Jeszcze przed ostatnią kwartą koszykarze drugoligowego klubu MKKS Rybnik przegrywali z Pogonią Prudnik 10 punktami. Kibice przeżyli prawdziwy horror. Jednak w ostatnich minutach meczu
to rybniccy koszykarze dyktowali warunki i spotkanie zakończyło się rezultatem 81:77.
– Nie chodziło o podgrzewanie atmosfery – śmieje się Adam Kubaszczyk, trener MKKS. – Zawsze staramy się zdobyć przewagę nad przeciwnikiem już na początku meczu. Nie zawsze jednak to się udaje – wyjaśnia selekcjoner rybnickiej drużyny.
– Pogoń Prudnik to bardzo niewygodny przeciwnik. W zespole grają wysocy zawodnicy, z których praktycznie każdy jest w stanie trafić za trzy punkty. W sobotę goście uciekli nam już na początku meczu. Szczęśliwie dla nas, nie zdołali utrzymać przewagi do końca – mówi z zadowoleniem Adam Kubaszczyk.
Uciekli do przodu
Spotkanie z Pogonią rozpoczęło się fatalnie dla naszej drużyny. Goście wykorzystali sporo nieskutecznych ataków MKKS i po kilku minutach prowadzili już sześcioma punktami. W pierwszych czterech minutach nasi koszykarze „złapali” też cztery przewinienia i drużyna Pogoni coraz pewniej czuła się na rybnickim parkiecie. Sytuacji nie uratował też dobrze rzucający w ostatnich spotkaniach Stanisław Grabiec, który po kilku próbach został wymieniony na Marcina Marczyka. Jednak ten, z powodu choroby nie trenował przed sobotnim meczem i być może dlatego nie był w stanie przełamać złej passy rybnickich koszykarzy.
Na 80 sekund przed końcem kwarty celny rzut za trzy punkty oddał Bartłomiej Kozieł, po czym został sfaulowany. Trafił pierwszego wolnego, a kiedy zbierał piłkę po drugim, nieudanym rzucie, sfaulowali go ponownie i Kozieł raz jeszcze stanął do wolnego.
Ostatnie punkty w tej kwarcie zdobył Adam Rener i ta część spotkania zakończyła się rezultatem 17:20 dla Pogoni Prudnik.
Celne rzuty Mirka
W drugiej kwarcie MKKS radził sobie już trochę lepiej. Mirosław Frankowski zdobył z rzędu 5 punktów, a trener spróbował raz jeszcze wprowadzić Stanisława Grabca, który miał rzucić sprzed linii 6,25 m. Sztuczka nie udała się i tym razem.
Goście zeszli na przerwę prowadząc trzema punktami. W drugiej kwarcie dzięki rzutom Frankowskiego i Ochodka, MKKS na chwilę wyrównał (49:49). Jednak w kolejnych minutach goście znów uciekli rybnickiej drużynie na 10 punktów. Kiedy rybniccy kibice powoli godzili się z porażką swojej drużyny, w ostatniej kwarcie zdarzył się cud. Zawodnicy MKKS szybko zniwelowali przewagę rywala. Stanisław Grabiec trafił oczekiwaną „trójkę”. Tablica wyświetliła remis 71:71. Końcówka meczu była bardzo dramatyczna, a prowadzenie należało raz do jednej, raz do drugiej drużyny.
Rybniczanie próbowali rzucać za trzy punkty. Manewr ten udał się dwukrotnie Adamowi Renerowi. Zaś katem Pogoni okazał się Frankowski, który na 8 sekund przed końcem wykorzystał oba rzuty wolne.
Nie mogli go zatrzymać
Chociaż nic tego nie zapowiadało, spotkanie MKKS z Pogonią skończyło się zwycięstwem naszej drużyny.
Nie bez znaczenia dla takiego rezultatu było zejście z parkietu Tomasza Łakisa, który doznał urazu. – To decydujący zawodnik Pogoni Prudnik. Nie byliśmy w stanie go zatrzymać – przyznaje Adam Kubaszczyk.
Świątek w finale turnieju w Rzymie!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?