- Nie wiem, co się stało ze świniami. Dużo zdychało. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy 900 czy tysiąc – mówił śledczym 65-letni dziś Marian C. Przed sądem nie chciał wyjaśniać ani odpowiadać na pytania.
Oskarżony miał gospodarstwo rolne pod Otmuchowem. W jego prowadzeniu pomagała mu córka Urszula. Nie wiodło im się najlepiej. Na przełomie 2017 i 2018 mieli problemy finansowe. Właściciel stada, nim powierzył im świnie, wiedział o tym. Obejrzał jednak gospodarstwo i uznał, że spełnia ono wymogi.
- Oskarżeni przyjmowali zwierzęta i potwierdzali ich liczebność. Nie przypominam sobie, żeby Marian C. lub jego córka kiedykolwiek kwestionowali ilość dostarczonych świń. Nie zgłaszali też problemów zdrowotnych – zeznawał przed sądem Jarosław T., do którego należały zwierzęta.
33-letnia Urszula C. przyznała przed prokuratorem, że kwitowała odbiór tuczników. - Prosiaki zwykle przyjeżdżały między 2 a 3 nad ranem. Ja ich nie liczyłam, bo jak zwierzęta przebiegną, to jest chwila moment i traci się rachubę - stwierdziła. Mówiła też, że czerwcu świnie chorowały.
- Gdyby padło blisko 900 sztuk, to musiałoby to zainteresować służby weterynaryjne – ripostował przed sądem właściciel.
W sierpniu 2018 r. przedsiębiorca odebrał część swojej trzody. Nic wtedy nie wskazywało, że po pozostałych świniach ślad zaginie.
- Krótko po tym chcieliśmy odebrać kolejną pulę do uboju, ale okazało się, że zwierząt nie ma. Pozostało tylko około 30 sztuk, które – ze względu na stan zdrowia – nie spełniały kryteriów do uboju – mówił Jarosław T.
Z gospodarstwa Mariana C. zniknęły 884 tuczniki rasy duńskiej, warte ponad pół miliona złotych. Mężczyzna i jego córka usłyszeli zarzut przywłaszczenia mienia znacznej wartości.
Przedsiębiorca domyśla się, że tuczniki nielegalnie trafiły do ubojni albo do dalszego tuczu w innym gospodarstwie. – Spotkałem się z Marianem C., ale mówił, że nie wie, co się stało. Ironicznie stwierdził, że może uciekły do lasu – relacjonował.
Właściciel - licząc, że uda mu się odzyskać choć część zwierząt - zawiadomił policję oraz inspektorów weterynarii. Do dziś nie wiadomo, co się stało z tucznikami. – Krótko przed tym, nim moje świnie zniknęły Marian C. zbył swoje bydło, a grunty przekazał dzieciom. Dziś myślę, że chodziło o to, bym nie miał z czego zaspokoić swoich roszczeń – mówi gorzko.
Marianowi C. i jego córce grozi nawet 10 lat więzienia. Dziś (10.09) przed Sądem Okręgowym w Opolu ruszył proces w tej sprawie.
9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?