Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pierwszy dzień wiosny 2015. Wiosna już stoi na naszym progu!

Anna Grudzka
Pierwszy dzień wiosny 2015. Wiosna już stoi na naszym progu!
Pierwszy dzień wiosny 2015. Wiosna już stoi na naszym progu! Adam Wojnar/Polska Press
Pierwszy dzień wiosny 2015. Zniszczenie kukły miało zapewnić szczęście i pomyślność, zdrowie i wysokie plony. Panny wynosiły ją daleko poza obręb wsi, gdzie miała dokonać żywota. Dopiero wtedy mogła przyjść wiosna.

Pierwszy dzień wiosny 2015. Od marzanny do prima aprilis, czyli przywitaj wiosnę jak należy

Marzanna była znana prawie w całym basenie Morza Śródziemnego, a w XV i XVI wieku kronikarze rejestrowali jej popularność nie tylko na Śląsku, ale i w Wielkopolsce, i na południu Polski (Żywieckie). To jeden z najpopularniejszych obrzędów przejścia, które symbolizują zmiany. Do Polski przyszła z Czech.

Pierwsze zapisy na temat tego obrzędu pochodzą z rozporządzeń XIV-wiecznego synodu praskiego. Biskupi chcieli wówczas praktykę topienia marzanny zakazać – ich zdaniem taki pogański obrzęd niszczenia zimowej śmierci i odrodzenia wiosny był dla społeczeństwa szkodliwy.

Samo słowo „marzanna” jest bardzo popularne w wielu językach słowiańskich. - Zwykle piszemy je wielką literą, myśląc, że pochodzi od imienia. Marzana tymczasem oznacza śmierć, jest personifikacją chorób, zła, także zimy – tłumaczy prof. Teresa Smolińska, folklorysta i kulturoznawca z Uniwersytetu Opolskiego. - Nazwa tej maszkary obrzędowej powiązana jest z funkcją kozła ofiarnego, która miała uosabiać wszystko to, co jest stare, niepotrzebne, brzydkie, albo co groziło szczęściu, pomyślności człowieka czy urodzajnym plonom w nowej porze roku. Marzanna kumulowała w sobie wszystko, co było złe w mijającej zimie, więc niszczono ją na rzecz nowego, które miało się niebawem rozpocząć, czyli wiosny.

Wynieść zło ze wsi

Kukłę słomianą zawsze robiły dziewczęta. W zależności od subregionu czasem odziewano ją w białe płótno, koszulę (całun śmiertelny), bądź pięknie strojono, a czasem w stare, zużyte łachmany. Potem marzannę obnoszono po wsi na długim kiju.

Dziewczęta, śpiewając specjalne pieśni marzankowe, musiały odwiedzić wszystkie obejścia domów, żeby wypędzić z nich śmierć. Następnie maszkarę wynoszono poza obręb wsi, gdzie miała dokonać żywota.
- Kukłę topiono, albo palono i topiono. Czasem tylko wynoszono na rozstajne drogi, żeby nie mogła wrócić i uciekano. Żadnej z panien nie wolno się było w czasie tej ucieczki obejrzeć, ani też nie mogła się potknąć, a tym bardziej przewrócić. W przeciwnym razie zło mogło wrócić, a dziewczynie takiej wróżyło to chorobę a nawet śmierć – opowiada prof. Smolińska.

Do wsi dziewczyny wracały już z gaikiem – symbolizującym nowe życie.
- Różnie mówiono na to drzewko życia: gaik, maik, latorośl, latko, nowe latko. Panny - śpiewając gaikowe pieśni - chodziły od domu do domu, przynosząc szczęście, pomyślność, zdrowie. W zamian za to otrzymywały różne dary, poczęstunek, jajka, słodycze. To bardzo charakterystyczne dla kultury ludowej, że dobre słowo, życzenia zawsze trzeba było wynagrodzić.

Z marzanną chodziły dziewczęta. Inaczej niż w przypadku niedźwiedzia, którego pod koniec karnawału (w ostatki) prowadzili chłopcy: silni, płodni, nosiciele energii, albo w przypadku kolędowania, kiedy z kolędą (życzeniami) chodzili kawalerowie lub dzieci.

Był taki czas, kiedy marzanna - pod męską postacią - pełniła funkcje profilaktyczne. W XIX wieku ks. Alojzy Ficek (1790-1862), kapłan pochodzący z Dobrzenia Wielkiego, odwołał się do marzanny w walce z alkoholizmem, który wówczas szerzył się wśród robotników na Górnym Śląsku. - Pijaństwo przybrało wtedy rozmiary epidemii.

Duchowny próbował z nim walczyć na różne sposoby. Było również chodzenie z marzaniokiem – męską kukłą, która miała butelkę po wódce (winie) przywiązaną do ręki, albo wystającą z kieszeni - opowiada prof. Smolińska.

Zobacz: Wiosna rozkwita w Opolu [zdjęcia]

Śmigus-dyngus

Śmigus i dyngus przez długi czas były odrębnymi formami. Kiedyś dotyczyły tylko panien na wydaniu i kawalerów. - Z początku „śmigano”, czyli uderzano dziewczęta witkami brzozowymi po nogach, albo po ciele. Miało to zapewnić nie tylko wzrost, ale i zgrabne nogi. Potem witki zamieniono na wodę. Woda to życie. Kawalerowie oblewali dziewczęta, żeby były zdrowe, miały ładną cerę – tłumaczy prof. Smolińska.

Drugą częścią śmigania/polewania dziewcząt był dyngus. - A dyngować z niemieckiego znaczy wykupywać. Dziewczęta – jak to zwykle jest w obrzędach – za oblanie wodą musiały się odwdzięczyć. W podziękowaniu dawały kawalerom kroszonki.

- Nie bez znaczenia był ich kolor: i tak czerwone otrzymywali chłopcy, którzy mieli w sercu dziewczyny szczególne miejsce – mówi prof. Smolińska.

Te zaloty młodych z reguły obserwowała cała społeczność wiejska. Dochodziło do tego, że bracia prosili swoich kolegów, żeby ci przychodzili do ich sióstr – co miało oznaczać, że są atrakcyjne i cieszą się powodzeniem. Prócz funkcji obrzędowej i magicznej była więc tu bardzo czytelna funkcja matrymonialna - uzupełnia prof. Smolińska. Dziś polewanie wodą dotyczy głównie dzieci i wiąże się z zabawą. Obdarowywanie się kroszonkami pozostało i wciąż jest bardzo popularne szczególnie na Opolszczyźnie, choć pełni już inne funkcje.

Prima aprilis

Pewnie nie raz daliście się nabrać na absurdalną informacje w mediach, albo żart członka rodziny (o matko nie wyłączyłem żelazka i musimy wracać do domu!). 1 kwietnia ściemnianie, kłamanie, lanie wody, mijanie się z prawdą jest dozwolone. Skąd się wziął prima aprilis? Nie ma tu zgodności.

Wiadomo, że dzień żartów znany był już w średniowieczu i prawdopodobnie wywodzi się z czasów rzymskich a dokładnie święta Veneralia - 1 kwietnia można było robić żarty, a mężczyźni przebrani w damskie ciuszki urządzali uliczne tańce.

Wiosna niesie ze sobą także Judaszki
Nie tylko marzanna czy chodzenie po domach z gaikiem związane były z nadejściem nowej pory roku. Wiosennych zwyczajów ludowych było dużo więcej.

Judaszki
W Wielki Czwartek kukłę przedstawiającą Judasza, który zdradził Chrystusa, sądzono, a potem wieszano na wieży kościelnej. W Wielki Piątek, Judasz z wieży był strącany, palony i wrzucany do rzeki.

Pucherorki
Zwyczaj praktykowany w Niedzielę Palmową, w Krakowie i jego okolicach. Przebierańcy (głównie chłopcy), chodzili od domu do domu, śpiewając i życząc szybkiego Zmartwychwstania Pańskiego. Dostawali za to głównie jajka, słodycze i drobne upominki, które wkładali do koszyków.

Siuda Baba
Kolejny krakowski zwyczaj, dzisiaj spotykany na przykład w Lednicy Górnej koło Wieliczki. Siuda Baba, to był mężczyzna przebrany za kobietę, ale nie taką zwykłą. Baba ta była umorusana i niechlujna z krzyżem w dłoni i koralami na szyi. W Poniedziałek Wielkanocy, razem z mężczyzną chodziła po domach, zbierając datki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto