Klucz świetny, ale ktoś wpadł na pomysł, by do młodych dorzucić uznane polskie gwiazdy i zrobić przegląd list przebojów ostatnich 30 lat, więc na scenie pojawiła się tradycyjnie Maryla Rodowicz, Ryszard Rynkowski czy Krzysztof Cugowski. Klucz więc szlag trafił, a koncert z tezą stał się koncertem, jakich wiele.
Pewnie by się obronił, gdyby piosenki młodych przeplatały się z piosenkami manifestami nawiązującymi do tytułu koncertu. Ale nie wiem, czego manifestem miał być "Jedzie pociąg z daleka", "Typ niepokorny" czy "Zakręcona"...
Osoby przygotowujące repertuar na Opole boją się najwidoczniej, że jeśli publiczność nie zobaczy co roku tych samych gwiazd, zbojkotuje festiwal. Wyszedł więc muzyczny groch z kapustą.
Koncert otworzyły topowe piosenkarki młodego pokolenia, Margaret i Sarsa, mierząc się z piosenką "Tak... tak... to ja" Grzegorza Ciechowskiego.
I tak - młodemu pokoleniu to wykonanie w aranżacji disco mogło się podobać. Ci, którzy pamiętają Obywatela GC i wiedzą, jaką miał moc przekazu, powiedzą, że pewnych piosenek i pewnych artystów tak mocno przearanżowywać nie można, bo wtedy mocy przekazu nie ma. I tu jej nie było.
Na duży plus Kamil Bednarek, którego cenię za to, że konsekwentnie jest wierny swojej muzyce. A w takim wydaniu jak dziś, kupuję go podwójnie. I świetnie zaśpiewał, i wyglądał z klasą.
Bardzo dobry występ Sarsy. W towarzystwie Orkiestry Polskiego Radia jej piosenki pięknie wyszlachetniały. Przy tej dwójce blado wypadli Ewelina Lisowska i Dawid Kwiatkowski, których hity do konwencji nie pasowały. To jednak nie dyskoteka.
Z przyjemnością słuchało się Natalii Nykiel. Była jak powiew świeżości na deskach amfiteatru. Klasa, oryginalność, mocny głos. Więcej takich wykonań, więcej takich artystów w Opolu.
Dawid Kwiatkowski i Maryla Rodowicz, konsekwentnie w duecie, próbowali się obronić po masakrze utworu "Shallow" dokonanej w telewizji śniadaniowej i piosenką "Ja to mam szczęście" im się to udało. Dobra aranżacja, dobrane tonacje, orkiestra, sprawiły, że to wykonanie wpisało się w pierwotnie zakładaną konwencję koncertu.
Na początku drugiej połowy koncertu więcej było odgrzewanych przebojów sprzed lat, dziś już zapomnianych, niż dobrych wykonań młodych artystów. Tym milej słuchało się na tym tle nostalgicznego Igora Herbuta w świetnych aranżacjach.
Daria Zawiałow była jednym z najciekawszych głosów tego wieczoru. Oryginalna, nowoczesna, każdy dźwięk czysto wyśpiewany. Cieszy, że taka muzyka wreszcie nie jest traktowana jako alternatywa i że broni się podczas koncertów dla mas.
Niestety, koncert pokazał także, jakich zdolnych młodych zabrakło, a mogliby podnieść jego jakość: Krzysztof Zalewski, Kortez, Dawid Podsiadło, Mrozu, Organek, Natalia Przybysz.
Na plus puszczane między piosenkami fragmenty kultowych polskich filmów ostatnich 30 lat, dobrym pomysłem były też nagrania młodych polskich artystów mówiących, czym jest dla nich wolność.
Tylko Artur Orzech udźwignął konferansjerkę koncertu, wyłączając jego wstawki na temat Unii Europejskiej, których słuchało się z lekkim zażenowaniem. Na tle Antka Królikowskiego i Aleksandry Szwed wypadł jednak świetnie. Żarty młodych prowadzących bawiły chyba tylko ich samych i odnosiło się wrażenie, że się męczą swoją rolą.
Niedzielny koncert nie uniknął też polityki. Podkreślania, że Polska jest krajem mlekiem i miodem płynącym, że wolność i tolerancja ponad wszystko. Bo tak nie jest. Ale to już temat na całkiem inne rozważania.
- Opole 2019. Edyta Górniak już zdrowa, zaśpiewa na festiwalu
- Opole 2019. Trzeci dzień festiwalu. Co w programie?
- Opole 2019. Jacek Kurski na festiwalu w strefie VIP
- Wspaniała opolska publiczność na festiwalu [zdjęcia]
- Premiery w Opolu. W poszukiwaniu przeboju [RECENZJA]
- Marcin Sójka wygrał opolskie Premiery i Karolinkę
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?