Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oswajanie świętej Anny

Marek Świercz
fot. R. Kwaśniewski
fot. R. Kwaśniewski
Od lat media szukają na Górze Św. Anny przede wszystkim sensacji. Obchody majowego święta pokazywane są w konwencji sabatu urządzanego przez radykalnych narodowców.

Od lat media szukają na Górze Św. Anny przede wszystkim sensacji. Obchody majowego święta pokazywane są w konwencji sabatu urządzanego przez radykalnych narodowców. Obchody oficjalne odfajkowywane są bez emocji, bo są znacznie mniej malownicze niż rytualne palenie flagi Unii Europejskiej i wywrzaskiwanie antysemickich haseł. Szkoda to wielka, bo na Górze Św. Anny dzieją się rzeczy dla regionu ważne.

Nawet trzy lata temu, gdy po raz pierwszy w historii kwiaty pod Pomnikiem Czynu Powstańczego złożył poseł Henryk Kroll, telewizja publiczna pokazywała głównie narodowców wrzeszczących "Śląsk Opolski zawsze polski". Posła Krolla zaprosił wówczas pod Pomnik ówczesny opolski wojewoda Adam Pęzioł.

Pęzioł przyjechał na Górę Św. Anny także w tym roku, choć od dawna się na Opolszczyźnie nie pokazywał. Złośliwcy mówili, że zaczyna sobie robić kampanię wyborczą (podobno zamierza wystartować z naszego regionu), ale pewne jest, że akurat ten polityk ma pełne prawo Górę Św. Anny odwiedzać. Przez cały powojenny okres spotkania pod Pomnikiem miały wyraźnie antyniemiecki charakter, dopiero Pęzioł spróbował tę tradycję na dobre przezwyciężyć, idąc zresztą za radą Danuty Berlińskiej, swojego doradcy do spraw mniejszości.

Co tu robi Kroll?

Liderzy opolskiej mniejszości niemieckiej po raz pierwszy przyjechali pod Pomnik 2 maja 1999 roku. Stali jednak na parkingu, oddalonym od Pomnika o kilkadziesiąt metrów. Rok później zrobili - fizycznie i symbolicznie - wielki krok naprzód. Poseł Henryk Kroll wygłosił pod samym Pomnikiem krótkie przemówienie, w którym zaapelował o pojednanie w prawdzie, a potem razem z drugim posłem mniejszości Helmutem Paździorem złożył pod monumentem wiązankę kwiatów.
Jeszcze kilka lat temu byłoby to nie do pomyślenia. I nie wszystkim się spodobało. Dyżurni przeciwnicy mniejszości niemieckiej, którzy zarzucali jej nielojalność wobec polskiej ojczyzny, oburzali się, że lider Niemców bierze udział w tak patriotycznym święcie. Także niektórzy Niemcy nie byli zachwyceni ukłonem swojego lidera w stronę powstańców.

Czwartego powstania nie będzie

To właśnie Pęzioł od początku swojego urzędowania twardo dążył do tego, by Góra Św. Anny stała się Górą Pojednania między Polakami a Niemcami. Zamiast wspominać walkę o powrót odwiecznie polskiego Śląska do Macierzy, zaproponował inną interpretację - nazwał powstania słusznym zrywem polskiej mniejszości na Śląsku, której prawa do zachowania tożsamości nie były szanowane w ówczesnym państwie niemieckim.

Nawet jeśli wizja taka nie do końca prawdziwie oddaje świadomość powstańców, to ma jedną wielką zaletę - odnosi tamten konflikt do dzisiejszych standardów politycznych. Dziś nie mówi się już o tym, że zaspokojenie aspiracji mniejszości wymaga przesuwania granic, zakłada się, że wystarczy akceptacja dla wielokulturowości terenów przygranicznych i szacunek dla praw mniejszości.

Gdy Pęzioł mówił, że w demokratycznej RP żadna mniejszość nie musi walczyć o swoje prawa z bronią w ręku, przesłanie jest jasne: nikomu nie jest potrzebne żadne czwarte powstanie śląskie, na Śląsku nie ma groźby konfliktu polsko?niemieckiego.

Bądźmy razem

Ta wykładnia obowiązuje do dziś: politycy i urzędnicy oddają hołd powstańcom, ale od razu składają deklaracje na temat współodpowiedzialności opolskich Polaków i opolskich Niemców za losy regionu. Tak było w tym roku.

- Powstania były zrywem ludu polskiego marzącego o przyłączeniu Śląska do państwa polskiego. Wielu ludzi zapłaciło za to marzenie życiem albo pobytem w obozie zagłady. Powstańcom jesteśmy winni pamięć i wdzięczność - mówiła 2 maja wojewoda Elżbieta Rutkowska.

- Góra Św. Anny, zwana górą ufnej nadziei, była zawsze miejscem pojednania z Bogiem i ludźmi, symbolem śląskiej tożsamości. Dopiero historia ubiegłego wieku dodała jej nowych bolesnych znaczeń - mówił z kolei marszałek Kubat. - My dziś musimy pamiętać, że los tej ziemi spoczywa w naszych rękach.

Patriotyzm na złość

Innego zdania są nacjonaliści, którzy tłumnie przyjeżdżają na Górę Św. Anny 3 maja. Dla nich gorący konflikt między Polską a Niemcami, Polską a Unią Europejską, wreszcie Polską a całym globalizującym się światem, jest faktem. Rok w rok pamięć o powstańczym czynie wykorzystują do celów bieżącej propagandy politycznej. Schemat jest następujący: powstańcy zginęli za narodową Polskę, którą teraz zaprzepaszczają nasze polityczne elity, sprzedając cały kraj Żydom i Brukseli, a sam Śląsk oddając Niemcom.

Narodowcy dobrze wiedzą, że mogą liczyć na obecność mediów. Dlatego też bardzo dbają o malowniczość swoich występów - przywożą wielkie transparenty i flagi, niektórzy zjawiają się w swoistych mundurach, często mają ze sobą megafony, by antyniemieckie i antyunijne hasła słyszała cała okolica.
Nerwowe święto

W tym roku narodowcy przyjechali dwa razy: 2 i 3 maja. Najpierw na Górze Św. Anny zjawili się działacze Młodzieży Wszechpolskiej z Wrocławia. Zaczęli maszerować pod Pomnik, gdy przemawiał marszałek Kubat. Siły porządkowe, które na Górze Św. Anny są wyraźnie przeczulone, zatrzymały pochód w pół drogi i przepuściły go dopiero wtedy, gdy oficjalne delegacje zakończyły już składanie kwiatów. Czemu policja była aż tak ostrożna? Być może z powodu anonimowych gróźb pod adresem niemieckich pomników.

- Nie mam pojęcia, czemu nas zatrzymano. Wśród nas też są politycy, ja na przykład jestem radnym dolnośląskiego sejmiku wojewódzkiego - komentował Radosław Parda, wiceprzewodniczący wrocławskiej Młodzieży Wszechpolskiej.
Te wszystkie środki ostrożności (w lesie do akcji szykował się już oddział prewencji) okazały się być jednak zbędne. Młodzież Wszechpolska spokojnie przemaszerowała pod Pomnik, gdzie wysłuchała deklaracji na temat polskości Ziem Odzyskanych i krótkiego wykładu na temat fenomenu Śląska.
- To kraina, która odpadła od państwa polskiego już w XIV wieku. A mimo żyjąca tu ludność nie zapomniała o polskich korzeniach - mówił młody historyk z Wrocławia.

Żydzi zawsze najgorsi?

Narodowcy przyjechali też 3 maja. Mimo chłodu i deszczu około setki manifestantów zeszło pod Pomnik. Organizatorem uroczystości był Ruch Katolicko-Narodowy, ale towarzyszyli mu działacze Obozu Radykalno-Narodowego (niektórzy w koszulkach z dumnym napisem "SKIN") i zwolennicy neopogańskiego słowiańskiego ruchu Zadruga - większość w identycznych czarnych kurtkach, a kilku - i tu ciekawostka - rycerskich zbrojach.

Gospodarz spotkania, poseł RKN Jerzy Czerwiński, apelował o głosowanie przeciwko wejściu Polski do Unii. Przestrzegał też przed sfałszowaniem referendum.

- Dwudniowe referendum może zachęcić niektórych do fałszerstw! U nas zawsze się mówiło, że najważniejsze nie jest to, jak ludzie głosują, ale to, kto liczy głosy! A rozporządzenie ministra Janika o zabezpieczeniu lokali to zwykła kpina - ostrzegał.

W przemówieniach pozostałych uczestników akcenty antyunijne mieszały się z hasłami jawnie antysemickimi. "Nasza święta rzecz - Żydzi z Polski precz!" - skandowali działacze ONR. W swoich wystąpieniach powtarzali, że Izrael jest dla Polski jeszcze większym zagrożeniem niż Niemcy.
I w ten oto sposób - już po raz kolejny - zamiast upamiętnienia powstańców mieliśmy do czynienia z antyżydowską szopką, która z tradycją Powstań Śląskich nie miała nic wspólnego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto