Do Sejmu trafił on jesienią 2017 roku i przewiduje zakazanie aborcji w sytuacji, gdy u płodu stwierdzono ciężkie i nieodwracalne wady (obecne prawo pozwala na legalne przerwanie takiej ciąży - przyp. red.).
Autorzy projektu argumentują, że zmiana prawa jest konieczna i "zlikwiduje dyskryminację chorych dzieci poczętych poprzez zapewnienie im tej samej ochrony prawnej, która przysługuje obecnie zdrowym dzieciom poczętym".
- To, że kontrowersyjny projekt obywatelski pojawia się w Sejmie właśnie teraz jest ewidentnym dowodem na to, że rządzący boją się kobiet - mówi Małgorzata Kulczycka, feministka i prezeska działającej w Opolu Manufaktury Inicjatyw Różnorodnych, czyli stowarzyszenia walczącego z dyskryminacją. - Oni już raz wycofali się z tego pomysłu pod naporem protestów społecznych. W tej chwili, gdy wszystkie siły powinny być skierowane na walkę z epidemią, próbują wykorzystać sytuację, bo wiedzą, że nie wyjdziemy na ulice. Rządzący bardzo się pomylili, jeśli sądzili, że cichaczem udam się przepchnąć ten projekt.
Obecnie aborcja w Polsce dopuszczalna jest w trzech przypadkach: gdy ciąża zagraża życiu lub zdrowiu kobiety, gdy jest duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu, a także gdy ciążą jest następstwem gwałtu. Projekt zaprezentowany przez Kaję Godek zakłada, że wady płodu nie będą przesłanką do wykonania legalnej aborcji.
- Uważam, że bestialstwem jest zmuszanie kobiet do tego, by rodziły nieuleczalnie chore dzieci. Czasami wiedząc, że te dzieci tuż po porodzie umrą - mówi Małgorzata Kulczycka, opolska feministka. - Nie ma powodu, by skazywać kobiet na trwające wiele tygodni tortury. Są osoby, które wierzą w cuda i my nikomu nie odbieramy prawa do tego. Jeśli kobieta zechce donosić taką ciężę - oczywiście powinna mieć do tego prawo. Ale nie można do tego nikogo zmuszać!
Aktywistki w całym kraju mają ograniczone możliwości manifestowania, z uwagi obostrzenia wprowadzone w obliczu walki z epidemią (są to m.in. ograniczenia w przemieszczaniu się).
- Ale ci, którzy chodzą do pracy starają się eksponować symbole oporu, m.in. parasolkę czy czarny ubiór. Będziemy też wywieszać transparenty i nie pozwolimy sobie zamknąć ust - mówi opolska feministka. - Ustawa w takim kształcie uderzy przede wszystkim w najbiedniejsze kobiety. Te bogatsze będzie stać na to, by opłacić sobie aborcję za granicą. Biedniejsze natomiast będą ryzykować życie w szemranych klinikach, działających w podziemiu. Rozważamy różne scenariusze, m.in. to, że wyjdziemy na ulice i stworzymy wielokilometrowy łańcuch, oczywiści dbając o to, by uczestników dzieliły od siebie przepisowe dwa metry.
Dziś (15.04) w Sejmie odbywa się pierwsze czytanie obywatelskiego projektu ustawy.
Kto musi dopłacić do podatków?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?