W pierwszym przypadku chodzi o umowę miasta z EBI z 2016 roku. Obecnie opiewa ona na 150 mln zł. Do tej pory miasto wykorzystało 120 mln zł z tej puli. Sam kredyt działa do końca czerwca 2020 roku.
Ratusz chce, aby radni zgodzili się na zwiększenie puli kredytu oraz wydłużenie jego dostępności. Kredyt w EBI miałby być dostępny do końca 2021 roku. Jednocześnie jego wysokość byłaby podwyższona o 75 mln zł. Termin ostatecznej spłaty kredytu - koniec 2036 roku - ma być utrzymany.
Na tym nie koniec. W programie jest też wyrażenie przez radnych zgody na zaciągnięcie przez miasto nowego kredytu. Chodzi o 80 mln zł, które Opole miałoby otrzymywać w latach 2020-21. Spłata tych zobowiązań także miałaby się odbywać w latach 2022-2036. Ten kredyt ma być spłacany z dochodów miasta z tytułu podatku od nieruchomości.
Obie inicjatywy urząd tłumaczy wysoką aktywnością inwestycyjną napędzaną dotacjami z Unii Europejskiej. Pieniądze z kredytów mają być przeznaczane m.in. na wkłady własne w projekty wspierane finansowo przez UE.
Opozycja: Zabawa na koszt mieszkańców
- Rozumiem potrzebę zadłużania, aby móc korzystać z dofinansowań póki są dostępne. Lepiej robić to w EBI niż sięgać po „chwilówki”, jak zdarza się inne samorządom - mówi Przemysław Pospieszyński, lider klubu radnych KO.
- Brakuje mi jednak wskazania na co konkretnie te pieniądze mają być przeznaczone. Fakt, że te projekty pojawiają się w planie sesji tuż przed jej terminem jest też niepoważnym traktowaniem radnych i mieszkańców - zaznacza.
Bardziej krytyczny jest Michał Nowak, lider klubu radnych PiS. - Już teraz zadłużenie miasta jest bliskie 500 mln zł, a ratusz chce, by było jeszcze większe. Władze Opola fundują sobie zabawę na koszt mieszkańców. Zamiast zrównoważonego rozwoju i planowania mamy rozmach inwestycyjny, za który będziemy płacić długo po tym, jak Arkadiusz Wiśniewski przestanie być prezydentem miasta - komentuje.
- Nie jest przypadkiem, że ta propozycja pojawia się już po szeregu podwyżek, przeforsowanych na sesji w listopadzie - uważa radny PiS.
Ratusz: Chodzi o to, by zabłysnąć
- Tego typu dywagacje to próba wybicia kija w szprychy i zatrzymania pędzącej maszyny – odpiera Katarzyna Oborska-Marciniak, rzecznik urzędu miasta.
- O celach inwestycyjnych mówimy od lat, podobnie jak o ich finansowaniu. Sami radni uchwalają budżet miasta czy dali zgodę na umowę z Polskim Funduszem Rozwoju czy z bankiem EBI – argumentuje.
- Wygląda to trochę niepoważnie albo na zwykłą nieodpowiedzialność. Jakby radni nie wiedzieli za czym głosują. Najpierw dają zgodę na inwestycje, a jak jest już w realizacji, to chcieliby zatrzymać jej finansowanie. Puściliby z torbami wykonawców, a miasto nie wyszłoby z roszczeń z sądu - przekonuje pani rzecznik.
- O tym czy miasto ma duży deficyt czy nie świadczy rating miasta, który jest na A czyli na 5. Oczywiście dyskusja budżetowa to zawsze okazja żeby zabłysnąć w mediach dla radnych, zatem i odwracają kota ogonem – mówi Katarzyna Oborska-Marciniak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?