnowano, żebym zdezynfekowała ręce, nie mogłam też wejść na teren szpitala w swojej maseczce, tylko musiałam założyć tę, którą dostałam na miejscu. Dwa szpitale w tym samym mieście i dwa zupełnie różne światy.

Czytelniczka sugeruje, że zagrożenia można by było uniknąć, gdyby pacjentom wyznaczano orientacyjną godzinę przyjęcia i wpuszczano na przykład po dwie osoby.

Pani Agnieszka o swoich zastrzeżeniach poinformowała szpital. My również poprosiliśmy o odniesienie się do zarzutów. W odpowiedzi czytamy m.in., że sytuacja była spowodowana brakami kadrowymi (w Punkcie Przyjęć Planowych pracowała jedna osoba, a zwykle pracują trzy).

- Oznaczyliśmy miejsca do siedzenia, które powinni zajmować pacjenci, by utrzymać bezpieczną odległość od siebie – informuje Małgorzata Lis-Skupińska, rzecznik USK w Opolu. - Pacjenci są informowani, o jakiej godzinie mają się zgłosić, jednak zdecydowana większość zgłasza się do szpitala poza wyznaczonymi ramami czasowymi. Robi się tłok, a to stwarza problem utrzymania niezbędnego dystansu. Pracownik zwraca uwagę pacjentom, by zachowali od siebie odległość 1,5 metra – jednak te apele nie skutkują. Pani Agnieszka ripostuje, że jej ojciec nie dostał ze szpitala żadnej informacji, o której godzinie powinien się zgłosić.

– Od znajomych, którzy niedawno byli przyjmowani na oddział, dowiedzieliśmy się, że trzeba być między 8 a 14 – mówi.

Rzeczniczka szpitala przekonuje, że placówka kieruje się troską o pacjentów, dlatego nie wprowadziła limitów osób przebywających w punkcie przyjęć.

- Z uwagi na to, że nasi pacjenci to często starsi ludzie, nie wprowadziliśmy powszechnego w innych szpitalach nakazu czekania przed wejściem – mówi Małgorzata Lis-Skupińska. - Jest coraz cieplej, stąd pacjenci mogą wchodzić do Punktu Przyjęć Planowych, gdzie działa klimatyzacja.

Szpital odpiera również zarzut, że brakuje środka do dezynfekcji.

- Płyn jest uzupełniany na bieżąco we wszystkich punktach szpitala. Mogło się zdarzyć, że akurat się w którymś z pojemników się skończył. Trzeba jednak zauważyć, w samym Punkcie Przyjęć Planowych jest osiem dozowników z płynem do dezynfekcji – wylicza rzeczniczka. - Nasz pracownik twierdzi też, że temperatura osobom wchodzącym była mierzona. Pacjenci mają obowiązek noszenia na terenie szpitala maseczek. Jeśli jednak ktoś takiej maseczki nie ma, my takie maseczki zapewniamy.

- Słuchając tych tłumaczeń mam wrażenie, że mówimy o dwóch różnych szpitalach - kwituje Agnieszka Piątek. – Resztkę płynu do dezynfekcji udało mi się znaleźć w toalecie. Skoro działo się to już po godzinie 8, to trudno uwierzyć, że pacjenci w ciągu kilkudziesięciu minut zużyli płyn z tylu pojemników.

Po interwencji czytelniczki szpital postanowił dołożyć w punkcie przyjęć kolejne dwa pojemniki.

- Zapoznaliśmy się ze wszystkimi zarzutami postawionymi przez czytelniczkę i pracujemy nad tym, by takie sytuacje nie miały miejsca – zapewnia rzeczniczka szpitala.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto