Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Opolskich animalsów uratowali… ludzie. TOZ znowu może pomagać skrzywdzonym zwierzętom!

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
TOZ utrzymuje się głównie z datków darczyńców, choć niektóre interwencje bywają kosztowne. Tak było m.in. jesienią ub. roku, gdy z pseudohodowli pod Brzegiem wolontariusze odebrali ponad 60 zaniedbanych psów (ze zgłoszenia wynikało, że jest ich 17). Koszty związane z ratowaniem i leczeniem zwierząt przekroczyły 60 tys. złotych.
TOZ utrzymuje się głównie z datków darczyńców, choć niektóre interwencje bywają kosztowne. Tak było m.in. jesienią ub. roku, gdy z pseudohodowli pod Brzegiem wolontariusze odebrali ponad 60 zaniedbanych psów (ze zgłoszenia wynikało, że jest ich 17). Koszty związane z ratowaniem i leczeniem zwierząt przekroczyły 60 tys. złotych. TOZ Opole
Opolskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami znalazło się w dramatycznej sytuacji finansowej, dlatego działacze byli zmuszeni zawiesić interwencje i wstrzymać przyjęcia. Gdy informacja o tym obiegła media, ruszyła fala pomocy. Organizacji udało się spłacić długi, a zebrana suma pozwoli im spokojnie funkcjonować przez najbliższe miesiące.

- Pomoc, którą dostaliśmy, przeszła nasze najśmielsze oczekiwania. Nie spodziewaliśmy się takiego pospolitego ruszenia – mówi Aleksandra Czechowska, wolontariuszka opolskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.

– Ruszyła zbiórka. Ludzie, którym nie jest obojętny los skrzywdzonych czworonogów, przekazywali na licytacje to, co mieli najlepszego, by pomóc nam wyjść na prostą. W III Publicznym Liceum Ogólnokształcący w Opolu nauczyciele poprosili uczniów, aby młodzież nie przynosiła im na zakończenie roku szkolnego kwiatów, ale przeznaczyła te pieniądze na pomoc naszym podopiecznym. Akcja toczy się pod hasłem „Daj piątaka na zwierzaka” - opisuje.

W ciągu kilku dni udało się zebrać ponad 70 tys. złotych. Ale na tym nie koniec, bo kolejne datki oraz dochód z licytacji wciąż wpływają na konto organizacji.

- Te pieniądze pozwoliły nam na pokrycie zaległych faktur. Przez najbliższe dwa miesiące nie musimy się też martwić o to, za co opłacimy leczenie czy hotel dla naszych podopiecznych – mówi działaczka TOZ. – Latem dostajemy mnóstwo zgłoszeń, zwłaszcza do zwierząt, które – często przez niefrasobliwość właścicieli - w upale walczą o przetrwanie, a czasami wręcz konają na słońcu. Czuję ulgę, bo możemy działać. Świadomość, że są zwierzęta, dla których jesteśmy jedyną nadzieją, w sytuacji gdy nie było nas stać na kolejne interwencje, była okropnie obciążająca dla nas wszystkich.

Kosztowna walka o zwierzęta

Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami utrzymuje się głównie dzięki datkom osób, które chcą pomóc skrzywdzonym zwierzętom. Gdy pod skrzydła organizacji trafia podopieczny wymagający kosztownego leczenia, organizują zbiórki, by pokryć koszty terapii.

– Czasami pojawia się bezradność, bo potrzeby są ogromne, a my ciągle musimy prosić o pieniądze. Dajemy swój czas i serce, a często również pieniądze, ale to wciąż za mało – mówi pani Aleksandra. – Ta sytuacja pokazała, że nie walczymy sami. Mamy obok siebie rzeszę osób, które w trudnej sytuacji stanęły za nami murem.

Skrzydła działaczom prozwierzęcym podcinają czasami hejterzy, którzy piszą w sieci, że stale żebrzą o pomoc. Bolą ich te komentarze, ale bynajmniej nie zniechęcają do działania.

Czasami mówię, że jesteśmy wyzuci ze wstydu, ale tylko dlatego, że nie prosimy o pomoc dla siebie, tylko dla słabszych – mówi Aleksandra Czechowska. – To nie jest dla nas komfortowa sytuacja, ale jeszcze bardziej niekomfortowe byłoby bierne patrzenie, jak kolejne zwierzęta odchodzą w męczarniach, bo nie miał kto o nie zawalczyć. Chowamy wstyd do kieszeni i robimy swoje.

Dramatyczne oświadczenie TOZ pojawiło się na facebookowym fanpage organizacji na początku czerwca. Zaległe faktury za leczenie podopiecznych opiewały na ponad 25 tys. złotych, a przecież czworonożni podopieczni - często wyrwani z piekła zgotowanego przez ludzi - każdego miesiąca generują kolejne koszty. "Zawsze bywają te złe i dobre momenty, ale obecnie jesteśmy w bardzo poważnym dołku finansowym. Dziś z bólem serca jesteśmy zmuszeni powiedzieć STOP i ogłosić nasz koniec... Nie stać nas już na pomoc żadnej istocie" - napisali działacze.

Nigdy nie wiadomo, co zastanie się na interwencji

Dzięki zaangażowaniu Opolan kłopoty udało się zażegnać. Przyjęcia zostały wznowione, wolontariusze znowu jeżdżą na interwencje.

Specyfika ich działalności polega na tym, że „animalsi” nigdy nie są w stanie przewidzieć, jaką sytuację zastaną na miejscu.

Tak było m.in. jesienią ub. roku, gdy mieli odebrać z pseudohodowli pod Brzegiem 17 psów. Na miejscu okazało się, że zwierząt jest ponad 60. Hodowla moskiewskich stróżujących w niczym nie przypominała psiego raju.

Psy z głodu gryzły tynk. Na ścianach były ślady pazurów, świadczące o tym, że walczyły o przetrwanie. Interwencja TOZ trwała kilkanaście godzin, a koszty związane z ratowaniem i leczeniem zwierząt przekroczyły 60 tys. złotych.

Działaczy TOZ nadal można wspierać, by dramatyczna historia nie musiała się powtórzyć.

Pieniądze można wpłacać na konto Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Polsce Oddział w Opolu, ul. Walecki 4a, 45-586 Opole.

Numer konta: 91 2340 0009 0580 2460 0000 0085
Tytuł: Pomagam zwierzętom
Dla przelewów z zagranicy:
IBAN: PL 91 2340 0009 0580 2460 0000 0085
Kod BIC Swift: PPABPLPKXXX

Można też dokonywać wpłat przez PayPal: [email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Opolskich animalsów uratowali… ludzie. TOZ znowu może pomagać skrzywdzonym zwierzętom! - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto