Pierwszy dzień wiosny 2015. Od marzanny do prima aprilis, czyli przywitaj wiosnę jak należy
Marzanna była znana prawie w całym basenie Morza Śródziemnego, a w XV i XVI wieku kronikarze rejestrowali jej popularność nie tylko na Śląsku, ale i w Wielkopolsce, i na południu Polski (Żywieckie). To jeden z najpopularniejszych obrzędów przejścia, które symbolizują zmiany. Do Polski przyszła z Czech.
Pierwsze zapisy na temat tego obrzędu pochodzą z rozporządzeń XIV-wiecznego synodu praskiego. Biskupi chcieli wówczas praktykę topienia marzanny zakazać – ich zdaniem taki pogański obrzęd niszczenia zimowej śmierci i odrodzenia wiosny był dla społeczeństwa szkodliwy.
Samo słowo „marzanna” jest bardzo popularne w wielu językach słowiańskich. - Zwykle piszemy je wielką literą, myśląc, że pochodzi od imienia. Marzana tymczasem oznacza śmierć, jest personifikacją chorób, zła, także zimy – tłumaczy prof. Teresa Smolińska, folklorysta i kulturoznawca z Uniwersytetu Opolskiego. - Nazwa tej maszkary obrzędowej powiązana jest z funkcją kozła ofiarnego, która miała uosabiać wszystko to, co jest stare, niepotrzebne, brzydkie, albo co groziło szczęściu, pomyślności człowieka czy urodzajnym plonom w nowej porze roku. Marzanna kumulowała w sobie wszystko, co było złe w mijającej zimie, więc niszczono ją na rzecz nowego, które miało się niebawem rozpocząć, czyli wiosny.
Wynieść zło ze wsi
Kukłę słomianą zawsze robiły dziewczęta. W zależności od subregionu czasem odziewano ją w białe płótno, koszulę (całun śmiertelny), bądź pięknie strojono, a czasem w stare, zużyte łachmany. Potem marzannę obnoszono po wsi na długim kiju.
Dziewczęta, śpiewając specjalne pieśni marzankowe, musiały odwiedzić wszystkie obejścia domów, żeby wypędzić z nich śmierć. Następnie maszkarę wynoszono poza obręb wsi, gdzie miała dokonać żywota.
- Kukłę topiono, albo palono i topiono. Czasem tylko wynoszono na rozstajne drogi, żeby nie mogła wrócić i uciekano. Żadnej z panien nie wolno się było w czasie tej ucieczki obejrzeć, ani też nie mogła się potknąć, a tym bardziej przewrócić. W przeciwnym razie zło mogło wrócić, a dziewczynie takiej wróżyło to chorobę a nawet śmierć – opowiada prof. Smolińska.
Do wsi dziewczyny wracały już z gaikiem – symbolizującym nowe życie.
- Różnie mówiono na to drzewko życia: gaik, maik, latorośl, latko, nowe latko. Panny - śpiewając gaikowe pieśni - chodziły od domu do domu, przynosząc szczęście, pomyślność, zdrowie. W zamian za to otrzymywały różne dary, poczęstunek, jajka, słodycze. To bardzo charakterystyczne dla kultury ludowej, że dobre słowo, życzenia zawsze trzeba było wynagrodzić.
Z marzanną chodziły dziewczęta. Inaczej niż w przypadku niedźwiedzia, którego pod koniec karnawału (w ostatki) prowadzili chłopcy: silni, płodni, nosiciele energii, albo w przypadku kolędowania, kiedy z kolędą (życzeniami) chodzili kawalerowie lub dzieci.
Był taki czas, kiedy marzanna - pod męską postacią - pełniła funkcje profilaktyczne. W XIX wieku ks. Alojzy Ficek (1790-1862), kapłan pochodzący z Dobrzenia Wielkiego, odwołał się do marzanny w walce z alkoholizmem, który wówczas szerzył się wśród robotników na Górnym Śląsku. - Pijaństwo przybrało wtedy rozmiary epidemii.
Duchowny próbował z nim walczyć na różne sposoby. Było również chodzenie z marzaniokiem – męską kukłą, która miała butelkę po wódce (winie) przywiązaną do ręki, albo wystającą z kieszeni - opowiada prof. Smolińska.
Zobacz: Wiosna rozkwita w Opolu [zdjęcia]
Śmigus-dyngus
Śmigus i dyngus przez długi czas były odrębnymi formami. Kiedyś dotyczyły tylko panien na wydaniu i kawalerów. - Z początku „śmigano”, czyli uderzano dziewczęta witkami brzozowymi po nogach, albo po ciele. Miało to zapewnić nie tylko wzrost, ale i zgrabne nogi. Potem witki zamieniono na wodę. Woda to życie. Kawalerowie oblewali dziewczęta, żeby były zdrowe, miały ładną cerę – tłumaczy prof. Smolińska.
Drugą częścią śmigania/polewania dziewcząt był dyngus. - A dyngować z niemieckiego znaczy wykupywać. Dziewczęta – jak to zwykle jest w obrzędach – za oblanie wodą musiały się odwdzięczyć. W podziękowaniu dawały kawalerom kroszonki.
- Nie bez znaczenia był ich kolor: i tak czerwone otrzymywali chłopcy, którzy mieli w sercu dziewczyny szczególne miejsce – mówi prof. Smolińska.
Te zaloty młodych z reguły obserwowała cała społeczność wiejska. Dochodziło do tego, że bracia prosili swoich kolegów, żeby ci przychodzili do ich sióstr – co miało oznaczać, że są atrakcyjne i cieszą się powodzeniem. Prócz funkcji obrzędowej i magicznej była więc tu bardzo czytelna funkcja matrymonialna - uzupełnia prof. Smolińska. Dziś polewanie wodą dotyczy głównie dzieci i wiąże się z zabawą. Obdarowywanie się kroszonkami pozostało i wciąż jest bardzo popularne szczególnie na Opolszczyźnie, choć pełni już inne funkcje.
Prima aprilis
Pewnie nie raz daliście się nabrać na absurdalną informacje w mediach, albo żart członka rodziny (o matko nie wyłączyłem żelazka i musimy wracać do domu!). 1 kwietnia ściemnianie, kłamanie, lanie wody, mijanie się z prawdą jest dozwolone. Skąd się wziął prima aprilis? Nie ma tu zgodności.
Wiadomo, że dzień żartów znany był już w średniowieczu i prawdopodobnie wywodzi się z czasów rzymskich a dokładnie święta Veneralia - 1 kwietnia można było robić żarty, a mężczyźni przebrani w damskie ciuszki urządzali uliczne tańce.
Wiosna niesie ze sobą także Judaszki
Nie tylko marzanna czy chodzenie po domach z gaikiem związane były z nadejściem nowej pory roku. Wiosennych zwyczajów ludowych było dużo więcej.
Judaszki
W Wielki Czwartek kukłę przedstawiającą Judasza, który zdradził Chrystusa, sądzono, a potem wieszano na wieży kościelnej. W Wielki Piątek, Judasz z wieży był strącany, palony i wrzucany do rzeki.
Pucherorki
Zwyczaj praktykowany w Niedzielę Palmową, w Krakowie i jego okolicach. Przebierańcy (głównie chłopcy), chodzili od domu do domu, śpiewając i życząc szybkiego Zmartwychwstania Pańskiego. Dostawali za to głównie jajka, słodycze i drobne upominki, które wkładali do koszyków.
Siuda Baba
Kolejny krakowski zwyczaj, dzisiaj spotykany na przykład w Lednicy Górnej koło Wieliczki. Siuda Baba, to był mężczyzna przebrany za kobietę, ale nie taką zwykłą. Baba ta była umorusana i niechlujna z krzyżem w dłoni i koralami na szyi. W Poniedziałek Wielkanocy, razem z mężczyzną chodziła po domach, zbierając datki.
Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?