Od wczesnych godzin przedpołudniowych przed szpitalami w Opolu ustawił się sznur karetek z pacjentami czekającymi na przyjęcie. Sytuacja z każdą godziną robiła się coraz poważniejsza, a ratownicy w poczuciu bezradności czekali z pacjentami w karetce przed szpitalem.
- Z powodu sytuacji epidemicznej SOR-y się pozamykały, a lekarze pracujący na oddziałach ratunkowych poinformowali nas, że nie przyjmują już więcej karetek z pacjentami, bo już teraz mają duże obłożenie - mówił „NTO” jeden z ratowników medycznych, czekający przed szpitalem przy ul. Katowickiej.
W szczytowym momencie na przyjęcie czekało siedem karetek z pacjentami cierpiącymi m.in. na problemy kardiologiczne. Jak podkreślają ratownicy, stan pacjentów był na tyle poważny, że konieczna była ich dalsza diagnostyka w szpitalu.
Mogło zabraknąć wolnych karetek
Niektóre karetki po kilkunastu minutach decydowały się zrezygnować z dalszego oczekiwania. Podobna sytuacja była w poniedziałek także przed SOR-em w Uniwersyteckim Szpitalem Klinicznym w Opolu.
- Największym problemem nie było to, że pacjent czekał na przyjęcie dwie czy trzy godziny, ponieważ przez cały ten czas był pod naszą opieką. Prawdziwym problemem było ryzyko braku dostępu do wolnych karetek. Jeśli dwie ulice dalej ktoś miałby zawał, udar albo wypadek, to karetka musiałaby przyjeżdżać z ościennych miejscowości, bo w Opolu karetki czekały przed szpitalem - mówi ratownik medyczny.
Sytuacja zaczęła się poprawiać po godz. 14, gdy szpitalne oddziały ratunkowe zaczęły przyjmować pierwszych pacjentów z karetek.
Jest źle, ale kiedy będzie poprawa?
O problemach z dostępem do służby zdrowia pacjenci informują już od dawna. Proces odmrażania szpitali na Opolszczyźnie został wstrzymany na początku roku z powodu trzeciej fali pandemii. Efektem tego są przepełnione oddziały ratunkowe i internistyczne. W ubiegłym tygodniu na 10-osobowym SOR przy ul. Katowickiej było 16 pacjentów.
- Mamy straszny niedobór miejsc internistycznych, a nie można zapomnieć, że prócz koronawirusa, ludzie cierpią także na inne choroby - mówi wicemarszałek Zuzanna Donath-Kasiura.
Jak tłumaczy, jedyną nadzieją na poprawę sytuacji jest ponowne odmrożenie szpitali covidowych i przetransportowanie do nich pacjentów niewymagających już intensywnej opieki.
Te produkty powodują cukrzycę u Polaków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?